O tych słowach Niedziałkowskiej przypomniałem sobie wczoraj, gdy będąc na stadionie Wisły, zobaczyłem, co się stało z dachem. Nazywając rzeczy po imieniu – stadion, który prezentował się do tej pory jako koszmarek przede wszystkim z zewnątrz, teraz tak samo wygląda również w środku. Doprawdy – brutalizm w czystej postaci...
CZYTAJ TAKŻE: Dach grozy na stadionie Wisły >>
W swojej naiwności przez moment pomyślałem, że demontaż części dachu jest tylko wynikiem prac konserwatorskich i że elementy szybko wrócą na swoje miejsce.
Wątpliwości zostały rozwiane, wraz z informacją ZIKiT-u, że nikt elementów dachu montować nie ma zamiaru, bo grozi to ich oderwaniem i poważnym wypadkiem, gdyby taki element spadł komuś na głowę. Bezpieczeństwo jest oczywiście ważne, ale w tym miejscu można postawić kilka pytań.
Po pierwsze, co takiego się stało, że zdemontowane elementy przez kilka lat nikomu nie zagrażały, a teraz nagle trzeba je było usunąć? Ekspertyza specjalistów, którą zasłania się ZIKiT, nie jest dla mnie argumentem, bo skoro jeszcze w grudniu Wisła mogła rozgrywać mecze z feralnymi elementami na dachu i nikt nie zgłaszał wtedy zastrzeżeń, to czy coś od tego czasu się zmieniło?
Po drugie, dlaczego ZIKiT jeśli już podjął decyzję o demontażu elementów dachu, nie zadbał o jego estetykę? Odpowiedź na to ostatnie pytanie znaleźć można jednak bardzo szybko po krótkim spacerze po stadionie. Skoro po przejęciu obiektu przez miasto, raptem kilka tygodni temu, nikt nie potrafi nawet naprawić zwykłych rynien, z których lejąca się strumieniami woda niszczy elewację, to kto by się przejmował takimi detalami jak estetyka...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?