Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Noise music – część 3

Redakcja
Merzbow Fot. archiwum prasowe
Merzbow Fot. archiwum prasowe
„Rock jest dla kretynów” – brzmiał napis na koszulce Genesisa P-Orridge`a, lidera grupy Throbbing Gristle, która w drugiej połowie lat 70. wykreowała muzykę industrialną. Nic więc dziwnego, że jednym z najważniejszych elementów swej twórczości uczyniła on elektronicznie generowany hałas – czyli noise.

Merzbow Fot. archiwum prasowe

Nowe gatunki muzyczne

W ślad za Throbbing Gristle poszli inni artyści – w ten sposób przemysłowe dźwięki trafiły do nagrań ilustrujących dehumanizację naszej cywilizacji. Niemcy z Einsturzende Neubauten, Australijczycy z SPK i Anglicy z Test Department wykorzystywali podczas swych koncertów i w nagraniach autentyczny złom – puste beczki, metalowe pręty, stalowe szyny. Z kolei amerykańscy eksperymentatorzy John Duncan i Boyd Rice sięgnęli po preparowany już wcześniej przez Johna Cage`a – „biały szum”. I to właśnie ich dokonania stały się impulsem do zdefiniowania współczesnej wersji elektronicznego noise`u.

Idee te podjął pod koniec lat 70. japoński muzyk Masami Akita. Porzuciwszy granie psychodelicznego rocka i free jazzu, skoncentrował się na samodzielnym tworzeniu dźwiękowych kolaży przy wykorzystaniu analogowych syntezatorów, klejonych z taśmy magnetofonowej loopów i przedmiotów codziennego użytku. Swoje nagrania firmował pseudonimem Merzbow – zaczerpnął go z plastycznych prac dadaisty Kurta Schwittersa zwanych „Merzbau”, a powstających z odpadków i śmieci. Akita podobnie postrzegał swoją muzykę – tworzył ją z dźwiękowych zakłóceń, defektów, hałasów, starając się w ten sposób odsłaniać skrzętnie skrywane odrzuty współczesnej cywilizacji.

Miało to również odbicie w wizualnej otoczce wydawnictw Merzbowa. Artysta, zafascynowany japońską sztuką bondage i komiksową mangą, ozdabiał swe kasety (a potem płyty) szokującymi ilustracjami o sadomasochistycznej treści. _„Chciałem, żeby ludzie kupujący moje produkcje, mieli poczucie, że obcują z czymś zakazanym” – _tłumaczył potem. Większość zdjęć, które wykorzystywał, znajdował... w koszach na śmieci, znajdujących się na terenie tokijskiej metropolii.
Na naśladowców Merzbowa nie trzeba było długo czekać – wkrótce pojawiła się cała fala japońskich artystów, tworzących elektroniczny noise. Najważniejszymi z nich okazały się formacje Hanatarash, The Gerogerigegege, Masonna, KK Null i C.C.C.C. Doprowadzili oni wykorzystywaną przez Akitę estetykę szoku do ekstremum. Hanatarash potrafił podczas występu obciąć maczetą głowę kotu, The Gerogerigegege masturbował się za każdym razem na scenie, a członkini C.C.C.C., Mayuko Hino, była aktorka porno, obrzucała widownię workami z moczem. Czemu miały służyć te obscenia? Przede wszystkim emocjonalnemu katharsis – zarówno muzycy, jak i publiczność podczas noise`owych koncertów odrzucali wszelkie cywilizacyjne normy, dając upust nagromadzonej frustracji. Takie spektakle były typowe tylko dla Japonii – kraju, w którym człowiek był spętany nie tylko wielowiekową tradycją surowego kodeksu honorowego, ale również niemal sadomasochistycznymi relacjami między pracownikiem a pracodawcą.

Obecnie elektroniczny noise święci największą popularność w USA. W ciągu ostatnich lat wytworzył się tam niezależny obieg kaset magnetofonowych, na których młodzi ludzie nagrywają swe domowe produkcje. Przywódcą tego nurtu jest duet The Skaters. W swej twórczości łączy on ekstremalny noise, psychodeliczne drony i plemienne rytmy, tworząc jazgotliwy kolaż dźwięków, mający swe źródła, zdaniem jego twórców, w mrokach ich podświadomości. Stąd zupełnie odmienna otoczka wizualna wydawnictw nurtu – tutaj dominują jungowskie archetypy, czyli posklejane w dziwaczne zestawienia religijne i pogańskie symbole.

W Europie dominuje natomiast cyfrowa odmiana noise`u – tworzona na laptopach. Jego mistrzami są artyści związani z wiedeńską wytwórnią Mego – Florian Hecker, Peter Rehberg, Russell Hasswell i Mika Vainio. Pierwszego z nich mogliśmy usłyszeć podczas wspólnego występu z Aphex Twinem podczas ubiegłorocznego festwialu Sacrum Profanum w Krakowie. Cyfrowemu noise`owi nie towarzyszą żadne ekstrawagancje obyczajowe – okładki płyt reprezentujących je artystów ozdabiają abstrakcyjne grafiki o minimalistycznym charakterze, a koncerty odbywają się w ciszy i skupieniu, niczym w filharmonii.

Paweł Gzyl

Posłuchaj elektronicznego noise`u:

http://www.myspace.com/merzbox

http://www.myspace.com/skaterseuropeantour

http://www.myspace.com/haswellhecker

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski