– Jak się Pani podoba dzisiejszy Kraków?
– To moje ukochane miasto, ale w organizacji jego przestrzeni widzę minusy. W zmienianym studium dla Krakowa znalazła się odpowiedź na największą, moim zdaniem, jego bolączkę – brak dobrze zorganizowanych przestrzeni publicznych służących mieszkańcom: placów, skwerów, parków, terenów do rekreacji i wypoczynku.
Potrzeba takich miejsc, odpowiedniej jakości, z zielenią, wyposażonych w meble miejskie, na których można usiąść, położyć się, poczytać książkę.
W zmienianym studium dokładnie opisujemy, gdzie mogłyby powstać, rezerwujemy dla nich tereny, jak np. dla Rynku Krowoderskiego. W Krakowie trzeba zdecydowanie kłaść większy nacisk na organizację przestrzeni publicznych. Przykładem godnym naśladowania jest dla mnie Wiedeń. Tam na każdym kroku spotyka się przyjazne miejsca do rekreacji i wypoczynku mieszkańców.
– Miasto ma prawdziwy skarb: Wisłę. Wykorzysta ją?
– Brzegi Wisły od mostu Zwierzynieckiego do stopnia Dąbie zostaną uporządkowane, na bulwarach pojawią się elementy małej architektury – to będzie rekreacyjny salon miasta. Wzdłuż pozostałych odcinków rzeki, zachodniego i wschodniego do granic miasta, planujemy naturalną zieleń nieurządzoną, również służącą wypoczynkowi mieszkańców.
– A czy Wisłą będą pływały promy, które staną się elementem komunikacji w mieście?
– Jak najbardziej. Nasi armatorzy mają już takie pomysły, a studium nie będzie im w tym przeszkadzać.
– Ale przecież tramwaj wodny, który miał uzupełnić miejski transport, zupełnie nie wypalił. Pływa nieregularnie, pusty. Miasto nie poradziło sobie z jego organizacją.
– Miasto zaoferowało taki rodzaj transportu publicznego dla mieszkańców, biorąc również pod uwagę poszerzenie oferty turystycznej. Dlaczego nie cieszy się popularnością wśród krakowian? Może ze względu na pewne przyzwyczajenia. A może zabudowa mieszkaniowa w pobliżu rzeki jest na tyle oddalona od Wisły, że inne środki komunikacji są atrakcyjniejsze.
– Studium przeciwstawi się chaosowi w zabudowie?
– Zdecydowanie, ponieważ daje precyzyjne wytyczne do planów miejscowych. Chcieliśmy uporządkować miasto, dlatego studium m.in. określa dokładnie wysokość zabudowy w różnych częściach miasta, zawiera sztywne wskaźniki co do powierzchni zielonych w obrębie zabudowy.
Uhonorowaliśmy istniejącą zabudowę jednorodzinną, uniemożliwiając w jej bezpośrednim sąsiedztwie budowę wysokich obiektów.
– Czy studium jest w stanie wyeliminować grodzenie osiedli?
– Nie. Mało tego, wielokrotnie w planach miejscowych wpisywaliśmy zakaz grodzenia i zostaliśmy przez sąd pouczeni, że przekraczamy władztwo planistyczne gminy. Właściciel ma prawo do grodzenia swojej własności, plan może jedynie wpływać na formę ogrodzenia.
– Największym zarzutem obrońców przyrody i miejskich aktywistów, którzy ostro krytykują studium, jest zajmowanie pod zabudowę terenów zielonych, także wkraczanie z nią w tereny cenne przyrodniczo.
– Nie zgodzę się z tym zarzutem. Studium ma precyzyjne ustalenia co do ochrony przyrody. To obszerny dokument, jego ustalenia zawarte są w części rysunkowej i tekstowej. Tylko czytanie ich równocześnie odpowiada na wiele wątpliwości.
– A jednak obrońcy zieleni wyliczają, że pod zabudowę studium przeznacza kolejnych 8 proc. powierzchni miasta, 26 km kwadratowych. Sporo.
– Powierzchnia całego Krakowa to 327 km kw. Według przygotowanego bilansu nastąpi zmniejszenie ilości terenów zielonych o ok. 5,5 proc. w stosunku do studium z 2003 roku. Musieliśmy uwzględnić inwestycje zrealizowane w oparciu o pozwolenia na budowę i decyzje o warunkach zabudowy wydawane od stycznia 2003 r. Poszerzenie terenów wskazanych jako te, na których w przyszłości może się pojawić zabudowa, było konieczne.
Nie mogliśmy odmawiać możliwości zabudowy indywidualnym właścicielom, których działki są zlokalizowane w sąsiedztwie terenów wskazanych pod inwestycje i dla których nie ma żadnych ograniczeń przyrodniczych.
Taki krok był również wynikiem spełnienia oczekiwań mieszkańców wyrażonych w licznych uwagach, jakie wpłynęły podczas opracowywania tego dokumentu. Ktoś, kto mówi, że studium jest złe, patrzy na nie tylko pod kątem jednego fragmentu, a nie bierze pod uwagę rozwoju całego miasta.
– Kraków przyszłości odpowiada tendencjom światowym?
– Tak, będzie to miasto zwarte, z właściwymi proporcjami terenów zabudowanych i otwartych terenów zielonych. Miasto, które się „rozlewa”, jest drogie w utrzymaniu, bo musi zostać uzbrojone w długie ciągi infrastruktury technicznej, drogi, sieci kanalizacji, wodociągi itd. Tego Kraków uniknie.
Główne działanie, jakie w tej chwili jest realizowane w miastach, to rewitalizacja obszarów poprzemysłowych, pokolejowych, powojskowych. I takie działania modernizacyjne przewidujemy u nas. Zdegradowane tereny przede wszystkim wskazujemy do wykorzystania przez dużych inwestorów – pod biura, obiekty usługowe czy zespoły mieszkaniowe.
– Rewitalizacja ma objąć tereny poprzemysłowe w Nowej Hucie.
– Na – w większości zdegradowanym dziś obszarze – planujemy Nową Hutę Przyszłości. Będzie tam centrum logistyczne (usługi związane z działalnością magazynową, hurtową) oraz miejsce dla firm związanych z wysokimi technologiami i centrów naukowo-badawczych.
Zakładamy, że powstanie tam ok. 30 tys. nowych miejsc pracy. Dalej – obszar Błonia 2.0, przeznaczony na wielkie plenerowe wydarzenia, a także Przylasek Rusiecki, urządzony tak, by służył rekreacji mieszkańców. Są też przewidziane tereny, na których może powstać nowa zabudowa mieszkaniowa.
– Kraków ma się już nie rozlewać, tymczasem Nowa Huta Przyszłości, a więc nowa dzielnica na obrzeżach miasta, właśnie „rozciągnie” miasto wszerz. Gdzie tu konsekwencja?
– Nowa Huta Przyszłości to nie jest nowa dzielnica. Powstaje na terenach już zarezerwowanych na inwestycje w obowiązujących dokumentach planistycznych. Nie wyznaczamy nowych terenów, lecz aktywizujemy istniejące, nadając im nowe funkcje. Miasto się nie rozlewa, a rewitalizuje i modernizuje.
– Ile nowych miejsc pracy w całym Krakowie przewidzieli planiści?
– Mogłoby ich powstać 100 tys. do 2030 r.,: w obiektach usługowych, biurowych czy przemysłowych. Ale myślę, że realna jest liczba 40 tysięcy.
– Skorzystają z nich nowi krakowianie, których w związku z tym przybędzie?
– Pragnęłabym, aby jak najmniej absolwentów wyższych uczelni wyjeżdżało z Krakowa, żeby znajdowali tu pracę. Dlatego w mieście nauki, kultury i turystyki teraz stawiamy też na gospodarkę. Kraków będzie się dobrze rozwijał, jeśli krakowianie będą tutaj pracować, prowadzić działalność gospodarczą, płacić podatki. Mieszkańcy, by móc korzystać z tego, co oferuje Kraków, choćby z dóbr kultury, muszą dobrze zarabiać.
– Czy przy okazji wszystkich planowanych zmian również społeczeństwo Krakowa się zmieni?
– Na pewno zmieni się społeczność Nowej Huty, co do tego nie ma wątpliwości. Jeśli Nowa Huta Przyszłości, a szczególnie park naukowo-technologiczny zostanie uruchomiony, to przyjadą tam do pracy specjaliści z różnych branż, potrzebni w firmach i ośrodkach badawczych. Zapewne wielu z nich wybierze Nową Hutę na miejsce zamieszkania.
– W nowej wizji miasta jest miejsce na krakowski Manhattan?
– Płaszów-Rybitwy to jedyny obszar w Krakowie, gdzie wskazujemy możliwość wznoszenia budynków wysokościowych, mających powyżej 55 metrów.
– Pani nie jest ich zwolenniczką.
– Nie. Uważam, że to jakość architektury decyduje o prestiżu miasta, a nie wysokość budynków. Ale odmienne zdanie mają niektórzy inwestorzy, którzy uważają, że wysoki budynek jest bardziej prestiżowy niż niski.
– Niestety, studium przewiduje kolejne galerie handlowe. Nie wystarczy tych, które już mamy?
– Nowe tereny dla tego typu inwestycji wyznaczono na obrzeżach miasta. O tym, czy powstaną tam ostatecznie, zadecydują plany miejscowe. Gdy będą przygotowywane, będzie czas na składanie wniosków, konsultacje społeczne i dodatkowe analizy. Jeżeli nie będzie potrzeby budowy galerii, to na tych terenach będą mogły powstać inne obiekty usługowe.
Warto tu dodać, że pierwszy autor, który podjął się opracowania zmiany studium, z Warszawy, proponował centra lokalne, dzielnicowe na bazie galerii handlowych. My budujemy je na bazie tradycyjnych miejsc, takich jak np. Kleparz czy Rynek Dębnicki. Nadajemy im specjalną rangę.
– Aleje Trzech Wieszczów zamienią się w Pola Elizejskie?
– W Pola Elizejskie nie, ale ruch będzie tam uspokojony, bo zmiana studium wskazuje konieczność realizacji obwodnic.
– Korków w Krakowie w 2030 r. już nie będzie?
– Jeśli powstanie metro, to zdecydowanie się zmniejszą. Myślę, że na realizację jednej linii metra w tym terminie mamy szanse. Będziemy też mieli nowe linie tramwajowe i szybką kolej aglomeracyjną, bo miasto postawiło na transport szynowy jako najbardziej efektywny.
– Czy przygotowanie tego studium można porównać do tworzenia Wielkiego Krakowa sprzed stu lat, kiedy miasto powiększało się, wchłaniając sąsiednie gminy? Dziś też mamy historyczny, przełomowy moment?
– Tak, to wyjątkowy zwrot, ale my nie proponujemy powiększania miasta. Nowością jest łączenie planowania przestrzennego z gospodarką i rozwojem społecznym.
– Czuje się Pani wizjonerką?
– Przyznaję, że prace przy studium bez wizji rozwoju są niemożliwe. Te wizje muszą być bardzo realne, dostosowane do potrzeb miasta – ale trzeba je mieć i tak było w przypadku ekspertów, którzy opracowywali studium. Bo należy powiedzieć, że jest to praca zbiorowa wybitnych specjalistów z wielu dziedzin.
– Na jakie miasto mamy się przygotować?
– Kraków 2030 roku będzie miastem, w którym wygodnie żyje się mieszkańcom, z łatwiejszym dostępem do usług, lepszą obsługą komunikacyjną, w którym jest dużo zieleni publicznej i miejsc rekreacji.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?