Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

NOWY SĄCZ. Incydent na koncercie w MOK

WCH
NOWY SĄCZ. Incydent na koncercie w MOK

Sokoliki odleciały

NOWY SĄCZ. Incydent na koncercie w MOK

Sokoliki odleciały

Do nieprzyjemnego zgrzytu doszło podczas poniedziałkowego koncertu chórów "ECHO II" z kościoła św. Kazimierza i "Sokolików" z MCK "Sokół", występujących w Miejskim Ośrodku Kultury w Nowym Sączu.

Prowadzący "Sokoliki" Mieczysław Sokołowski nie zgodził się, by w części programu jego dzieci śpiewały bez podium. Schody usunięto na pokaz kolędniczy. Dzieci z chóru zostały w trakcie programu zabrane z widowni. Nikt nie chce wziąć odpowiedzialności za to, co się stało.
   Koncert rozpoczął się elegancko, według ustalonego scenariusza. Najpierw zaśpiewały "Sokoliki", ukochane dzieci nestora sądeckich pedagogów muzycznych Mieczysława Sokołowskiego. Po nich wystąpił chór parafialny z kościoła św. Kazimierza "ECHO II" pod dyrekcją Mariana Salamona. Dalej się posypało.
   - Zgodnie ze scenariuszem, mieliśmy śpiewać kolędy z widownią. Część "ECHA II" miała stanąć z tyłu na podium, a z przodu miałem ustawić w rzędach moje "Sokoliki", lepszych z tyłu, wyżej, nieco mniej doświadczonych chórzystów z przodu. Ci z przodu słuchają tych z tyłu i osiągam wtedy zamierzony efekt artystyczny - tłumaczy Mieczysław Sokołowski. - Ku mojemu zdziwieniu, podium zostało usunięte, a kurtyna zasłonięta. Czekałem, że może to tylko chwilowa przerwa. Nie mogłem dopuścić do tego, żeby bez podium jedne dzieci śpiewały drugim w tył głowy.
    Prowadzący koncert Janusz Michalik zachęcał bez skutku dyrygenta, żeby odpuścił sobie podium i dał szansę dzieciom. Kierownik "Sokolików" jednak zabrał swoje dzieci z koncertu.
   - Szanuję swoich chórzystów i to, czego się nauczyli. Nie mogłem pozwolić na taką improwizację - powiedział nam wczoraj Mieczysław Sokołowski.
   - Na szczęście sytuację załagodziła Barbara Sokołowska, która siadła do instrumentu i poprowadziła śpiew widowni - mówi Janusz Michalik.
   - Ja nie przygotowywałem scenariusza koncertu - _dystansuje się dyrygent chóru "ECHA II" Marian Salamon.
   
- Reżyserowałem z Wiesławem Kądziołką końcowe przedstawienie kolędnicze chórzystów, to prawda. Na pewno dla przygotowania scenografii podium trochę by przeszkadzało. Było jednak ustalone, że wspólny śpiew kolęd z widzami będzie z podwyższenia. Nie wiem, kto zadecydował o jego usunięciu _- tłumaczy Józef Unold. - Rozumiem pana Sokołowskiego, choć może niepotrzebnie tak ostro zareagował.
   - Ja tylko prowadziłem koncert. Nie mam nic do podium - zaprzecza Janusz Michalik. - Trzeba było go usunąć, bo przeszkadzały w przygotowaniu następnego występu. To logiczne.
   Kolędników nagrodzono oklaskami. Nieco poprawiły nastrój po odlocie "Sokolików". Incydent podzielił widownię. Jedni uważają, że występ dzieci trzeba traktować poważnie. Inni sugerują uszczypliwie, że koncert zwany "Kolędowe ostatki", to dalszy ciąg meczu drużyn MOK - MCK.
(WCH)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski