Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowa moda: kupić i wypuścić karpia

Redakcja
Żywy karp Fot. Anna Kaczmarz
Żywy karp Fot. Anna Kaczmarz
Rozmowa z hodowcą karpi Zbigniewem Boberem

Żywy karp Fot. Anna Kaczmarz

- To był dobry rok dla karpia?

- Nie za dobry. Ten rok nie sprzyjał hodowli, bo była długa zima, a w niskiej temperaturze karp przestaje pobierać pokarm i odżywia się ze swoich zasobów tłuszczu i wegetuje. Było też upalne lato, a wtedy w rozgrzanej wodzie robiła się tzw. przyducha i rybom brakowało tlenu. Ulewne deszcze spowodowały znowu, że woda w stawach zrobiła się zmętniała i karpie były niespokojne. Tegoroczne karpie są zatem mniejsze i mniej ryb w tym roku udało się wyhodować.

- To jakie są optymalne warunki do życia dla tych ryb?

- Zima powinna być mroźna, żeby staw się oczyścił z bakterii, ale krótka. Dobrze też jest, jeśli na przełomie marca i kwietnia robi się cieplej, bo żeby karpie jadły i przybierały na wadze, woda powinna mieć temperaturę powyżej 8 stopni. Rybom też potrzeba dobrego właściciela, który nie tylko patrzy na pieniądze, ale ma do nich podejście. Tak jak rośliny doniczkowe rosną lepiej, gdy się je pielęgnuje, tak i ryby potrzebują, żeby ich hodowca opiekował się nimi z pasją.

- Hodowla jest ciężka, czy może dawać radość?

- Oczywiście, że daje dużo radości. Cieszę się, gdy widzę, że moje karpie przybierają na wadze, jak się pluskają w wodzie. Kiedy jesienią spuszcza się wodę ze stawu i ryby idą na „zimówkę”, czyli do innego zbiornika, to sam je wtedy przerzucam, sortuję. Taki kontakt fizyczny z nimi też mnie bardzo cieszy.

- Czy wszystkim karpiom udaje się przeżyć do wieku dorosłego?

- Nie ma takiej możliwości. Do wagi handlowej udaje się doprowadzić średnio 15-30 procent tego, co się urodzi. Gustują w nich ptaki, wydry, zaskrońce… Cała lista zwierzaków. A jak są większe to padają też łupem kradzieży. Smakoszy na małą rybkę jest wielu, a na większą jeszcze więcej.

- Skąd się u Pana wzięła pasja hodowlana?

- Sam nie wiem, bo w mojej rodzinie nie było takich tradycji. Już jako dziecko w okresie przedświątecznym lubiłem chodzić po placach targowych i przyglądać się jak pracują sprzedawcy karpi. Prosiłem też, żeby mi dali jakąś mniejszą rybkę do domu, którą potem trzymałem sobie w wannie, karmiłem i w końcu wypuszczałem do rzeki. Miałem wtedy jakieś 10 lat. W zamian za to pomagałem sprzedawać ryby na placach. Mam nawet takie zdjęcie, jak owinięty workiem, żeby się nie zmoczyć, pomagam w wyławianiu karpi. W rodzinnym domu miałem też akwarium z rybkami.

- Czy przed świętami ma Pan czas na odpoczynek?

- Nie bardzo. Pracuję wtedy po 19 godzin na dobę. Jest ciężko, ręce marzną, ale nie narzekam, bo lubię swoją pracę. Pełna mobilizacja trwa od początku grudnia, aż do świąt. Mam jednak bardzo dobrych pomocników, bo zgromadziłem wokół siebie innych z taką pasją.

- Karpie są jedynymi zwierzętami, które nie mają głosu w wigilię. Martwi to Pana?

- Może mają, tylko nie wszyscy o tym wiedzą. Nie ukrywam, że jest mi przykro, kiedy pomyślę, co się później z nimi dzieje, ale myślę, że nie można popadać w skrajność. Taka jest tradycja. Poza tym pojawiła się nowa moda i odwiedzają nas ludzie, którzy kupują rybę, a potem jej darują życie. Takie karpie potem pewnie mówią coś w wigilię. A swojemu darczyńcy przynoszą szczęście.

Rozmawiała: Paulina Polak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski