Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nigdy nie chciałem zostać góralem na siłę. Nie chadzałem z ciupagą przy boku

Katarzyna Kachel
Koperski: Gdy się ktoś uprze,  na pewno odnajdzie tropy, które zaprowadzą go do całej galerii zakopiańskich charakterów
Koperski: Gdy się ktoś uprze, na pewno odnajdzie tropy, które zaprowadzą go do całej galerii zakopiańskich charakterów Piotr Korczak
To miasto szaleństwa i namiętności. Idealne miejsce na tło dla zbrodni - mówi Mariusz Koperski, autor zakopiańskiego kryminału

- Jest Pan tu obcy?

- Rozróżnienie między tutejszym a przyjezdnym ma tu wciąż znaczenie, choć żaden góral otwarcie tego pani nie powie. W oczach tuziemców zostanę pewnie do grobowej deski przyjezdnym; tym, który się w góry wżenił, założył góralskie portki. I nic tu nie zmieni fakt, że Zakopane od 25 lat jest moim miejscem na ziemi i tu czuję się jak u siebie w domu.

- Nigdy nie będzie Pan swój?

- Między nigdy a zawsze jest wiele niuansów i odcieni. Czasami to, że nie jestem urodzonym Podhalańczykiem, przeszkadza, innym razem staje się atutem, bo mniej na przykład orientuję się w rodzinnych tajemnicach, układach. Nie wiem, jakie trupy kto trzymał w szafie. W momentach szczególnych napięć, irytacji, kryzysów ta geograficzna inność zawsze nabiera większego znaczenia.

- Jest Pan na to wyczulony?

- Dziś już wyłącznie etnograficznie, nie nacjonalistycznie. Nauczyłem się z tym żyć.

- Na ile Pana początkowa fascynacja regionem przypominała tę, w którą ubrał Pan Komendanta w swej książce? Nieco groteskowa, powierzchniowa, sprowadzająca się do przebieranek i tańczenia zbójnickiego.

- Nigdy nie starałem się na siłę wejść w to środowisko, upodabniać, mówić gwarą, chodzić z ciupagą przy boku i szurać kierpcami. Nie rozumiem tej dramatycznej potrzeby akceptacji, chęci przemiany w górala, która sprowadza się do rzeczy zewnętrznych. Wżeniłem się w bardzo tradycyjną, wielopokoleniową rodzinę, która chyba od razu wybiła mi to z głowy.

- Kryminału Panu nie wybiła?

- Nie, bo mogła się przyjrzeć sobie trochę z boku. To była ciekawa konfrontacja.

- Pisząc „Po własnych śladach” sprytnie ukrył się Pan za swoimi bohaterami. Warsztat czy psychologiczna potrzeba?

- Byłby to rodzaj kiczu, gdybym stworzył swoje alter ego w proporcjach jeden do jednego. To prymitywne tworzyć książkę, w której główny bohater nosi wyłącznie cechy autora. Porozdzielałem więc siebie i swoją duszę między różne postaci. Nie wiem, ile w tym zamierzonego zabiegu, ile podświadomej kreacji.

- Jak buduje Pan kryminał zakopiański? Od miejsca zbrodni, postaci, może motywu? Ile w tym matematycznej perfekcji, ile natchnienia?

- Marek Krajewski powiedział, że zawodowcy nie miewają natchnienia. Dobre to dla poetów, ale nie dla speców od morderstw. Dla mnie najważniejsi są w książce ludzie, a fabuła służy temu, by pokazać relacje między nimi.

- U Pana w konkretnej sytuacji zbrodni i w konkretnym miejscu, czyli w Zakopanem.

- Kryminał jest taką powieścią, której konwencja jest dosyć otwarta; pozwala na wykorzystanie intrygi kryminalnej, nie zabrania jednak sięgania po elementy psychologiczne i etnograficzne. Nie jestem świadomym pisarzem, który ma precyzyjnie zbudowany model pisania, ale zwykle zaczynam moje myślenie od motywu. Od pytania, co takiego musi się stać, by jeden człowiek chciał zabić drugiego.

- Czyli interesuje Pana zło?

- A kogo nie? Dla mnie, jako autora, najważniejsza jest ta cienka granica, którą trzeba przekroczyć, by dokonać zbrodni. Ta myśl, emocja, moment, który budzi w człowieku mordercę. Budzi, a może tylko na jakiś czas wyzwala. Później wymyślam w miarę wiarygodną fabułę, na samym końcu buduję to, co można nazwać prawdą miejsca i życia. Nie ukrywam, że jest to największą zabawą, do której zabieram się, kiedy mam już wymyślonych głównych i pobocznych bohaterów.

- Jak doskonale uszytą postać dziadka?

- A to akurat człowiek, który istnieje naprawdę i opisałem go niemalże jeden do jednego. Mój teść. Przyznaję, zrobiłem wyjątek, ale tak soczystej osobowości bym chyba nie stworzył.

- Pozostałe postaci są fikcyjne czy można w nich odnaleźć ukrytych lokalnych polityków, biznesmenów i policjantów?

- Gdy się ktoś uprze, odnajdzie tropy, które zaprowadzą go do galerii zakopiańskich charakterów. Nie o to mi jednak chodzi, by opisywać rzeczywistość. Chcę ją tworzyć, wymyślać.

- Ale Zakopanego Pan nie wymyślił. Jak dokładnie oddaje Pan szczegóły topograficzne?

- Nie chodzę z mapą i nie odmierzam każdego kilometra ulicy. Ważniejsze są dla mnie duch miejsca, charakter, atmosfera. Nie ukrywam, że jednym z impulsów do spisania tej historii były pierwsze książki Krajewskiego o Wrocławiu. Podziwiałem go, choć jest moim przeciwieństwem. Konsekwentny, poukładany facet, piszący „od do”. I to mnie w nim przeraża.

- Bo Pan jest niepoukładany?

- Okrutnie. Pracuję zawodowo, jestem zaangażowany w całą masę spraw i wręcz muszę ciułać każdą chwilę, którą mogę poświęcić na rozdzialik. Ten styl pracy, narzucony przez okoliczności, właściwie przez życie, przekłada się zresztą na budowę kryminału. Moje książki to krótkie fragmenty, epizody, momenty.

- To dobra taktyka, o ile puzzle zbytnio się nie rozsypują. Kiedy wszystkie tropy doprowadzają w końcu do w miarę logicznego rozwiązania zagadki.

- Dlatego też najważniejszym etapem tworzenia jest układanie książki w głowie. Krok po kroku. Rozpisuję sobie plan rozdziałów, którego w miarę się trzymam.

- W miarę?

- Około 70 procent zostaje, reszta rozstrzyga się w trakcie śledztwa. Niektóre wątki wypadają, inne się pojawiają. Praca nad tym przypomina niemalże terapię. Fascynującą, kiedy ma się nieograniczoną władzę nad swoimi bohaterami i światem, w którym się ich umieszcza.

- Mając pierwsze zdanie, wie Pan, jakie będzie ostatnie?

- Jestem fanatykiem, dla którego zaczepienie czytelnika jest niezmiernie ważne. Bo otwiera późniejszą historię i wyprowadza ją na konkretny tor. Podobnie z ostatnim zdaniem, które musi być pointą, smacznym zakrętasem. I bardzo się do tych zdań przywiązuję. Trzyma mi to historię w kupie.

- Nie ma Pan czasami ochoty zrobić wolty, przetrącić komuś kręgosłup w trakcie pisania?

- To się zdarza, ale nie stosuję drastycznych metod. Nie mam takich pokus, bo lubię swoje postaci. Z mojego ci one żebra. Nawet te złe.

- Tyle że ten zły u Pana nie do końca jest zły.

- A dobry nie do końca dobry? Jak w życiu, ludzie nie są jednowymiarowi, przeźroczyści. Nie tworzę komiksowych postaci, ale takie, w których płynie krew. Tego nauczyli mnie komisarz Columbo, Borewicz i Kurt Wallander.

- Stąd ten skandynawski chłód u Pana?

- Kiedy moi znajomi pytają mnie, do czego nie mogę się przyzwyczaić pod Tatrami, odpowiadam, że do zimna i chmur. Jak można żyć normalnie, kiedy się przez trzy tygodnie nie widzi słońca? To rodzi szaleństwo.

- I tym zakopiańskim szaleństwem pachnie pana książka?

- Nie ukrywam, iż miał być to jej atut. Bo choć mamy tu pod Giewontem świetnych pisarzy, skupili się jednak na historii miasta, poszukiwaniu tożsamości. Ja chciałem opisać Zakopane przez pryzmat zbrodni, które tu się wydarzają. A zbrodnie to przecież i szaleństwo.

- Jest gorzej niż w Sandomierzu?

- Więcej ofiar niż mieszkańców? Może nie aż tak. Zakopane to specyficzne miejsce; przyjeżdża tu dwa miliony turystów, niektórym puszczają hamulce, dochodzi do awantur, burd, szaleńczych zabaw. A raz, może dwa razy w roku przydarza się spektakularna, intrygująca zbrodnia, wynikająca głównie z namiętności mieszkańców.

- Czyli?

- Pieniędzy. To częsty motyw.

- Kryminał zaspokaja jakieś Pana potrzeby?

- Zawsze chciałem być pisarzem. Kiepsko brzmi? W kwestionariuszach i ankietach, w których trzeba było podać wymarzony zawód, wpisywałem: pisarz, ale koniecznie sławny. Tylko wtedy ma to sens. Nie wierzę w tworzenie do szuflady. Trzeba być zadufanym w sobie, by brać się za pisanie. Ale jakimże trzeba być głupcem, by robić to wyłącznie dla siebie?

WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie - odcinek 20

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski