Jerzy Skarżyński: NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA suplement (80)
Już w czasie nauki zaczął grywać w szkolnym zespole jazzowym. Potem pałkerował w różnych klubach i brał udział w licznych jam session. M.in. mając 16 lat, zagrał podczas improwizowanego koncertu w Fillmore Auditorium, co sprawiło, że zwrócił na niego uwagę ówczesny menedżer Carlosa Santany. W efekcie Shrieve został perkusistą formacji tego ostatniego i w latach 69 – 74 nagrał z nią osiem longplay’ów. Później działał jako solista, wydając płytę "Automatic Man” oraz wspierał Stomu Yamashtę, Pat Travers, Stevie Winwood, Al Di Meola i Klaus Schulze. Dorzucę jeszcze, że w marcu 2011 r. czytelnicy magazynu Rolling Stone, w rankingu największych bębniarzy wszech czasów umieścili go na 10. miejscu! No a w 1981 r., wraz z gitarzystami i wokalistami – Jackiem Griffithem (pomocnik Micka Jaggera, Gary Moore’a) oraz Petem Hewlettem (wspierał na żywo m.in. Carly Simon i Erica Carmena) oraz basistą i śpiewakiem Stephenem Dees (wcześniej w Hall & Oates) założyli zespół, który nazwali Novo Combo. Ich pierwszą płytę wydano jeszcze tego samego roku.
"Novo Combo” to zestaw 11 utworów, które składają się w 41–min. całość. Aby niemal wszystko wyjaśnić od razu, napiszę, że materiał na tym albumie to znakomite piosenki utrzymane w klimacie białego reggae. Sądzę, że po takim ich zdefiniowaniu większość moich czytaczy od razu pomyśli, że zespół Shrieve grał muzykę w stylu bliskim The Police. I co dziwne (bowiem można by się spodziewać, że skoro tę płytę umieściłem wśród niezapomnianych, to musi być nie tylko udana ale i oryginalna), właściwie temu nie zaprzeczę, gdyż to, co się na niej znalazło, w ewidentny sposób nawiązuje do tego, co na początku swojej kariery robili Sting i jego kompani. Tyle tylko, że Amerykanie zdołali swojej muzyce nadać oryginalne brzmienie, które od razu oderwało ich od post–punka, a wspomniane reggae połączyli z ciepłem melodyjnej muzyki latynoskiej. Co bardzo ważne, nie brzmieli banalnie, bo to, co interesująco śpiewali, było osadzone na prawdziwie wyrafinowanych partiach instrumentalnych. A teraz już ekspresowo: Krążek zaczynają dwa doskonałe przeboje – "Up Periscope” i "City Bound ("E” Train)”, po których sypią się nie gorsze: rozkołysana rumba – "We Need Love”; połamane (ach ten Schrieve!) oraz precyzyjne "Long Road”; powoli się rozpędzające "Tattoo”; motoryczne, kołyszące, doskonałe "Don’t Do That”; dość ostre "Sorry (For The Delay)”; dramatyczne "Axis Will Turn”; taneczno–rockowe "Light Of The World”; rock’n’rollowate "Do You Wanna Shake?” i wreszcie finałowe, pełne czaru "Hard To Say Goodbey”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?