Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nikomu niepotrzebni?

ALG
Piłkarskie podsumowania: Nadwiślanka Nowe Brzesko

   Ósme miejsce w tabeli II grupy klasy A Nadwiślanki Nowe Brzesko oznacza, że zakończony niedawno sezon był dla drużyny najgorszym od co najmniej ośmiu lat. Gdy jednak klub utrzymuje się niemal wyłącznie ze skromnych dotacji z Urzędu Gminy, a na treningi przychodzi często po kilku piłkarzy, trudno oczekiwać rewelacyjnych wyników.
   Jeszcze rok temu Nadwiślanka walczyła w barażach o powrót do klasy okręgowej. Sztuka się nie udała, co z pewnością wpłynęło na decyzję niektórych graczy, dotyczącą zmiany barw klubowych. Przed sezonem lub w jego trakcie zespół opuścili: Piotr Ćmak, Piotr Sędor, Leszek Wielbłąd, Jarosław Krzyk, Stanisław Sprynca i Przemysław Krzeczowski. To jednak nie tylko ubytki kadrowe wpłynęły na obniżenie poziomu gry drużyny. - Zachowanie zawodników w trakcie rozgrywek było skandaliczne. Jak inaczej można określić fakt, że w sezonie dostali 70 żółtych i 4 czerwone kartki. W efekcie nie wiem, czy były dwa mecze, w których gralibyśmy w tym samym składzie - mówi prezes klubu Jacek Zawartka.
   Przed rundą rewanżową spore nadzieje wiązano z zatrudnieniem w klubie trenera Tadeusza Polichta i bramkostrzelnego Roberta Wrońskiego. Nadwiślanka po półmetku była co prawda w środku tabeli, ale straty do czołówki wcale nie były duże. Jak się jednak okazało, nawet najlepszy trener nie może wiele zdziałać, gdy nie ma z kim prowadzić zajęć. Frekwencja na treningach była bardzo mizerna. Wskutek kontuzji i kartkowych karencji (rekordzistami wśród kartkowiczów byli Ryszard Micuda - 10, Dariusz Oraczewski i Robert Czopek po 9) w kilku meczach skład trzeba było łatać juniorami, a nawet oldbojem Stanisławem Gucwą. To wyraźnie zniechęciło szkoleniowca. Dziś już wiadomo, że Tadeusz Policht nie będzie dłużej pracował w Nowym Brzesku.
   Trener jednak przynajmniej wywiązał się z zawartej z klubem umowy. Robert Wroński natomiast najpierw w kilku spotkaniach pokazał, że bramki strzelać potrafi, ale po klęsce na stadionie Podgórza (gospodarze wygrali 7-2, a Wroński zmarnował kilka idealnych sytuacji strzeleckich) więcej się w klubie nie zjawił. - Robert okazał się człowiekiem niepoważnym. Nie mieliśmy przecież wobec niego żadnych zaległości - mówi prezes.
   Przed nadchodzącym sezonem trudno o optymizm. - Wygląda na to, że potrzebne będą kolejne kroki oszczędnościowe. Od początku roku nie otrzymaliśmy nawet złotówki od lokalnych firm. To jest ewenement w skali ligi. Mam wrażenie, że klub przestał być komukolwiek potrzebny. Utrzymujemy się wyłącznie z gminnych dotacji i niewielkich wpływów z biletów. Jedyną firmą prywatną, która nas w tym roku wspomogła, był AD System, właściciel sklepów samoobsługowych w Proszowicach. Według mnie, wyniki, jakie osiągaliśmy ostatnio i tak były bardzo dobre, jak na warunki, którymi dysponowaliśmy. Przecież nawet w tym sezonie, gdyby nie kilka głupich strat punktów mogliśmy być w ścisłej czołówce - mówi Jacek Zawartka.
   Jutro zawodnicy Nadwiślanki spotkają się po raz pierwszy w nowym sezonie. Być może poznają wtedy nazwisko swojego nowego trenera. (ALG)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski