Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

NZS. Fenomen na skalę całego bloku sowieckiego

Rozmawiał Włodzimierz Knap
Rozmowa. 17 lutego 1981 r. zarejestrowane zostało Niezależne Zrzeszenie Studentów. Władza bała się NZS i za wszelką cenę chciała je zlikwidować

- Po czterech burzliwych miesiącach od wpłynięcia wniosku do sądu o rejestrację Niezależnego Zrzeszenia Studentów NZS uzyskał podmiotowość prawną. Przez ten czas władze chciały osłabić go, wymusić ustępstwa. Liderzy NZS byli nieustępliwi. W efekcie w statucie NZS nie znalazł się zapis o przewodniej roli PZPR, a w statucie „Solidarności” był. Władza bała się NZS?

- Oczywiście. NZS był przez nią postrzegany jako najbardziej radykalna organizacja antykomunistyczna. I te obawy reżimu wobec NZS były w pełni zasadne.

- Jak w czasie I „Solidarności” NZS był postrzegany?

- Z jednej strony jako swego rodzaju dziecko „S”, a z drugiej - ten ruch studencki bardzo dbał o zachowanie swojej suwerenności. Z tego powodu dochodziło do spięć między przywódcami „S” i NZS nie tylko w okresie I „Solidarności” (1980-1981), lecz też, a może przede wszystkim, w latach 1989-1990.

- Czy NZS można nazwać spadkobiercą SKS?

- W tym sensie, że NZS wzorem SKS chciał być niezależną organizacją studencką, niepodporządkowaną ideologii i strukturom państwa komunistycznego, sprzeciwiającą się rzeczywistości panującej na uczelniach, nad którą ówczesny reżim chciał położyć swoją potężną łapę. I robił to dość skutecznie. NZS chciał tę stęchliznę ograniczyć, wyzwolić się z uścisku narzuconego przez reżim. I też robił to w miarę skutecznie. NZS było fenomenem na skalę całego imperium sowieckiego. Zwrócę przy tym uwagę na fakt, bez którego trudno dziś zrozumieć fenomen NZS w latach 80.

-Mianowicie?

-Polacy byli wówczas społeczeństwem młodym, niezadowolonym z otaczającej ich rzeczywistości. W epoce gierkowskiej rozbudzone zostały aspiracje młodego pokolenia, których władze nie były w stanie spełnić. Jednocześnie partia dążyła do przejęcia kontroli nad młodymi Polakami. W jej imieniu nad młodymi ludźmi nadzór miały sprawować młodzieżowe przybudówki komunistyczne, w tym działające na uczelniach. Powstanie NZS w sposób poważny niszczyło ów patologiczny system. Oficjalna organizacja studentów, czyli SZSP, choć była liczniejsza i dysponowała nieporównywalnie większym majątkiem, przy NZS znaczyła niewiele.

- Jakie miejsce zajmował krakowski NZS na tle całej organizacji?

- Ogromne. Zaczęło się od 1977 r., gdy po śmierci Stanisława Pyjasa powstał SKS, organizacja, która nie miała odpowiednika w całym bloku sowieckim, a we wrześniu 1980 r. jej działacze mieli duży udział w powstaniu NZS. Ranga krakowskiego NZS wynikała również z faktu, że Kraków był silnym centrum życia studenckiego. Na przełomie lat 70. i 80. studiowało w nim 37-40 tys., około jedna dziesiąta wszystkich ówczesnych studentów.

- Jarosław Guzy, student z UJ, w kwietniu 1981 r. na I Zjedźcie NZS, który odbył się auli krakowskiej WSP, został szefem całej organizacji. Dlaczego on, bo w Krakowie było przynajmniej kilku bardziej znanych działaczy, np. Jan Rokita, Jarosław Zadencki czy Bogdan Klich?

- On zawsze się z tego tłumaczył. Najprościej jego wybór można wytłumaczyć docenieniem wagi krakowskiego NZS, wkładu SKS, którego źródło biło w Krakowie. Dodam, że Jarosław Guzy okazał się dobrym przewodniczącym NZS.

- Jak układały się relacje między krakowskim NZS a kierownictwem małopolskiej „S” i „S” z Huty im. Lenina?

- Były naprawdę znakomite, często oparte na osobistej zażyłości, przyjaźni. Takie były przede wszystkim stosunki między działaczami NZS a członkami „Solidarności” z HiL-u. Ciekawe jest to, że w czasie strajków studenci z NZS dostawali większą pomoc ze strony „Solidarności” z HiL-u niż ze strony „Solidarności” uczelnianej, to jest ze strony profesorów, a szczególnie adiunktów, którzy mocniej niż profesura angażowali się w działalność związkową. W czasie strajków jesiennych (1981 r.) władze „S” uczelnianej, szczególnie w UJ, parły w kierunku ich zakończenia, naciskając władze NZS, by strajk został zawieszony.

- Dlaczego „S” uczelniana tak postępowała?

- Bo tego chciała centrala „S” z Lechem Wałęsą na czele. Do tego też namawiał studentów prymas Józef Glemp. Zwrócę uwagę, że sytuacja powtórzyła się w latach 1988-1989. Wtedy też, a nawet sporo silniej niż w 1981 r., doszło do zderzenia między postawą liderów „S” a młodymi ludźmi, w tym z NZS, niechcących iść na porozumienie z władzami komunistycznymi. NZS pod koniec istnienia PRL, od Okrągłego Stołu, należał do tych organizacji, które nazywano niekonstruktywną opozycją, podobnie jak np. WiP, KPN czy PPS. Ich działacze byli rozpracowywani przez SB do wiosny 1990 r.

***

Dr hab. Henryk Głębocki, historyk z UJ, autor m.in.: „Studencki Komitet Solidarności w Krakowie 1977-1980”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski