Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Non possumus Józefa Becka

Maciej Korkuć
Józef Beck: – Daliśmy Rzeszy wszelkie możliwe ułatwienia
Józef Beck: – Daliśmy Rzeszy wszelkie możliwe ułatwienia Fot. Wikipedia
5 maja 1939. Minister spraw zagranicznych wygłasza w Sejmie słynne przemówienie odrzucające żądania Rzeszy * Hitler mógł się zatrzymać, ale zdecydował się na wojnę

Pokój jest rzeczą cenną i pożądaną. Nasza generacja, skrwawiona w wojnach, na pewno na pokój zasługuje. Ale pokój, jak prawie wszystkie sprawy tego świata, ma swoją cenę wysoką, ale wymierną. My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor” – to przemówienie sejmowe ministra spraw zagranicznych Józefa Becka przeszło do historii jako najdobitniejszy wyraz naszej postawy w przededniu wojny 1939 roku.

Propagandowe slogany
W okresie komunizmu słowa te topiono w propagandowych sloganach przedstawiających II Rzeczpospolitą w karykaturalnym zwierciadle. Ośmieszanie przedwojennej Polski wieńczyły propagandowe oskarżenia, że II RP przyjaciół poszukiwała daleko, zamiast przyjąć wyciągniętą dłoń „miłującego pokój” ZSRS. Tezy takie formułowali ci, którym władzę nad Polakami dał sowiecki dyktator, wymuszając jej trwanie gwałtem i przemocą.

Komuniści przecież mieli na zawsze do grobu złożyć polskie marzenie o wolności, ściśle powiązane z pojęciem honoru i dumy z niepodległego państwa. Narracja utkana z oficjalnych przemów i propagandowych deklaracji Stalina miała służyć jako dowód przyjaznych uczuć względem Polski.

Komunizm się skończył. Peany na cześć Stalina – także. Jednak przez kolejne dekady oduczano Polaków rozpoznawania jakichkolwiek historycznych oczywistości. Malało rozeznanie w elementarnych faktach. W XXI wieku okazało się, że jest możliwe, aby znowu oskarżyć tę samą Polskę o niemal dokładnie to samo: że dała się wywieść w pole zachodnim demokracjom, zamiast związać się ze zbrodniczym, totalitarnym sąsiadem. Tylko nie tym ze wschodu. Tym drugim.

Wyssana z palca wizja sojuszu polsko-niemieckiego, który miał doprowadzić nas do wspólnego zajęcia Moskwy, a u Hitlera zrodzić szczere uczucie miłości wobec Polski, która w nagrodę otrzyma od niego Ukrainę, nieoczekiwanie wzbudziła zachwyt nawet u ludzi całkiem solidnie przywiązanych do ojczystej tradycji. Główną ofiarą tej wątpliwej zabawy miał być właśnie Beck. Jednak w gruncie rzeczy to bajdurzenie uderzało w samo serce etosu II RP. Albowiem z takiej wizji wychodziło, że to Polska stawała się winną… wybuchu II wojny światowej. Z holocaustem, ruiną Europy i komunistycznym zniewoleniem włącznie.

Nie ma tu miejsca na szerokie opisy kolejnych zdarzeń pokazujące, jak żałosne są to dywagacje. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że zasadniczym celem Hitlera nie były takie czy inne drobne korekty graniczne. Chodziło o pełne podporządkowanie Polski. Uczynienie z niej strefy buforowej pomiędzy Niemcami i ZSRS.

Kiedy 24 października 1938 r. minister spraw zagranicznych Niemiec Joachim von Ribbentropp przedstawiał polskiemu ambasadorowi w Berlinie niemieckie żądania, proponował nie tylko włączenie Gdańska do rzeszy, przyznania III Rzeszy eksterytorialnej autostrady przez „polski korytarz” ale też przystąpienie do paktu antykominternowskiego opatrzonego klauzulą, która zobowiązywałaby Warszawę do uzgadniania swojej polityki zagranicznej z Niemcami. To oczywiście dla Polski oznaczałoby utratę suwerenności. Dla Niemiec – dodatkową szansę na wykorzystanie jej zasobów, również potencjału wojskowego. Przy determinacji Hitlera wojny i tak zapewne nie uniknęlibyśmy, tyle że prowadzonej w roli satelity III Rzeszy, jakim stalibyśmy się za sprawą naszych własnych elit politycznych.

Co z tego, że w styczniu 1939 Hitler Beckowi wciskał, iż „Rzesza jest zainteresowana istnieniem silnej i »narodowej« Polski”? Takich deklaracji Stalina – który rządził znacznie dłużej niż jego niemiecki odpowiednik – mamy wiele. I wiemy, że to propagandowe siano.

Rozbić na dziesięciolecia
Mimo układu z roku 1934 Hitler nigdy nie zaakceptował ówczesnej granicy niemiecko-polskiej. Problem prawa Niemców do bliskiej przestrzeni życiowej na wschodzie stał się jeszcze bardziej palący: wszak Polska wchłaniając Pomorze, część Śląska i Wielkopolskę, dodatkowo ograniczyła ową przestrzeń. Istnienie Polski było całkowicie sprzeczne z formułowaną przez Hitlera racją stanu.

„Polska powinna być do tego stopnia rozbita, aby nie potrzeba się było z nią liczyć w następnych dziesięcioleciach jako z czynnikiem politycznym” – mówił o tym Hitler w rozmowie z dowódcą wojsk lądowych Brauchitschem 25 marca 1939 r. Dwa miesiące później, 23 maja 1939 roku na jednej z kolejnych narad z dowództwem Wehrmachtu tłumaczył: „Podjęcie kolejnych kroków nie odbędzie się bez przelewu krwi. Przesunięcie granicy ma znaczenie wojskowe. Polak nie jest po prostu dodatkowym wrogiem. Polska zawsze będzie stała po stronie naszych przeciwników. […] Odzyskanie Gdańska nie jest naszym głównym celem. Naszym celem jest rozszerzenie przestrzeni życiowej”.

A może ktoś naiwnie sądzi, że Hitler skłonny byłby budować „przestrzeń życiową” jakieś 500 km dalej, na wschód od naszych granic, zadowalając się prowadzącymi także do tamtych Niemców kolejnymi eksterytorialnymi autostradami, uzależnionymi od życzliwej zgody Polski?
„Każdy głupi wie, że Gdańsk ich wcale nie obchodzi – pisał w swoim dzienniku 10 sierpnia 1939 roku Wiliam Schirer, brytyjski korespondent z Berlina. – To jedynie pretekst. Stanowisko nazistów, które otwarcie głoszą kręgi partyjne, jest takie, że Niemcy nie mogą sobie pozwolić na posiadanie silnego państwa za wschodnią granicą, dlatego Polskę w jej obecnej postaci należy zlikwidować […]. Polska ma być krajem kadłubowym, wasalem Niemiec”.

Fakty potwierdziły takie oceny. To po co dzisiaj udawać, że ówczesna Polska miała do czynienia z umiarkowanym i miłującym pokój Hitlerem? Nonsensem byłoby twierdzenie, że plany Hitlera związane z „przestrzenią życiową” na wschodzie narodziły się dopiero po gwarancjach brytyjskich dla Polski. Co więcej, właśnie brytyjskie gwarancje mogły się jawić jako jedyny czynnik, który w oczach Hitlera podniesie w sposób zasadniczy skalę ryzyka przy rozpoczęciu wojny. Hitler mógł się zawahać. Nie musiał. Mógł.

W 1939 roku Polska doskonale widziała, jak Niemcy traktowały międzynarodowe zobowiązania. Włoski szef MSZ Galeazzo Ciano notował 30 marca 1939 roku: „akcja niemiecka przeciwko Polsce może pociągnąć za sobą katastrofalne skutki. Po pierwsze dlatego, że Polska cieszy się wielką sympatią, po drugie, że Niemcy nie powinni przekraczać pewnych granic. Trudno jest dziś znaleźć kogoś, kto by ufał ich słowu”.

Dramatyczna cena
To w takiej właśnie atmosferze Beck komentował niemieckie żądania w Sejmie 5 maja 1939 roku: „trzeba sobie przede wszystkim postawić pytanie, o co właściwie chodzi? […] Daliśmy Rzeszy Niemieckiej wszelkie możliwe ułatwienia w komunikacji kolejowej, pozwoliliśmy obywatelom tego państwa przejeżdżać bez trudności celnych czy paszportowych z Rzeszy do Prus Wschodnich”. Dodawał jednak także, iż „nie mamy natomiast żadnego powodu umniejszać naszej suwerenności na naszym własnym terytorium.”

Proste: gdyby Niemcom rzeczywiście chodziło o pokój względnie o partnerską współpracę z Polską, to porozumienie byłoby możliwe. Jednak było inaczej.

„Jako podstawa naszej polityki przyjęta została stanowczość przy zachowaniu spokoju i wyraźnym określeniu granicy w każdej poszczególnej sprawie, granicy między prowokacją a naszym non possumus”– pisał Beck w pamiętnikach o ówczesnych wspólnych wnioskach z rozmów z prezydentem Mościckim i marszałkiem Rydzem-Śmigłym.

Hitler mógł się zatrzymać. Mógł umacniać i tak już potężne Niemcy. Może do dzisiaj istniałyby w granicach sięgających od Włoch i Francji po ujście Niemna, choć bez Pomorza i Gdańska. Zaryzykował. Pomylił się. Polska zapłaciła dramatyczną cenę za obronę wolności. Ale to jej opór przekształcił agresję Niemiec w początek światowego konfliktu. Na jego końcu Hitlera czekała spektakularna klęska. „Do Polski nie wchodzi się bezkarnie” – to powinno być materiałem do przemyśleń dla każdego potencjalnego agresora. Z kolei los Francji z 1940 roku – materiałem do rozważań nad ceną za niedotrzymywanie sojuszniczych zobowiązań. Również dzisiejszych, natowskich.

Godne, mądre i przemyślane przemówienie ministra Becka powinno być częścią nauczania obywatelskiego we wszystkich polskich szkołach.

Powinno być. Kiedyś będzie.

CV

historyk, naczelnik Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Krakowie, adiunkt Akademii Ignatianum w Krakowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski