Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nos trenera

Redakcja
Owszem, zwycięstwa sądeczan w Lublinie należało się spodziewać. Przed sobotnim meczem zajmowali przecież znacznie wyższe miejsce w tabeli, a i jakość wzmocnień dokonanych w przerwie zimowej niedwuznacznie określała cele potykających się stron.

Daniel Weimer: TAK MI SIĘ WIDZI

Ze wschodnich rubieży Polski dochodziły wszak groźne pomruki budzącego się do życia, wychodzącego z finansowej i organizacyjnej zapaści Motoru, którego działacze za punkt ambicji obrali sobie utrzymanie zasłużonego dla rodzimego futbolu klubu w pierwszej lidze. Nie po to przecież zatrudnili trenera "z nazwiskiem", nie po to zafundowali swym piłkarzom obóz w Austrii, by już na starcie do drugiej części sezonu padać przed Sandecją na kolana. Tymczasem ani cudowne metody, które zaordynować swym podopiecznym miał Bogusław Baniak, ani zbawcze właściwości wiedeńskiego klimatu nie uratowały lublinian przez upokorzeniem. Chłopcy Dariusza Wójtowicza byli w niedzielę, szczególnie w pierwszej połowie zawodów, tak naładowani pozytywną energią, że zaryzykować można stwierdzenie, iż nie oparłaby się przed ich naporem żadna ekipa z bezpośredniego zaplecza ekstraklasy.

Skład, jaki posłał do boju szkoleniowiec sądeczan mógł budzić niemałe zdziwienie. Zabrakło w nim miejsca dla Marcina Stefanika, Rafała Berlińskiego, a nawet dla pozyskanego ze Słowacji Martina Hlouska. Zagrał natomiast Cheikh Tidiane Niane, potężnej postury zawodnik, o którego zwrotność na śliskim boisku można było mieć niejakie obawy. W roli skrzydłowego Wójtowicz obsadził młokosa Michała Jonczyka, a wobec kontuzji Arkadiusza Aleksandra, pozycję środkowego napastnika zarezerwował dla Kazimierza Kmiecika. Wszystkie trzy manewry tre nera okazały się strzałem w dziesiątkę. Jonczyk zdobył pierwszego, jakże ważnego z psychologicznego punktu widzenia gola, także Kmiecik wpisał się na listę strzelców, ale najprzyjemniejsze zaskoczenie spotkało kibiców ze strony Senegalczyka. Nie tylko bez problemów utrzymywał pion na lodowisku, ale też wygrał zdecydowaną większość pojedynków główkowych, niczym pług śnieżny czyszcząc pole przed formacją defensywną sądeczan. Coś mi się wydaje, że Berliński i Stefanik będą musieli teraz ciężko popracować, by wygryźć Niane z wyjściowej jedenastki.

Nie twierdzę, że Sandecja wygrała w Lublinie wyłącznie dzięki wspomnianym kadrowym roszadom, bo takie postawienie sprawy byłoby dla innych graczy krzywdzące. Nie podlega wszak kwestii, że nos trenera znacznie jej w tym zbożnym dziele pomógł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski