Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O Klekocie, który wybrał wolność

Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
Klekot na podwórku jeszcze jako bardzo młody ptak
Klekot na podwórku jeszcze jako bardzo młody ptak Fot. archiwum
Giebułtów. Wyczerpanego bociana, który znalazł się poza gniazdem odchowali ludzie. Gdy dorósł, odleciał z posesji z innymi bocianami

Było późne popołudnie, gdy kobieta, wracająca ze sklepu usłyszała skrzeczenie w sąsiedztwie bocianiego gniazda. Na dole zauważyła podrośniętego bociana. Ptak miał już zalążki piór, ale był bardzo słaby, nie podnosił głowy. - Podejrzewamy, że ptaka mogli wyrzucić z gniazda rodzice, którzy nie byli w stanie wykarmić czwórki piskląt.

Było akurat bardzo sucho, mogło być mniej pokarmu. A bociany mają takie zwyczaje, że jeżeli nie dają rady wykarmić dzieci, pozbywają się najsłabszego, by uratować pozostałe - opowiada Marta Hałat, do której trafił wycieńczony bocianek.

To ona podjęła się roli karmicielki dla skrzydlatego gościa, którego nazwali Klekot. Początki były trudne. Ptak nie chciał otwierać dzioba, trzeba było wkładać mu pożywienie na siłę. - Na początku karmiliśmy go głównie kupowanymi w sklepie drobiowymi sercami. Gdy się wzmocnił i był w stanie jeść samodzielnie, dostawał myszy - mówi.

Wiedzę o bocianim jadłospisie (który wbrew obiegowym przekonaniom wcale nie składa się głównie z żab) czerpali z internetu. Coś doradził również brat pani Marty, który interesuje się ornitologią. Skąd brali myszy dla Klekota? Okazuje się, że z kilku źródeł. Częściowo posiłki zapewniali sąsiedzi, którzy u siebie łapali myszy w łapki i przynosili boćkowi. W domu, do którego trafił ptak, jest też spora kocia rodzina.

Kocia mama często uczyła swoje dzieci polowań, dostarczając im żywe jeszcze gryzonie. Po każdej lekcji „pomoce naukowe” - o ile udało się je kotom odebrać - trafiały do dzioba. Raz Klekot otrzymał nawet myszy mrożone, zamówione na popularnym portalu internetowym. Jego wyżywienie wcale nie było tanie, kosztowało około 40 złotych tygodniowo.

- Z czasem zaczął sam łapać ślimaki. Jak był głodny, a jeszcze nie umiał latać, przychodził pod drzwi po jedzenie. Gdy nauczył się latać, sam szukał sobie pokarmu na łąkach. Czasem nie było go cały dzień, ale na noc zawsze wracał i spał na kominie - opowiada Marta Hałat.

Klekot nie ze wszystkimi podwórkowymi zwierzętami wszedł w komitywę. Tolerował tylko jednego psa i koty. Przed innymi psami uciekał. Z kurami w ogóle się nie zadawał: dziobał je i straszył. Poza tym jednak nie wykazywał żadnych zachowań agresywnych. Gdy małe dzieci bawiły się w jego pobliżu, nie zwracał na nie specjalnej uwagi. Gdy zaczynały grać w piłkę, wolał się odsunąć na bok. Chętnie korzystał natomiast z natrysku-kwiatka, którego używał do kąpieli.

Z czasem bocian stał się popularny. Podczas gminnych dożynek gospodynie z Giebułtowa poświęciły mu nawet jedną z przyśpiewek: „U radnego Heńka na słupie bociany, przyrost naturalny będzie więc nam dany. Każdy chłop się stara, poty swe wylewa, woli 500 plus niż chodzić wciąż do chlewa” - zaśpiewały.

- Bociany korzystają z gniazda na terenie mojej posesji od trzech lat. Rok temu też jeden został wyrzucony, był ranny i zabrało go pogotowie ornitologiczne - mówi Henryk Huma, przewodniczący Rady Gminy Książ Wielki; na jego posesji znajduje się bocianie gniazdo.

Od czasu do czasu Klekota odwiedzali rodzice i rodzeństwo. Przechadzali się wtedy po pobliskich łąkach. Po każdych takich odwiedzinach bocian wracał jednak na noc na „swój” komin. Aż pewnego dnia nie wrócił.

- Byliśmy zaskoczeni, myśleliśmy, że z nami zostanie. W tej chwili nie wiemy, co się z nim dzieje, chociaż dochodziły nas głosy, że był widziany w Książu Wielkim. Martwimy się o niego, bo nie boi się ludzi - mówi pani Marta.

Sprawę na wpół oswojonego bociana zgłosili sołtysi na sesji Rady Gminy w Książu Wielkim. Ptak był widziany w centrum Książa. A potem słuch po nim zaginął. - Szkoda byłoby, gdyby stało mu się coś złego. Najlepiej byłoby, gdyby na zimę trafił na podwórko, na którym się wychował - mówi Henryk Huma.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski