Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy nabytek na wieży mariackiej. Hejnał zagra... Krzysztof Krawczyk

Marzena Rogozik
Marzena Rogozik
Służba. Pokonał rywali, był bezkonkurencyjny w biegu, a jury oczarował grając na trąbce nie tylko hejnał, ale też „Barkę” i „Ciszę”. Krakowska straż pożarna wybrała nowego hejnalistę. Krzysztof Krawczyk jest gotów zmierzyć się nie tylko z 271 schodami, ale i wielką odpowiedzialnością.

Jest krakowskim latarnikiem i strażnikiem symbolicznej melodii grodu Kraka. By dostać się do pracy musi wdrapać się po 271 schodach, a potem 96 razy w ciągu jednej doby odegrać melodię znaną nie tylko pod Wawelem, ale i w całym kraju. Hejnalista to nie zawód, a służba i powołanie. Na wieży mariackiej wyjątkowych trębaczy jest siedmiu, ale kiedy któryś odchodzi na zasłużoną emeryturę, trzeba znaleźć godnego zastępcę. Krakowscy strażacy właśnie znaleźli nowego śmiałka, który będzie kontynuował tradycję.

Uczeń zastąpi mistrza

Nowy hejnalista to wyjątkowy nabytek, głównie z powodu swojego nazwiska. Z wieży mariackiej grał będzie bowiem sam... Krzysztof Krawczyk. Co prawda nie zaśpiewa „Parostatku” jak jego sławny imiennik, ale melodię hejnału odegra po mistrzowsku, bo trąbka to jego pasja.

Krzysztof Krawczyk, który jako jedyny przeszedł wszystkie etapy rekrutacji na nowego hejnalistę, ma 35 lat i pochodzi z Głogoczowa pod Krakowem. Od lat związany jest z lokalną orkiestrą dętą straży pożarnej, w której szkolił go m.in. były hejnalista Zygmunt Rozum. - To właśnie on odszedł niedawno na emeryturę, a mnie udało się pokonać wszystkich konkurentów, dzięki czemu mam nadzieję zajmę jego miejsce. To bardzo symboliczna zmiana, bo uczeń zastąpi mistrza - mówi Krzysztof Krawczyk.

Na wieży nie mamy windy, a do pokonania blisko 300 schodów. Musieliśmy więc sprawdzić, czy kandydat nie podda się w połowie.

Gra w orkiestrze zawsze była jego pasją, a myśl o tym, by zostać hejnalistą od dawna kiełkowała w jego głowie, ale przez kilka lat skutecznie tłumiła ją praca zawodowa, której całkowicie się poświęcił. Trąbka z czasem zaczęła schodzić na dalszy plan. Jednak niedawno marzenia znów wzięły górę, a dwójka maluchów w domu to kolejna motywacja - w końcu po całym dniu służby będzie mógł poświęcić więcej czasu tylko dzieciom.

- Służba na wieży mariackiej to prestiż, bo odgrywa się symboliczną melodię. I to właśnie ja będę miał możliwość tworzenia tej historii i podtrzymywania ciągłości tradycji hejnału. To dla mnie wielki zaszczyt - podkreśla nowy hejnalista.

WIDEO: Hejnał gra Jan Sergiel

Autorka: Marzena Rogozik

By stać się kontynuatorem tradycji Krzysztof Krawczyk musiał pokonać czterech rywali i przejść szereg rozmaitych testów. Łatwo nie było, bo pokonać oprócz konkurencji musiał również własne słabości.

Biegiem pozbył się rywali

Komenda Miejska Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie od kilku miesięcy poszukiwała nowego hejnalisty, ale kandydat miał być nie byle jaki. Musiał przejść prawdziwy casting pod surowym okiem nie tylko kolegów strażaków, ale i profesjonalnego muzyka.

Do konkursu zgłosiło się pięciu śmiałków. Każdy standardowo złożył życiorys oraz pokaźną stertę dokumentacji i zaświadczeń. Byli też przepytywani ze znajomości historii wieży mariackiej i hejnału. Surowa komisja przychylniejszym okiem patrzyła na tych, którzy odbyli kurs gry na trąbce, czy ukończyli szkołę muzyczną, albo posiadali kurs ratownika medycznego (muszą udzielić pomocy gdyby np. turysta stracił przytomność wchodząc na wieżę) czy prawo jazdy kategorii C, CE i DE. Wszystko dlatego, że hejnalista musi być też strażakiem i jeśli będzie taka potrzeba wsiąść do wozu i ruszyć na akcję. Umiejętności kierowania wozem były więc mile widziane.

Służba na wieży mariackiej to prestiż, bo odgrywa się symboliczną melodię. I to właśnie ja będę miał możliwość tworzenia tej historii i podtrzymywania ciągłości tradycji

Kandydaci - mimo że w pracy będą dźwigać tylko trąbkę - musieli przejść próby sprawnościowe: wydolnościową, podciąganie się na drążku i biegi na dystansie 50 i 1000 metrów. - Na wieży nie mamy windy, a do pokonania blisko 300 schodów. Musieliśmy więc sprawdzić, czy kandydat nie podda się w połowie - żartuje kpt. Bartłomiej Rosiek z biura prasowego krakowskiej straży pożarnej. - Najbardziej obawiałem się właśnie tego biegu na 1000 metrów, bo trzeba było morderczego wysiłku, by osiągnąć dobry wynik - przyznaje Krzysztof Krawczyk. - Trenowałem bieganie wokół domu, czułem, że jestem na granicy moich możliwości, ale wygrałem z tymi słabościami i podołałem zadaniu - mówi z ulgą i dorzuca, że 35 lat na karku jednak robi swoje, a kondycja słabnie. I chyba ma rację, bo pozostali konkurenci odpadli właśnie na testach sprawnościowych.

Mimo że biegiem pozbył się konkurencji, resztę zadań i tak musiał wykonać. Ponieważ hejnalista pracuje na wieży na wysokości 54 metrów musiał więc przejść test wysokościowy - wejść na drabinę, 20 metrów nad ziemią, na szczęście z asekuracją kolegów strażaków.

Nowy hejnalista będzie musiał wykazać się jeszcze niebawem umiejętnością ewakuacji. I nie będzie to wcale bieg po schodach na czas, ale zajazd z wieży na linie. To na wypadek, gdyby trzeba było szybko opuścić wieże np. w razie pożaru. Dla Krzysztofa Krawczyka to bułka z masłem, bo pasjonuje się wspinaczką. - Czekam z niecierpliwością na ten pierwszy testowy zjazd z wieży, to będzie spełnienie marzeń, ale i wyzwanie - mówi podekscytowany.

Wirtuoz gry na trąbce

Podstawą jest jednak gra na trąbce, w końcu to będzie główne zajęcie hejnalisty. Kandydat na teście musiał się zaprezentować jak najlepiej, bo jego umiejętności oceniał m.in. emerytowany wykładowca Akademii Muzycznej Jacek Chudziak. - Denerwowałem się, bo nigdy nie występowałem przed komisją, ale w końcu gram od lat, więc po prostu zrobiłem to, co potrafiłem jak najlepiej - mówi Krzysztof.

Na pierwszy ogień poszedł oczywiście hejnał, potem zagrał Barkę, którą słychać z wieży w każdą pierwszą sobotę miesiąca w godzinę śmierci papieża Jana Pawła II i żałobną „Ciszę”. Z wieży gra się bowiem także różne pieśni okolicznościowe. - Na koniec wykładowca poprosił mnie jeszcze bym „wyciągnął” wysokie C, które udało mi się bez problemu i było wisienką na torcie tego przesłuchania - śmieje się nowy nabytek na wieży mariackiej.

Teraz przed Krzysztofem Krawczykiem tylko badania lekarskie, które właśnie wykonuje. Dopiero wtedy oficjalnie i pełnoprawnie podejmie służbę w szeregach strażaków Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie. Na kilka miesięcy trafi jeszcze do Szkoły Aspirantów, by zdobyć niezbędne wyszkolenie strażackie (do tej pory był tylko w Ochotniczej Straży Pożarnej). Najtrudniejsze za nim - teraz zostały tylko formalności.

Hejnalistom się nie nudzi

Jak będzie wyglądać służba debiutującego w roli hejnalisty Krzysztofa najlepiej wie Jan Sergiel, dla którego wieża mariacka od blisko 20 lat jest drugim domem. Zakłada czapkę strażacką, pociąga za sznur i uruchamia dzwon, potem podchodzi do okien i odgrywa hejnał. Na dole turyści i krakowianie machają mu, klaszczą, dziękują, a on odmachuje im trąbką. Dla Jana Sergiela to rytuał, który wcale mu się nie nudzi.

Służba trwa 24 godziny od 7.30 rano. W ciągu doby odgrywa hejnał 24 razy na cztery strony świata (łącznie aż 96 razy podczas jednej służby). Dźwięk płynie na cztery strony - pierwszy na Wawel: dla króla, drugi na Rynek dla włodarzy Krakowa, trzeci na Bramę Floriańską czyli główny trakt wjazdowy - dla gości, a czwarty na plac Mariacki (w kierunku komendy) dla komendanta i kolegów strażaków. Mimo że praca jest monotonna po 20 latach służby, nie narzeka. - W nocy się nie budzę, by grać i nie łapię za trąbkę, więc chyba jest dobrze - śmieje się Jan. Swoją pracę porównuje do zajęcia... latarnika. Żartuje, że to pustelnicza robota, bo są dni, że służbę pełnią we dwóch, ale zwykle jednak w pojedynkę. Mimo wszystko są zalety. - Przez pięć minut z każdej godziny gram hejnał, a resztę czasu mogę poświęcić na ćwiczenie innych pieśni okolicznościowych, albo komponowanie własnych - mówi Jan Sergiel, który od 27 lat uczy także gry na trąbce w orkiestrze dętej, którą prowadzi.

Krzysztof Krawczyk monotonii i latarniczego trybu pracy się nie boi. Dlaczego? Bo... przez kilka lat był w zakonie Franciszkanów. - Jestem więc przyzwyczajony do osamotnienia i powtarzających się czynności, myślę, że bez problemu temu podołam - śmieje się nowy hejnalista.

Sprostać będzie musiał także innym wyzwaniom: grać trzeba niezależnie od tego, czy wieje wiatr, czy sypie śnieg, no i trzeba być punktualnym, bo granie hejnału to dziejowa odpowiedzialność. Po to właśnie na wieży hejnaliści mają zegar, który chwilę przed pełną godziną przypomina im, że już czas. - To bardzo ważne, bo gdybym przysnął, albo się zagapił, to byłby koniec, dziesięć minut po pełnej nie ma już po co wychodzić do okna - żartuje Jan Sergiel, choć żadnemu hejnaliście się to nigdy nie zdarzyło. Krzysztof Krawczyk czuje powagę sytuacji i spóźniać się nie zamierza. - Chcę godnie kontynuować tę tradycję, bo to wielkie wyróżnienie, ale i odpowiedzialność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski