Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy sojusz Moskwa-Pekin. Dużo gospodarki, więcej taktyki

Remigiusz Półtorak
Analiza. Jadąc do Chin, Putin chce pokazać zachodnim mocarstwom, że nie jest osamotniony na arenie międzynarodowej. Na krótką metę pewnie mu się to uda. Ale Pekin podbije stawkę.

To pierwsza wizyta kremlowskiego przywódcy poza granicami kraju od czasu, gdy Rosja siłą przejęła ukraiński Krym i zaostrzyła kurs wobec Zachodu. Wizyta nieprzypadkowa. Jest niemal pewne, że Moskwie akurat teraz szczególnie zależało na tym, aby wysłać jednoznaczny sygnał do euroatlantyckich adwersarzy, że potrafi znaleźć sojuszników i to nie byle jakich. Szybko rozwijający się chiński rynek oraz pozycja, jaką Pekin osiągnął w ostatnich dwóch dekadach jest dla wielu obiektem pożądania.

W "normalnych" warunkach trudno przypuszczać, aby dwaj sąsiedzi o tak dużych ambicjach geopolityczno-gospodarczych próbowali bardzo się do siebie zbliżać. Dzisiaj sytuacja jest jednak inna - po tym, jak Kreml doprowadził do największego kryzysu z państwami Zachodu od czasów zimnej wojny.

Rosja i Chiny nie przepuszczają żadnej okazji, aby stanowić dyplomatyczną przeciwwagę dla amerykańskiej hegemonii, od lat współpracują też w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Mało kto pamięta, że Xi Jinping - niedługo po wyborze na prezydenta - pojechał z pierwszą wizytą zagraniczną właśnie do Moskwy, a potem demonstracyjnie odwiedził Putina podczas igrzysk w Soczi.

Dzisiaj skutek jest taki, że - oprócz efektu wizerunkowego dla Rosji - ma być podpisana seria umów gospodarczych, przede wszystkim na dostarczanie Pekinowi rosyjskiego gazu. Moskwa chce w ten sposób pokazać, że nawet jeśli Unia Europejska zmniejszy uzależnienie od surowców ze Wschodu, to znajdą się inni kontrahenci. Innymi słowy, stawką jest zwiększenie i tak dużej już wymiany handlowej między oboma krajami.

W ubiegłym roku wyniosła ona prawie 90 mld dolarów, trzy razy więcej niż wartość obrotów rosyjsko-amerykańskich. Co ciekawe, Putin jeszcze nie wybierał się w zagraniczną podróż z tak potężnym zastępem oligarchów i szefów państwowych spółek. To kolejny pokaz siły. W Szanghaju towarzyszą mu m.in. prezesi Gazpromu i Rosnieftu, czyli firm, na których opiera się rosyjska gospodarka.

Dzisiejsza agresywna polityka Rosjan jest nawet Chińczykom na rękę, bo koncentruje uwagę na kolejnych, nieprzewidywalnych zagraniach Putina.

Tu jednak zaczynają się schody. Kryzys na Ukrainie stawia bowiem władze Chin co najmniej w niejednoznacznej sytuacji. Z jednej strony okazują Putinowi wsparcie, ale z drugiej - mając na uwadze własne problemy z mniejszościami - oficjalnie popierają politykę nieingerowania w wewnętrzne sprawy kraju.

Konflikt rosyjsko-euroatlantycki może też wpłynąć na negocjacje Moskwa-Pekin. Dyplomatycznie przyznał to nawet Jurij Uszakow, doradca Putina ds. polityki zagranicznej, wskazując, wbrew oficjalnemu stanowisku Chin, że chcą one wykorzystać izolację Kremla, aby jak najwięcej wytargować.

I tu jest ostatni element układanki. Rosjanie usilnie przekonują, że finalizacja umów - mających zapewnić ponad bilion metrów sześciennych gazu przez najbliższe trzy dekady - jest na ostatniej prostej, ale porozumienia nie udało się dotychczas osiągnąć mimo kilku lat rozmów. Dlaczego? Bo Chińczycy uważali proponowane ceny za zbyt wysokie. Ktoś musi się więc ugiąć.

Dlatego jednej rzeczy można być niemal pewnym: nawet jeśli dojdzie do podpisania umów i przedstawienia ich jako dowodu na bezprecedensowe zbliżenie Rosji i Chin, na dłuższą metę dwóch silnych graczy tuż obok siebie na pewno nie będzie sobie robiło prezentów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski