Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Notatnik oberżyświata: Samotność i cisza przyjaciółkami marzeń i degustacji

Redakcja
Cóż... zawsze zachęcałem, by większą wagę niż do wyboru trunku, przykładać do odpowiedniego towarzystwa, w jakim raczymy się wodą życia. Aliści przychodzą takie chwile w życiu każdego mężczyzny - wybaczcie Szanowne Czytelniczki - że trawimy czas w ciszy i samotności. Czasem z wyboru, czasem z wyroku. Skoro tak się stało, to jednak nie jest najgorzej. Wszak to całkiem dobre towarzystwo - własne. Nie wypada w takich chwilach myśleć o byle czym. Nie godzi się też w tym szczególnym momencie moczyć ust w byle głupstwie. Myślimy więc, co by tu zrobić, by nie zmarnować reszty swoich dni. A gdy nasza wyobraźnia biegnie za marzeniami, o których przez lata zapominaliśmy, to niech w kieliszku zatańczy i zaśpiewa trunek, który od dawna czekał na... dobre towarzystwo. Nasze.

   Niech to będzie armaniak. Prawdopodobnie najszlachetniejsza wódka, jaka na świecie kiedykolwiek się perliła. Armaniak - armagnac - czyli "mówiący po gaskońsku" to wódka prastara. Znamy ją od prawie tysiąca lat. Tyle trwają tradycje destylowania młodego wina w Gaskonii. Jest też armaniak od 1909 roku zastrzeżonym znakiem i ściśle przestrzeganym kanonem produkcyjnym. Żadnych nowinek! Zawsze tak samo. W takiej butelce nigdy nie będzie niespodzianek. Będzie stateczna, dostojna, przyniesie smakową pewność. Armaniak to arystokrata wśród alkoholi. Co tam arystokrata! Książę, król, cesarz! W naszym towarzystwie...
   Zasady - jak to zasady - są proste. Winogrona tylko ze ściśle określonego szczepu, z gaskońskiego areału także ściśle wskazanego. Precyzyjnie opisano każdy z 13 tysięcy hektarów! Wino fermentowane tylko ściśle wskazaną ilość dni (12). Destylowane przed 31 marca roku po zbiorach w aparacie do pracy ciągłej. Nawet wojna światowa nie pozwala zatrzymać pracy alembiku. Moc destylatu też musi być ściśle określona - nie mniej niż 52 i nie więcej niż 72 procenty. Potem ten prawdę powiedziawszy niezbyt smaczny bezbarwny gon trafia do beczek o ściśle określonej wielkości. Chodzi o to, by kontakt alkoholu z dębem był też ściśle przewidywalny - litr trunku na ok. 25 centymetrów kwadratowych. Wyliczono więc, że beczki mają mieć 400 litrów. W zasadzie mogłyby być większe, ale ściany wewnętrzne musiałyby być karbowane, aby zwiększyć powierzchnię kontaktu alkoholu z drewnem - tak się czasami robi z winami lub winiakami. Jednak na takie sztuczki w Gaskonii się nie pozwala. Oczywiście czarny dąb użyty do dojrzewania armaniaku musi być ze ściśle określonego rejonu Gaskonii. Co by tu jeszcze...
   Wpierw destylat trafia na przynajmniej rok do beczek młodych, potem statecznieje w beczkach starszych. Do butelek trafi najwcześniej za dwa lata. I nie będzie to nic szczególnego, ot, trzygwiazdkowy głuptas. Po czterech, pięciu latach w beczkach nabierze praw poważniejszych, oznaczanych systemem liter, który wytłumaczę przy innej okazji. Przed rozlaniem do butelek armaniak bywa uzupełniany wodą, tak aby miał dokładnie 40 procent zaszczytnej mocy. Jeżeli długo spoczywa w beczce, to wody niemal nie wymaga, gdyż procenty przez dąb powolutku uchodzą. Oczywiście nikt nie zdaje się na przypadek. Trunek z różnych beczek i różnych roczników (zawsze starszych od podstawowego) jest mieszany w poszukiwaniu idealnego smaku. Miesza się co najmniej kilka rodzajów, a bywa że kilkanaście i więcej. Smak musi być przecież powtarzalny. Idealnie zgodny z zapamiętanym przez klienta. Kolor głęboki. Aromat kompletny... Prawda, jakie to proste?
   No ale to przecież jeszcze nie koniec. Armaniak w butelce już się nie zmieni. Lecz skoro wybitni znawcy tego trunku zdecydowali się na butelkowanie i sprzedaż, zawsze coś tam przychomikują. W tej chwili w sprzedaży (oczywiście tylko w kilkudziesięciu specjalistycznych sklepach na świecie) są nawet roczniki pamiętające Emila Zolę! Szanujący siebie (i klientelę) sprzedawca dysponuje wszystkimi rocznikami od 1900 do 1980. I strzeże tych skarbów niczym krajowych zapasów złota. W Polsce jeszcze długo takich sklepików nie będzie.
   Jak to smakuje? Zadziwiająco delikatnie, z nutką owocową, waniliową. Smak trwa i trwa. Pieści język, podniebienie, przełyk. Żadnej agresji. Aksamit. Pity w dużym kieliszku cieszy nas rozchodzącym się wokoło aromatem. Wąchamy więc zachłannie i pijemy drobnymi łyczkami, by pląsał i tulił się do nas jak najdłużej.
   Wtedy wracamy do naszych marzeń. Żeby dziecko nie mówiło do telefonu, że teraz nie ma czasu. Żeby pies zamerdał ogonem zamiast warczeć. Żeby żona odgrzała kaszankę. Albo żeby w ogóle mieć kaszankę lub żonę. Żeby nie drożał prąd. Żeby w przyszłym roku nie było żadnych wyborów. Żeby rano było rano, a wieczorem wręcz przeciwnie. By następny dzień był lepszy, a nie taki jak wczoraj... Żeby komornik zgubił nasz adres. Żeby sąsiada oraz komary szlag trafił. Żeby urlopu nie wyznaczyli w październiku. Żeby przy korycie nie było takiego tłoku. Żeby już nigdy nie wdepnąć w...
   Butelka z 1900 roku kosztuje ponad 3 000 euro. Butelka, którą ja się cieszę (rocznik 1961 - Bas Armagnac) jedno zero mniej. Czyli kieliszek za jakieś 50 kilogramów kaszanki. Nabyłem ją (butelkę 0,7 l) przed rokiem, by przechować na jakąś chwilę szczególną. No i nadeszła parę lat przed terminem. Przynajmniej na pierwszy kieliszek.
   Ale nie można przecież przeliczać marzeń na pieniądze. Nie wolno marzeń za mamonę oddawać. Bo co zrobimy, gdy marzeń zabraknie?
    PRZEMYSŁAW OSUCHOWSKI
Oberżyświat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski