Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O dziewczynie, która nie marnuje czasu, a jej świat ma wiele barw

Majka Lisińska-Kozioł
Magda bardzo lubi małego Mikołaja
Magda bardzo lubi małego Mikołaja Archiwum Findacji Alma Spe
Sylwetka. - Bez miłości, nadziei i współczucia nasze życie nie miałoby sensu. Wierzę, że dzięki wolontariatowi i pracy nad sobą nie zagubię swojej wrażliwości na drugiego człowieka - mówi Magdalena Szostak, wolontariuszka domowego hospicjum dla dzieci "Alma Spei"

Magda to osoba zajęta i uśmiechnięta. Studiuje inżynierię materiałową na III roku AGH. A że lubi zdawać egzaminy, dawno ma za sobą zimową sesję. Mogłaby poleniuchować. - Szkoda czasu - mówi jednak. I działa.

Zaczęła jeszcze w II LO im. Sobieskiego. - Byłam w drugiej klasie. Opiekun wolontariatu zorganizował spotkanie informacyjne. Chodziło o to, żeby pomóc dzieciom z domowego hospicjum "Alma Spei" - mówi.

Od tamtej pory minęło pięć lat, a jednak zaproszenie do udziału w konkursie "Barwy Wolontariatu" zaskoczyło ją. Uznała jednak, że może jest pora, by zastanowić się nad wyborami, których dotąd dokonała. Pomyślała, podsumowała i podzieliła świat wolontariuszki na kolory.

Biały
- Biały kojarzy mi się z niewinnością, czystością i ze szpitalem. A dla dzieci z hospicjum domowego "Alma Spei" wszystko zaczyna się w szpitalu. To tam dostają diagnozę - wyrok. I pewnie w szpitalu kończyłoby się dla nich to "wszystko", gdyby nie fundacja, która zapewnia im sprzęt i opiekę medyczną - tak, żeby swój czas - krótszy albo dłuższy - mogły spędzić we własnych domach.

Dla mnie, jako wolontariuszki, też wszystko zaczęło się od białego, czyli od małej kartki z napisem "Porozumienie o współpracy". Magda mówi, że białą plamę miała też w głowie, gdy w 2010 roku zgłosiła się do hospicjum. Nie wiedziała jeszcze wtedy, jak będzie pomagać. I dlaczego.

Żółty
- Nie przepadam za tym kolorem. Oznacza dla mnie przede wszystkim egoizm i chęć przykucia uwagi. I chyba właśnie tak podchodziłam do wolontariatu na początku. Kalkulowałam, na ile może mi się przydać lepsza ocena z zachowania, zwolnienie (najlepiej z tych mniej lubianych lekcji), uznanie w oczach innych. Moje koleżanki się zapisały, a ja nie chciałam być gorsza.

I Magda dołączyła do przyjaciółek. Chciały pomagać, ale cieszyły się też, że spędzą razem więcej czasu. - W naszej naturze jest interesowność - mówi dzisiaj dziewczyna. - Więc zastanawiałam się wtedy, że skoro nie dostanę wynagrodzenia za swoją pracę, to co dostanę?

Pomarańczowy
- Cieplejszy niż żółty, dla mnie jest symbolem radości z pomagania, z bycia z innymi ludźmi. Bo tylko tak człowiek uczy się pozytywnego patrzenia na świat, szukania zalet, zamiast ciągłego dopatrywania się wad. Tak uczy się empatii i tolerancji. No i pomarańczowy jest przedsmakiem czerwonego.

Czerwony
- To energia, emocje, miłość. Spotkania z chorymi dziećmi dodają mi energii. One walczą każdego dnia, żeby żyć. To mnie zdumiewa i zachwyca. Dopiero wśród chorych dzieci i ich niezwykłych rodziców młody człowiek - taki jak ja - uświadamia sobie, że prawdziwa miłość nie żąda niczego w zamian, jest cierpliwa, mężna, nie szuka poklasku.

Rodzice podopiecznych domowego hospicjum to w moich oczach herosi. Codziennie karmią, przewijają, odsysają, masują, myją. Muszą być silni, bo wiedzą, że ich córeczki albo synkowie zostaną z nimi krótko. Tacy rodzice pokazują, czym jest miłość bezwarunkowa. Dlatego w logo naszej fundacji widnieje czerwone serce, a w jego środku - chore dziecko. Darzę ich szacunkiem i staram się od nich uczyć miłości.

Fioletowy
- Miłość musi inspirować, a dla mnie inspiracja i kreatywność mają kolor fioletowy. Będąc wolontariuszką, studentką, córką i siostrą (mam pięcioro rodzeństwa), nauczyłam się precyzyjnie planować czas, ale też przekonałam się, że niemal każdy problem organizacyjny udaje się rozwiązać. No i odkryłam, że drzemie we mnie wiele cech, o które bym siebie nie podejrzewała. Doceniłam współdziałanie, bo najlepsze pomysły zwykle rodzą się w czasie narad i burzy mózgów wielu wolontariuszy. Inspirujemy się nawzajem.

Pierwszym testem na kreatywność była akcja mikołajkowa, kiedy to trzeba było założyć kostiumy, rozdawać prezenty i wymyślać zabawy. - Odwiedziliśmy wtedy Szymka. Jest zdrowy, ale miał chorą siostrzyczkę i braciszka. Oboje już dzisiaj są w Niebie. Potem byliśmy u Kacpra i Marysi. Miałam skrzydła i strój aniołka, a Ola była Świętym Mikołajem. Potem daliśmy serię przedstawień na kanwie wierszy - Brzechwy, Tuwima i Chotomskiej. Nigdy bym nie pomyślała, że mogę występować przed tak wymagającą publicznością, jaką są dzieci. A tymczasem wskakiwałam w strój klowna albo smoka bez tremy - dzieci się zaśmiewały, a ja byłam szczęśliwa.
Tak jak rodzice Magdy. Zawsze wiedzieli, że potrafi ona pomagać, bo współczucie dla drugiego człowieka wyniosła z domu. Widziała wiele razy, że jej mama nigdy nie przechodzi obojętnie obok potrzebującego człowieka. Tak było po powodzi, tak jest, gdy sąsiadom czy znajomym przytrafia się jakieś nieszczęście.

Granatowy
- Ten kolor chyba już zawsze będzie kojarzył się z nauką. Im dłużej jestem w wolontariacie, tym więcej się uczę, choćby tego, żeby nie narzekać. Mogę przecież chodzić, mówić i jeść, na co mam ochotę. Mogę robić, co chcę, jestem zdrowa. A im więcej umiem, tym lepiej mogę coś przekazać innym. Zwłaszcza że ludzie mało wiedzą na temat hospicjum - to trudny temat, więc raczej się go nie porusza w zwykłych rozmowach.

Dlatego bardzo spodobał mi się projekt "Sprzedawca czasu", w którym staraliśmy się w przystępny sposób pokazać uczniom, że chore dziecko chce żyć normalnie i chce być traktowane jak reszta ludzi. Podobnie jest ze zdrowym rodzeństwem hospicyjnych dzieci - bracia albo siostrzyczki często czują się odrzucone przez rówieśników. Trzeba uczyć młodzież wrażliwości i tolerancji. Bywa trudno, ale nie można się poddawać.

Niebieski
- Niebieski to smutek i refleksja. Bywa, że pędzisz od jednego pilnego zadania do drugiego, spieszysz się na przystanek, lecisz na uczelnię - gdy nagle dostajesz wiadomość: nie żyje Ania, Michał, Krzyś… - opowiada Magda - To chwile, kiedy z człowieka uchodzi powietrze. Zaczyna się zastanawiać nad sensem życia i śmierci. Refleksja jest potrzebna nawet młodym osobom, takim jak ja. Bez niej człowiek może się pogubić.

Jeden zaczyna przed śmiercią uciekać - żyje w świecie, do którego przemijanie nie ma wstępu, walczy o wieczną młodość. A inny śmierć goni - wraz z odejściem bliskiej osoby grzebie też siebie, do końca smutny i nieszczęśliwy. Wolontariusz na ogół nie przeżywa rozpaczy, gdy umiera hospicyjne dziecko. Jedynie smutek i tęsknotę za kimś, kogo już nie ma. Mija on szybciej niż ból rodziców po stracie córeczki lub synka.

Zielony
- To przede wszystkim wiosna, nowe życie i nadzieja. W naszym hospicjum jej nie brakuje. Jest też w nazwie - "Alma Spei" znaczy tyle co "karmiąca nadzieją". Nazwę wymyśliła mama jednej z pierwszych podopiecznych fundacji. Bo bez nadziei nie byłoby miłości. A bez miłości i nadziei życie straciłoby sens.

Czarny
- Czerń łączymy zazwyczaj ze złem. Boimy się mroku, tak jak wszystkiego, czego nie znamy. Dla mnie kolor czarny nie oznacza śmierci. Raczej mur niemożności, obojętności. Bywa, że nawet jeśli ktoś chce pomóc, napotyka gąszcz formalności, więc się wycofuje. Albo zrobi coś dla innych i jest krytykowany - i zniechęca się. Z agresją wobec wolontariuszy spotykam się rzadko, ale czasami podczas kwestowania zdarzały się niemiłe komentarze. Znacznie więcej jest ludzi dobrych, pomocnych.
Dla Magdy gorszy niż agresja jest brak zainteresowania innym człowiekiem.

Przeraża ją znieczulica, niewrażliwość. I przykro jej patrzeć na ludzi, którym się nic nie chce, których żadną siłą nie da się zmusić do działania. - Słuchałam kiedyś bardzo ciekawej wypowiedzi o. Adama Szustaka, dominikanina. Mówił, że lenistwo nie jest marnowaniem czasu tylko brakiem miłości. Przez lenistwo, zaprzestanie walki z samym sobą, dopuszcza się do siebie złe rzeczy. Wierzę, że dzięki wolontariatowi i pracy nad sobą nie popadnę w lenistwo i nie zgubię swojej wrażliwości na drugiego człowieka.

***
Na studia Magda dojeżdża codziennie godzinę w jedną stronę. Czas w busie wykorzystuje na naukę. Bo Magda uwielbia swoje studia. Za rok ma egzamin inżynierski. Z czasem, kto wie, może nawet doktorat. Oprócz studiów i wolontariatu ma też inne zajęcia i obowiązki.

Uczy się języka angielskiego i właśnie zaliczyła kurs dla rolników. - Mieszkam w Pierzchowie, rodzice mają 30-hektarowe gospodarstwo, więc staram się im pomagać. Rzadko wyjeżdżam na letnie wakacje, bo w tym czasie jest najwięcej pracy w polu. A że ją lubię, to umiem zrobić wszystko, co trzeba, nawet wydoić krowę.
Jako najstarsza domu zajmuje się też rodzeństwem. Najmłodsza Julcia ma dopiero 4 latka.

Pracy w kuchni przyszła pani inżynier też się nie boi. Jak trzeba, ugotuje, ale woli piec. Jej popisowym deserem jest snickers - pracochłonny, ale pyszny. To opinia rodziny i znajomych, którzy próbowali.

A chłopak od serca pojawił się już na widoku? - No, właśnie na chłopaka nie mam na razie czasu.

W powyższym artykule wykorzystałam fragment pracy Magdy Szostak, wysłanej na konkurs "Kolory Wolontariatu".

Barwy wolontariatu
Magdalena Szostak zajęła drugie miejsce w małopolskim etapie XIV edycji konkursu "Barwy Wolontariatu". W marcu będzie reprezentowała nasz region na ogólnopolskiej Gali Wolontariatu w Warszawie. Podczas małopolskiej gali wyróżnieni zostali również inni wolontariusze "Alma Spei": Marta Kondratowicz, Agnieszka Dąbrowska oraz grupa rodzinna "Beata i Piotr Saługa".

Konkurs, organizowany przez Ogólnopolską Sieć Centrów Wolontariatu, pokazuje wielobarwność i różnorodność działań społecznych oraz aktywności wolontariuszy, którzy są obecni niemalże we wszystkich sferach życia społecznego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski