Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy Sącz. Areszt w autobusie za jazdę na gapę dla matki z dziećmi

Iga Michalec
Iga Michalec
Małgorzata Pyszyńska wysłała do prezesa MPK skargę na dwóch kontrolerów, którzy 4 października zatrzymali ją w autobusie nr 23
Małgorzata Pyszyńska wysłała do prezesa MPK skargę na dwóch kontrolerów, którzy 4 października zatrzymali ją w autobusie nr 23 Iga Michalec
Małgorzata Pyszyńska: Kontrolerzy nie słuchali moich tłumaczeń. Zamknęli autobus. Bałam się. Pasażerka dostała 420 złotych mandatu za brak biletu i za to, że kierowca nie kontynuował jazdy.

Małgorzata Pyszyńska, matka dwóch dziewczynek w wieku dwóch i trzech lat wzdryga się na wspomnienie tego, co przeżyła 4 października w miejskim autobusie MPK. Sądziła, że szybko dotrze ze zmęczonymi dziećmi do domu. Stało się jednak inaczej. Przez 40 minut czekała z córkami w autobusie, kierowcą i dwoma kontrolerami biletów na przyjazd policji. Patrol wezwali bileterzy, bo kobieta przyłapana na jeździe bez biletu nie chciała się wylegitymować.

Pilnowała dzieci

Pyszyńska przyznaje, że nie miała biletu w chwili kontroli.

Kara za to wynosi 84 zł, jeśli gapowicz płaci na miejscu, albo 140 zł, gdy dostanie mandat pocztą. Za spowodowanie bez uzasadnionej przyczyny zatrzymania lub zmiany trasy przejazdu autobusu trzeba dopłacić dodatkowo 280 zł. Tego właśnie pani Małgorzata nie rozumie i z tym się nie zgadza, bo nie zatrzymała autobusu, a została obciążona kosztami.

Sądeczanka regularnie korzysta z komunikacji miejskiej. W środę 4 października trzykrotnie jechała autobusami. W portfelu miała trzy skasowane bilety. Około godz. 18.30 na przystanku przy ul. Nadbrzeżnej wsiadła do autobusu linii 23 nie miała biletu. Nie podeszła też, gdy pojazd ruszył do kierowcy, żeby go kupić. Twierdzi, że to nie była jej zła wola, chciała najpierw posadzić córeczki, które są dosyć ruchliwe, nie chciała, żeby upadły w trakcie jazdy czy hamowania.

- Autobus ruszył z przystanku na ul. Nadbrzeżnej, przejechał z impetem, nie zatrzymując się na następnym przystanku, pokonał ulicę i zatrzymał się na światłach. Pod galerią nikt nie wsiadał, więc nie przystanął na dłużej. Nie miałam możliwości zostawić córek - twierdzi kobieta.

Pani Małgorzata utrzymuje, że w tym czasie w autobusie jechało tylko dwoje innych pasażerów, starsza pani i chłopiec w słuchawkach, którzy siedzieli z tyłu autobusu.

- Nie miałam kogo poprosić, żeby kupił mi bilet u kierować, albo popilnował dzieci - mówi.

Autobus przejechał kolejny przystanek przy ul. Lwowskiej i Szarych Szeregów nie czekał, więc, kierowca się nie zatrzymał się. Na kolejnym przystankiem przy Lwowskiej wsiedli dwaj kontrolerzy.

- Widząc tych panów sama podeszłam i powiedziałam im, że nie mam biletu, bo musiałam trzymać dzieci, bałam się o bezpieczeństwo córeczek. Czy to tak trudno zrozumieć? Jeden z kontrolerów oznajmił, że za brak biletu, zgodnie z obowiązującymi przepisami muszą mi wypisać mandat i poprosił o dokumenty - relacjonuje pasażerka.

Nie pokazała dowodu

Małgorzata starała się, jak mówi wyjaśnić kontrolerom, że nie kupiła biletu, nie dlatego, że taki był jej kaprys. Przekonywała, że nie jest notoryczna gapowiczką i pokazała trzy bilety kupione w tym dniu.

Była coraz bardziej zdenerwowana, bo kontrolerzy nie przyjmowali żadnych jej argumentów. Podczas tej dyskusji autobus dojechał do końcowego przystanku przy ul. Sucharskiego, gdzie zakończył kurs.

- Panowie nie słuchali ani moich argumentów, ani próśb, żeby mnie wypuścili z autobusu, bo dzieci chcą wysiąść. Wtedy kierowca zamknął wszystkie drzwi, a kontrolerzy kazali mu przygasić światło w pojeździe. Zażądali ode mnie okazania dokumentu tożsamości. Poirytowana nie chciałam im się wylegitymować - przyznaje się pasażerka. - Autobus nie pojechał w dalszą trasę, ale nie ja go zatrzymałam, tylko kontrolerzy - mówi.

Zgodziła się na przyjazd policji, bo uważała, że pomogą jej wytłumaczyć sytuację i załatwić sprawę polubownie.

- Nie jestem żadną oszustką - mówi kobieta.

Policjantom podała swoje dane i w końcu została wypuszczona z dziećmi z autobusu. Całe zajście trwało ponad 40 minut.

Na panią Małgorzatę nałożono mandat w kwocie 420 złotych (140 za brak ważnego biletu i 280 zł za zatrzymanie autobusu). Sądeczanka uważa, że to niesprawiedliwa kara. Nie rozumie, czemu musi płacić za zatrzymanie autobusu bez uzasadnionej przyczyny, kiedy to nie ona go zatrzymała.

Kontrolerzy robili co trzeba

Andrzej Górski, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Nowym Sączu wyjaśnia, że Ustawa Prawo Przewozowe jasno precyzuje, że w sytuacji, gdy pasażer nie chce się wylegitymować i podać swoich danych do wystawienia mandatu, wzywana jest policja. Prawo mówi również, że osobę jadącą bez ważnego biletu, która nie chce się wylegitymować przetrzymuje się w pojeździe do przyjazdu policji, albo w miejscu, w którym ma przebywać do czasu przybycia funkcjonariuszy. Może to byś na przykład przystanek autobusowy.

- Nie byłoby problemów, gdyby ta pasażerka poddała się kontroli i podała swoje dane osobowe - stwierdza prezes. Wtedy ta procedura zakończyłaby się szybciej i bez zbędnego stresu dla niej i dla dzieci. Nie trzeba byłoby zatrzymywać pojazdu i wzywać policji. Oczywiście będziemy szczegółowo wyjaśniać sprawę - zapewnia nas prezes MPK.

Pasażerka podała numery służbowe kontrolerów. Są to pracownicy zatrudniani na zlecenie. MPK ma takich ośmiu.

Leszek Jastrzębski, miejski rzecznik konsumenta w Nowym Sączu uważa, że osoba jadąca bez ważnego biletu, która dodatkowo podczas kontroli nie chce się wylegitymować, powinna się liczyć z konsekwencjami.

- Musi sobie zdawać sprawę, że narusza obowiązujące przepisy. Na taką sytuację nie ma jednak prostych odpowiedzi. Przepisy są przepisami. Kontrolerów biletów obowiązują określone reguły postępowania. Myślę, że oni wypełnili swoje obowiązku jak należy - mówi rzecznik.

Jastrzębski uważa, że w zaistniałej sytuacji lepszym rozwiązaniem było to, że kobieta z dziećmi oczekiwała na przyjazd policji w autobusie, niż gdyby miała stać w chłodny październikowy wieczór z dziećmi i kontrolerami na przystanku. Dzieci mogłyby się przeziębić.

Odrębną kwestią pozostaje czy powinno się zdenerwowaną matkę dwójki maluchów obciążać kosztami zatrzymania autobusu.

- Jeśli opłata okaże się nieuzasadniona, to ją anulujemy - zapewnia prezes MPK.

WIDEO: Magnes. Kultura Gazura - odcinek 22

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Nowy Sącz. Areszt w autobusie za jazdę na gapę dla matki z dziećmi - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski