Bardzo się ucieszyłem, gdy trafiłem w gazecie na informację zatytułowaną: "Zmiana zasad egzaminu na prawo jazdy". No, nareszcie - pomyślałem - poszedł ktoś po rozum do głowy i skończy się wypuszczanie na ulice i szosy niedouczonych półanalfabetów samochodowych! Szybko się jednak rozczarowałem, przeczytawszy treść owej informacji. Okazało się, że nikt nie poszedł po rozum do głowy, a jeśli poszedł - to rozumu tam nie znalazł. Na czym bowiem te zmiany polegają? W gruncie rzeczy na zmodyfikowaniu przebiegu egzaminu i to przede wszystkim na placu manewrowym. Dotychczas to egzaminator dyktował zdającemu, jakie manewry ma wykonywać, a teraz będzie zdający losował zestawy zadań i wykonywał te wylosowane. Zmieniono też system sprawdzania umiejętności parkowania, wprowadzono dla tych, co nie zdadzą, jakieś arkusze z wykazem dobrze i źle wykonywanych manewrów (żeby instruktorzy wiedzieli, jak mają kandydata doszkolić), zmieniono reguły powtórnego egzaminu (dla tych, co nałapali za dużo punktów karnych) i dokonano jeszcze parę innych drobnych retuszy. Ale po staremu nikogo nie będzie się egzaminować z umiejętności jazdy w trudnych warunkach, ani sprawdzać, jak zachowuje się na szosie i czy w ogóle umie j e ź d z i ć, czy tylko m a n e w r o w a ć na placyku lub w miejskim ruchu ulicznym. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że te egzaminacyjne "nowości" wymyślono głównie dla ułatwienia przebiegu egzaminu i - jak to powiedział przedstawiciel Małopolskiego Ośrodka Ruchu Drogowego - "przyniosą także zwiększenie liczby pozytywnie zdających". No właśnie! - liczby, a nie poziomu umiejętności...
Bruno Miecugow
A tak już poza tematem ośmielę się zauważyć, iż skrót nazwy tego Małopolskiego Ośrodka Ruchu Drogowego brzmi: MORD...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!