Fot. Wojciech Matusik
ZDROWIE. Od stycznia szpitale zatrudnią więcej pielęgniarek - postanowił minister zdrowia. Nie przeznaczył jednak na ten cel ani złotówki. Zapłacą pacjenci.
Szef resortu ustala w nim normy zatrudnienia sióstr na różnych oddziałach publicznych szpitali w zależności od stanu pacjentów. Podzielił ich na trzy kategorie: samodzielnych - przy nich pielęgniarka będzie pracować min. 38 minut na dobę; częściowo samodzielnych, którzy otrzymają prawo do 95 minut opieki; przykutych do łóżka z gwarancją 159 minut.W uzasadnieniu pisze: "Liczba pielęgniarek i położnych w oddziałach szpitalnych ma zasadnicze znaczenie dla jakości świadczeń i bezpieczeństwa pacjentów".
Tego nie kwestionuje nikt. Problem jednak w tym, że minister zdrowia nie napisał, skąd wziąć pieniądze na zatrudnienie dodatkowego personelu. Co więcej: w rozporządzeniu przekonuje, że "nie będzie ono miało wpływu na sektor finansów publicznych, w tym budżet państwa i budżety samorządu terytorialnego".
W szpitalach zawrzało. - Kto zatem sfinansuje koszty pracy nowo przyjętych pielęgniarek!? - pytają zirytowani dyrektorzy, którzy już dawno nie byli tak zjednoczeni w walce z zakusami decydentów na szpitalne budżety.
Jeśli rozporządzenie nie zostanie zmienione, to - jak wyliczył Związek Powiatów Polskich (ZPP) - na niektórych oddziałach szpitalnych trzeba będzie zwiększyć obsadę pielęgniarską od 10 do 40 procent. Oznacza to konieczność wydania przez publiczne lecznice dodatkowych 2 mld zł rocznie; to jest od 4 do 8 proc. wartości kontraktów z NFZ.
Dla krakowskiego Szpitala im. G. Narutowicza nowe prawo oznacza wzrost wydatków o 4 mln zł. - Ale ja ich nie mam! Już dzisiaj koszty pracy stanowią 80 procent wszystkich wydatków. Do tego NFZ nie zwróci nam dwóch milionów zł za ubiegłoroczne nadwyko-nania - dyr. Renata Godyń- -Swędzioł nie kryje oburzenia. Dołączyła do protestu, organizowanego przez ZPP.
PIELĘGNIARKI BEZ PACJENTÓW
Szpitale liczą koszty ministerialnych pomysłów i skarżą je do UOKiK. A pielęgniarki są z nowych przepisów zadowolone.
Jeśli minister zdrowia nie wycofa się z rozporządzenia, nakazującego szpitalom zatrudnienie dodatkowych pielęgniarek, placówki znajdą się w dramatycznej sytuacji. Np. Szpital im. J. Babińskiego w Krakowie będzie musiał "zorganizować" na pensje dla nowego personelu aż 9,5 mln zł, czyli ok. 17 procent wartości tegorocznego kontraktu! A to nie jest realne. Dyrekcja wystąpiła do pos. Elżbiety Achinger o wniesienie interpelacji poselskiej w tej sprawie.
Dla szpitala w Oświęcimiu wprowadzenie rozporządzenia oznacza konieczność zdobycia 2,3 mln zł. Pytanie: skąd? pozostaje bez odpowiedzi. Dyrektor Sabina Bigos-Jaworska, członek zarządu Stowarzyszenia Szpitali Małopolski, w imieniu placówek z naszego województwa walczy o wycofanie się ministra z proponowanych rozwiązań. Stowarzyszenie proponuje ministerstwu inny sposób liczenia norm obsady pielęgniarskiej. Przyjęta przez autorów rozporządzenia metodologia nie uwzględnia, że dzisiaj pielęgniarki są absolwentkami wyższych uczelni i wykonują specjalistyczne procedury. Natomiast czynności wymagające niższych kwalifikacji to zadanie dla tzw. pomocy pielęgniarskiej.
Kolejny fundamentalny zarzut to pominięcie w rozporządzeniu placówek niepublicznych, które w ramach kontraktu z NFZ przyjmują pacjentów ubezpieczonych. Dla członków stowarzyszenia oznacza to nierówne traktowanie podmiotów, jest zatem niekonstytucyjne. Dlatego projekt został zaskarżony do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Dyrektorzy mówią, że przestali rozumieć politykę rządu: przez lata zalecał im redukcję zatrudnienia, którego przerost miał być główną przyczyną zadłużenia szpitali. Teraz, kiedy pozwalniali pracowników do wysokości minimalnego zatrudnienia, muszą ich przyjmować z powrotem.
I pytanie najważniejsze: kto za ministerialne pomysły zapłaci najwięcej? Marek Wójcik, zastępca sekretarza Związku Powiatów Polskich nie wątpi, że najbardziej pokrzywdzony będzie pacjent. Bo szpitale, pognębione nowymi zapisami, pozostając w jeszcze większym kryzysie, będą zmuszone do dalszego wydłużania kolejek. Zaczną też zmniejszać liczbę łóżek, która jest jednym z kryteriów ustalania obsady pielęgniarskiej.
Istotny jest także fakt, że pielęgniarek niektórych specjalności - np. anestezjologicznych - już dziś brakuje na rynku pracy i szpitale nie będą w stanie dostosować się do nowego prawa. Co wtedy?
Ostatecznego finału batalii dziś przewidzieć nie sposób. Pielęgniarki uważają, że proponowane normy są prawidłowe i - jak informuje Grażyna Gaj z Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych - teraz walczą o ich rozszerzenie także na szpitale niepubliczne. Związek liczy też na zmianę konstrukcji kontraktów, zawieranych przez NFZ z placówkami. Dzisiaj wyodrębniane są w nim jedynie procedury lekarskie, w efekcie czego - zauważa Grażyna Gaj - lekarze zarabiają nierzadko kwoty niebotycznie wysokie w porównaniu z pensjami pielęgniarek.
- W kontraktach należy wyszczególnić także procedury pielęgniarskie, co umożliwi dostosowanie zarobków do naszych kwalifikacji i wkładu pracy - podkreśla Grażyna Gaj. A swych oponentów położyłaby w oddziale szpitalnym, w którym jedyna pielęgniarka "z obłędem w oczach" biega od pacjenta do pacjenta. - Może wówczas zrozumieliby sens naszej walki - kwituje działaczka związku.
Dorota Stec-Fus
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?