Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy Sącz. Podaruj buty bezdomnym

Paweł Szeliga
30-letni Daniel Michalak mieszka w Domu im. Brata Alberta od kilku dni. Wcześniej pomieszkiwał w schronisku w Wałbrzychu. - Panowały tam fatalne warunku, a w Sączu są o niebo lepsze - wyjaśnia
30-letni Daniel Michalak mieszka w Domu im. Brata Alberta od kilku dni. Wcześniej pomieszkiwał w schronisku w Wałbrzychu. - Panowały tam fatalne warunku, a w Sączu są o niebo lepsze - wyjaśnia Fot. Jerzy Cebula
W noclegowni dla bezdomnych zapełniają się łóżka i zaczyna brakować środków czystości. Sądecki Dom Brata Alberta przyjmie każdą ilość proszku i mydeł oraz ciepłą bieliznę i buty.

2500 mydeł i 400 kilogramów proszku do prania potrzebuje Dom Brata Alberta, który jednorazowo może przyjąć 90 bezdomnych. - To roczne zużycie środków czystości, których zawsze najbardziej nam brakuje - mówi Leszek Lizoń, wiceprzewodniczący Stowarzyszenia Emaus, prowadzącego placówkę.

Pierwsze chłodne dni sprawiły, że zaczęli do niej napływać bezdomni. Za dwa, trzy tygodnie dom się zapełni.

W Nowym Sączu lepiej

W ciągu czterech dni do 60 mieszkańców Domu Brata Alberta doszły trzy osoby. Będzie ich przybywać, ponieważ nocą temperatura ma spadać poniżej zera. Ciepły posiłek i dach nad głową znalazł tutaj m.in. 30-letni Daniel Michalak z Wałbrzycha.

- W wałbrzyskim schronisku panował ziąb, a na ścianach był grzyb - opowiada Michalak. - Przyjechałem więc do Nowego Sącza, bo słyszałem, że tutaj warunki są o niebo lepsze. Ciągnęło mnie też do mojej dziewczyny Anny. Mamy synka, 14-miesięcznego Szymona. Poznaliśmy się w Wałbrzychu, niestety w Nowym Sączu nie możemy mieszkać razem.

30-latek stara się sam zarobić na swój pobyt w Domu Brata Alberta. Pracował już w ekipie, która przygotowywała opał na zimę. Przewiózł na taczkach setki kilogramów drewna.

- Mam za to ciepły posiłek i dach nad głową - dodaje Daniel.

Stowarzyszenie Emaus, prowadzące noclegownię dla bezdomnych, musi samo zapracować na utrzymanie domu. Doba kosztuje tutaj 18,50 złotych. Mieszkańcy płacą częścią renty lub emerytury. Za pobyt tych, którzy nie mają żadnych świadczeń, płacą gminy, z których pochodzą. Spora część domowników pracuje w sklepie, w którym sprzedają meble i urządzenia AGD. Sami je naprawiają i przywracają do życia.

Łóżka są, brakuje butów

Leszek Lizoń zapewnia, że nie zabraknie łóżek i materacy. Każdy, kto poprosi o nocleg, dostanie pomoc. Brakuje jednak środków czystości, odzieży i butów. - Ludzie przychodzą często w dziurawych butach, a przecież zbliża się zima - mówi Lizoń. - Dlatego bardzo potrzebujemy ciepłego obuwia. Chętnie przyjmiemy też odzież i każdą ilość środków czystości. Chodzi o mydło, szampony, pasty do zębów, ale także ręczniki czy bieliznę.

Przyznaje, że przed zimą ludzie stają się wrażliwsi na potrzeby bezdomnych. Przywożą ubrania i środki czystości. W minionym roku grupa młodych sądeczan skrzyknęła się na Facebooku i wrzuciła do wspólnej kasy po 100 zł. Za zebraną kwotę kupili szampony, mydła i szczoteczki do zębów. Do paczek włożyli też ciepłe skarpety i rękawiczki. Bagażnik samochodu osobowego, którym zajechali na parking przed Domem Brata Alberta, był wypełniony po brzegi.

- Cieszymy się z każdej spontanicznej akcji - zapewnia Leszek Lizoń. - Wszystkie dary trafiają do naszych mieszkańców. Niektórzy mogą powiedzieć, że to miejsce stało się ich domem, bo żyją tutaj od lat. Najstarszy, Stanisław, jest z nami już siedemnasty rok.

Od nastania pierwszych jesiennych chłodów nie odsyła nikogo, kto zapuka do drzwi i poprosi o nocleg. Minionej zimy w domu znalazło schronienie 97 bezdomnych, a podczas siarczystych mrozów zimą z 2013 na 2014 rok noclegu udzielono setce osób. Łóżka zaczynają się zapełniać jesienią, a robi się ciasno z nadejściem mrozów.

Fakty

160 osób rocznie
Dom im. Brata Alberta działa w Nowym Sączu od 1990 roku. Przyjmuje średnio 160 osób rocznie. Część mieszka tutaj na stałe, angażując się w prace konserwatorskie, naprawę mebli i sprzętu AGD oraz prowadzenie sklepu. Od wiosny do jesieni większość łóżek jest wolna. Część bezdomnych podejmuje wówczas sezonowe prace w rolnictwie i budownictwie. Wracają, gdy praca się skończy, a nadejście chłodów sprawi, że muszą szukać ciepłego lokum. Obecnie najmłodszy z mieszkańców sądeckiego przytuliska ma 19 lat. Dwóch najstarszych, wciąż aktywnych w pracach na rzecz domu, skończyło 72 lata.

Szukali ludzi zimą
Przez kilka lat w zimowe wieczory na ulice miasta wyjeżdżał Patrol Emaus. Pracownicy schroniska przeszukiwali okolice dworców, gdzie najczęściej gromadzili się bezdomni. Penetrowali też pustostany i ogródki działkowe, gdzie szukali schronienia. Od ubiegłego roku patroli już jednak nie ma. Uznano, że lepiej szukać bezdomnych jesienią i wtedy zachęcać ich do wprowadzenia się do schroniska, niż ryzykować, że mogą zamarznąć pod gołym niebem, gdy nadejdą siarczyste mrozy.

(SZEL)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski