Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O kłos od mistrzostwa

MARO
Wisła Kraków - Amica Wronki 2-1 (0-0)

Wisła Kraków - Amica Wronki 2-1 (0-0)

Wisła Kraków - Amica Wronki

    0-1 Zieńczuk 79 min
   1-1 Frankowski 88 min
   2-1 Kłos 90 min
   WISŁA (4-4-2)
   Majdan 7
   Baszczyński 6
   Głowacki 7
   Kłos 8
   Mijailović 7
   (56 Stolarczyk)
   Uche 7
   Szymkowiak 7
   Cantoro 7
   Brożek 6
   (73 Edno)
   Żurawski 6
   Gorawski 6
   (67 Frankowski) 8
   AMICA (4-4-2)
   Szamotulski 6
   Skrzypek 7
   Dżikia 7
   Djoković 7
   Dudka 7
   Bartczak 6
   (46 Sobociński) 6
   Bąk 6
   Dembiński 6
   Zieńczuk 7
   (86 Kucharski)
   Kryszałowicz 5
   (46 Burkhardt) 7
   Dawidowski 7
   Sędziowali Krzysztof Zdunek oraz Konrad Sapela i Radosław Siejka (wszyscy z Łodzi). Żółte kartki: Gorawski (17, za uderzenie Dudki), Szymkowiak (32, za krytykowanie orzeczeń sędziego), Głowacki (63, za faul na Dawidowskim), Kłos (69, za faul na Dawidowskim), Cantoro (81, za faul na Sobocińskim) - Szamotulski (39, za opóźnianie gry), Bąk (40, za faul na Szymkowiaku), Djoković (47, za faul na Szymkowiaku), Dawidowski (70, za krytykowanie orzeczeń sędziego). Widzów 10 000.
   Wisła Kraków pokonała w meczu 17. kolejki ekstraklasy piłkarskiej Amikę Wronki. Decydującą bramkę dla krakowian zdobył w doliczonym czasie Tomasz Kłos. Po tym horrorze zakończonym radosną dla "Białej Gwiazdy" puentą, Wisła ma przewagę 4 punktów nad Legią i 6 nad Amiką. Patera za mistrzostwo Polski zdaje się lubić podwawelski gród.
   Stawka spotkania w pierwszych minutach usztywniała mięśnie piłkarzy. Dominowały zagrania bezpieczne, w których rozwaga górowała nad ryzykiem. Ze strony Amiki w pobliżu bramki rywala znalazł się Bartczak, jednak zagłówkował bardzo niecelnie; na drugim krańcu obrońcy wronczan wyłuskali piłkę spod nóg Żurawskiego.
   Po 13 minutach wiślacy przeprowadzili popisowy atak. Szymkowiak w środku pola zrobił przewagę liczebną, podał do Żurawskiego, a ten sprytnie odegrał na skrzydło do Gorawskiego. Napastnik "Białej Gwiazdy" powinien strzelać, jednak przełożył piłkę na lewą nogę i jego uderzenie zablokował Djoković. Futbolówka trafiła jeszcze pod nogę Szymkowiaka, który strzelił anemicznie i Szamotulski wyłapał piłkę.
   Atmosfera na trybunach, i tak nadzwyczaj gorąca, podniosła się, gdy arbiter ukarał żółtą kartką Gorawskiego. Wychodząc na czystą pozycję uderzył on Dudkę, zatem reakcja sędziego była prawidłowa. Rozpalony Szymkowiak przestał nad sobą panować. Miał pretensje do Zdunka, arbiter musiał uspokoić go wkrótce kartonikiem.
   Wisła, ewidentnie dążąca do zdobycia gola, osiągnęła sporą przewagę. Szymkowiak z rzutu wolnego nieznacznie przestrzelił, akcję Szymkowiaka z Brożkiem przerwali rywale, zaś gdy Szamotulski przed siebie wybił piłkę po dośrodkowaniu Szymkowiaka, uderzenie Żurawskiego ofiarnie przyjął na siebie Djoković.
   W 38 min Gorawski niedokładną główką zniweczył dobrą centrę Uche; wiślacy do szczęścia mieli blisko. Niemniej po chwili drugą ładną akcję przeprowadziła Amica. Z szybkim Dawidowskim nie mógł poradzić sobie ani Głowacki ani Mijailović; płaskiej wrzutki Bąka nie przeciął jednak żaden z partnerów.
   Tuż przed końcem pierwszej połowy Szymkowiak dośrodkował z rzutu wolnego, Uche wysoko wyskoczył... piłka odbiła się od słupka, a Zieńczuk uprzedził Baszczyńskiego. Bliźniacza akcja w 48 min - Szymkowiak centrujący na głowę Uche - wymagała interwencji Szamotulskiego.
   Kwadrans pomiędzy 45 a 60 minutą pokazał, że dyktującą warunki gry Wisłę pierwsza połowa kosztowała mnóstwo sił, a Amica nie ma zamiaru zmieniać taktyki. Stefan Majewski przyjechał do Krakowa przede wszystkim po remis. Po godzinie gry wronczanie wyprowadzili kontrę. Głowacki przegrywał pojedynek szybkościowy z Dawidowskim, więc go sfaulował. Mogła być czerwona, była żółta kartka. Publika jednak wiedziała "swoje": huragan protestów rozległ się w 66 min, gdy Uche strzałem głową pokonał Szamotulskiego, lecz sędziowie odgwizdali spalonego. Jeszcze głośniej zrobiło się w 74 min. Frankowski padł po starciu z Dżikią. Karnego nie było.
   Strzały Zieńczuka i Burkhardta, coraz większa luka między obroną a pomocą Wisły sygnalizowały, że Amica nabiera ochoty na trzy punkty. W 79 min Dembiński pięknym prostopadłym podaniem uruchomił Zieńczuka, który miał kilka metrów przewagi nad Baszczyńskim. Obrońca Wisły desperacko biegł za rywalem, ale go nie dogonił. Interweniując wślizgiem, Baszczyński już nie pomógł Majdanowi. Piłka wpadła do siatki.
   Wisła zdawała się tracić nadzieję. Szymkowiak wrzucił piłkę na pole karne do Uche, ten zgasił ją piersią i odegrał do Frankowskiego. Szamotulski nieco się spóźnił, "Franek" przepchnął więc piłkę i sytuacyjnie, z półobrotu uderzył w krótki róg.
   W doliczonym czasie na przedpolu Amiki powstał ogromny kocioł. Piłka wędrowała bilardowo po polu bramkowym, wreszcie dopadł do niej Kłos i piekielnym półwolejem z 14 m przesądził losy spotkania na korzyść "Białej Gwiazdy". Jeśli Wisła obroni tytuł mistrzowski, to spotkanie okaże się kluczowym.
MAREK GILARSKI

Zdaniem trenerów:

Wielka zmiana

   - To był mecz prawdy. W przekroju całego spotkania zasłużyliśmy na zwycięstwo. Mój zespół przez cały czas prowokował, starał się rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. W końcówce spotkania dopisało nam trochę szczęście. Frankowski zrobił wielką zmianę. Jego wejście okazało się trafnym posunięciem. Chciałem pochwalić mój zespół za determinację i walkę do końca. To może być przełomowe zwycięstwo, które doda nam wiary we własne siły. Teraz czeka nas kilka ważnych spotkań, w których będą się rozstrzygać losy tytułu mistrzowskiego - powiedział Henryk Kasperczak, trener Wisły.
   - Do Krakowa przyjechaliśmy po 3 punkty. Mój zespół zrobił wszystko, żeby wygrać. Błąd w obronie w końcówce meczu kosztował nas utratę gola. Piłka jest grą nieprzewidywalną i nie zdołaliśmy nawet uratować remisu, chociaż do końca spotkania pozostały już tylko sekundy. Po tym meczu nasze szanse na mistrzostwo znacznie zmalały, ale dalej będziemy walczyć o jak najlepszą lokatę - stwierdził Stefan Majewski, trener Amiki.(TYM)

11 pytań do... MACIEJA ŻURAWSKIEGO

   3 Z dzieciństwa zapamiętałem...
   ...niewiele, może to, że jak groziło mi lanie od ojca gdy coś przeskrobałem, zamykałem się zawsze w łazience.
   3 Pierwszą łzę uroniłem...
   ...nie przypominam sobie takiego zdarzenia.
   3 W szkole najbardziej lubiłem lekcje...
   ...oczywiście wychowania fizycznego, ale także muzyki, choć nie dlatego, że przepadałem za śpiewem, były jakoś fajnie prowadzone.
   3 Gdybym nie został piłkarzem, byłbym...
   ...motocyklistą i brał udział w wyścigach, nigdy jednak nad tym poważnie się nie zastanawiałem, bo motocykle to przede wszystkim moje wielkie hobby, a piłka nożna przynosi mi dochody.
   3 Sławę, popularność oddałbym za...
   ...szczęście, bo zdrowie jest, zresztą z tym szczęściem nie mogę też do końca powiedzieć, że nie jestem szczęśliwy, ale pamiętam też o tym, że pieniądze nie zawsze idą w parze ze szczęściem.
   3 Jeśli już alkohol, to...
   ...zdecydowanie dobra whisky niż piwo. Alkohol jest także dla sportowców, trzeba jednak pamiętać, gdzie, z kim, kiedy i ile.
   3 W kobiecie cenię...
   ...najbardziej inteligencję, choć dobrze, gdyby wszystko miała i urodę, i inteligencje, była zgrabna, na pewno nie musi być to jakaś miss.
   3 Moim idolem, ulubionym bohaterem jest...
   ...wielokrotny mistrz świata w wyścigach motocyklowych Australijczyk Mike Doohan, gdy on zakończył karierę, kibicuję Włochowi Valentino Rossiemu.
   3 Najchętniej czytam...
   ...prasę codzienną, CKM, Playboya i Vivę oraz pisma poświęcone głównie motocyklom.
   3 Słucham muzyki...
   ...bardzo różnej, z wyjątkiem techno, łatwo wpadającej w ucho, lubię czarną muzykę, a także utwory polskich zespołów Combi i Lady Punk.
   3 Pieniądze wydaję na...
   ...ubrania, przeznaczam na to nawet więcej niż żona, kupuję rzeczy markowe między innymi D&G, Versace’a, Armaniego.
Wysłuchał (SAS)

Tomasz Kłos:

Pokazaliśmy charakter

   Jednym z bohaterów meczu z Amiką był Tomasz Kłos, który z zadowoleniem opuszczał wiślacki stadion.
   - Strzelił Pan już kiedyś zwycięską bramkę w ostatniej minucie?
   - W ostatniej może nie, ale zdarzało się, że trafiałem pod koniec meczu jeszcze w czasach, gdy grałem w Auxerre i Kaiserslautern.
   - Bardzo przygnębiła was utrata bramki?
   - Nie. Wszyscy byliśmy nastawieni, że ten mecz przynajmniej musimy zremisować. Wszystko postawiliśmy jednak na jedną kartę. Okazało się, że wygraliśmy i bardzo się z tego cieszymy. W tym mieczu pokazaliśmy charakter.
   - Amika czymś was zaskoczyła?
   - Do przerwy grali bardzo defensywnie. W drugiej połowie zaprezentowali bardziej otwartą piłkę. Z jednej z kontr strzelili bramkę. To było jednak za mało na sukces.
   - Jak się Panu układa współpraca z Arkadiuszem Głowackim, z którym występuje Pan na pozycji stopera?
   - Bardzo dobrze. Graliśmy razem ze Świtem Nowy Dwór, a także dziś. W tych meczach zdobyliśmy komplet punktów. Należy więc się tylko cieszyć.
   - Po porażkach Amiki i Groclinu waszym najgroźniejszym rywalem do mistrzowskiego tytułu jest obecnie Legia...
   - Na razie nie zastanawiamy się nad tym. Koncentrujemy się na najbliższym meczu z Wisłą Płock. Myślimy o tym, żeby zdobyć w nim kolejne punkty.
(TYM)

Tomasz Frankowski:

Zakręciłem się i wpadło

   - Kalu zgrał, poszła przebitka, zakręciłem się i wpadło. Po to wszedłem__na boisko - tak strzeloną przez siebie bramkę opisywał Tomasz Frankowski, który znów okazał się jokerem w talii kart Henryka Kasperczaka. Nie był on jednak pocieszony faktem, że kolejny mecz musiał rozpocząć na ławce rezerwowych.
   - Wszedłem w 70 minucie. Było 0-0 i trzeba było coś zmienić. Trener postawił na mnie i dobrze zrobił. Trener liczy na takie moje wejścia, bo coraz częściej sadza mnie na ławce. Mnie to jednak nie satysfakcjonuje. Wchodzenie na boisko raz na cztery mecze jest na pewno frustrujące i wybornej formy przy tym nie osiągnę. Tym razem przekonałem chyba trenera, bo Damian Gorawski ma 7. żółtą kartkę i w Płocku nie zagra. Mam pewność, że przynajmniej jeden mecz rozpocznę w pierwszym składzie - powiedział Tomasz Frankowski. (TYM)

Radosław Majdan:

Nie spuściliśmy głów

   - Byliśmy drużyną lepszą, w ostatnich minutach dopisało nam szczęście. Wszyscy możemy być zadowoleni, że po utracie bramki nie spuściliśmy głów, tylko walczyliśmy o zwycięstwo do końca - powiedział Radosław Majdan, który we wczorajszym meczu nie był zbyt często sprawdzany przez napastników z Wronek. - Nie miałem w tym meczu za wiele pracy. Tego typu spotkania nie są łatwe, przez cały czas trzeba być skoncentrowanym. Tym zwycięstwem na pewno bardzo przybliżyliśmy się do mistrzostwa. Przed nami jest jednak jeszcze dużo ważnych spotkań. Czeka nas m.in. potyczka z Legią, Amika też gra z drużynami z czołówki tabeli. Wiele więc jeszcze może się wydarzyć - powiedział bramkarz Wisły. (TYM)

Gratulacje

   Do kontrowersyjnej sytuacji doszło w 16 min wczorajszego meczu, w której żółtą kartką za odpychanie Dariusza Dudka sędzia upomniał Damiana Gorawskiego.
   - Nie było żadnego faulu. Mam żal do sędziego, że dostałem żółtą kartkę. Najbliżej całej sytuacji był sędzia boczny, nie podniósł on jednak chorągiewki - powiedział Damian Gorawski, któremu po meczu zwycięstwa gratulował Paweł Kryszałowicz. - Dziś Wisła zrobiła duży krok w stronę mistrzostwa. Gdybyśmy wygrali ten mecz, byłoby inaczej. Teraz musimy liczyć jedynie na łut szczęścia, czyli na to, że ktoś pokona Wisłę, a my wszystkie mecze będziemy wygrywać - powiedział napastnik Amiki, który zszedł z boiska po 45 minutach gry. Zapytaliśmy go, jaka była tego przyczyna. - Proszę o to zapytać trenera, pewnie nie grałem najlepiej - stwierdził Kryszałowicz. - Paweł nie był w 100-procentowej dyspozycji. Grał z kontuzją, postanowiłem go więc zmienić - wyjaśnił trener Amiki Stefan Majewski.
(TYM)

Dariusz Michalczewski:

Wisła zagrała w moim stylu

   Znany bokser Dariusz Michalczewski "Tygrys" zaliczył w Krakowie dwa mecze piłkarskie, w sobotę był na stadionie przy ul. Kałuży, gdzie oglądał zwycięski mecz "pasów" z Radomskiem 2-1, w niedzielę dopingował Wisłę w jej też wygranym pojedynku z Amiką Wronki 2-1.
   - Często bywa Pan na piłkarskich meczach?
   - Bardzo rzadko. Tym bardziej cieszę się, że trafiłem na spotkanie na tak wysokim poziomie. Do tego doszły wielkie emocje w ostatnich minutach meczu. Jestem pod wrażeniem widowiska i towarzyszącej mu atmosfery.
   - Wisła wygrała zasłużenie?
   - Szczęście sprzyja lepszym. Wisła zagrała w moim stylu - walczyła do końca.
   - Kto jest Pana faworytem do mistrzowskiej korony?
   - Trudno jeszcze ostatecznie wyrokować. Po dzisiejszym meczu Wisła jest jednak coraz bliżej mistrzowskiego tytułu. Bardzo jej tego życzę. Ta drużyna jest wizytówką polskiego futbolu.
    (TYM)

Marek Zieńczuk:

Jeden gol nie wystarczył

   Niepocieszony po wczorajszym meczu był Marek Zieńczuk, strzelec jedynej bramki dla Amiki.
   - Nie dużo brakło, a wywieźlibyście z Krakowa komplet punktów. Dlaczego do tego nie doszło? - zapytaliśmy pomocnika drużyny z Wronek.
   - Nie udało się. Wisła troszeczkę była lepsza w tym spotkaniu, dyktowała warunki. Mogliśmy jednak wygrać. Wszystko szło zgodnie z planem, strzeliliśmy bramkę, ale później albo nie wytrzymaliśmy ciśnienia meczu, albo zabrakło koncentracji.
   - Do przerwy graliście bardzo defensywnie. Takie były założenia taktyczne?
   - Od początku Wisła mocno przycisnęła. Musieliśmy więc wspierać naszych obrońców. Po przerwie z zadań obronnych wyręczył mnie nieco Mamia Dżikija i mogłem trochę powalczyć z przodu.
   - Zaowocowało to zdobyciem bramki...
   - W pierwszej chwili chciałem zagrać do Tomka Dawidowskiego, ale zobaczyłem, że dogonił go Arek Głowacki i zdecydowałem się na strzał. Jeden gol nie wystarczył jednak na Wisłę.
   - Trudno było pokonać Radosława Majdana?
   - Trochę pomógł mi w tym Marcin Baszczyński, który zablokował uderzoną przeze mnie piłkę, odbiła się ona od jego nogi i wpadła nad bramkarzem.
   - W tej rundzie mógł Pan strzelać bramki dla Wisły...
   - Z transferu do Krakowa nic jednak nie wyszło.
   - Jest jeszcze szansa na to, że wystąpi Pan w koszulce z biała gwiazdą?
   - Zobaczymy w czerwcu. Po pierwsze, Wisła musi chcieć mnie zatrudnić, a Amika musi wyrazić zgodę na transfer. Niczego jednak nie wykluczam.
(TYM)

   Pod szatnią Amiki

Analiza

   Veselin Djoković: - W ostatnich pięciu minutach popełniliśmy bardzo proste błędy. Stało się... Wygrywaliśmy 1-0, byliśmy tak blisko szczęścia i nam go zabrakło. Potem, przy stanie 1-1, wystarczyło wybić piłkę z pola karnego. Dlaczego tego nie zrobiliśmy? Strzelał Szymkowiak, główkował Stolarczyk, w końcu dobił nas Kłos. Chyba nie wytrzymaliśmy psychicznie. Walka o mistrzostwo jeszcze się nie skończyła. Tylko że my musimy wygrywać, a Wisła tracić punkty.
   Dariusz Dudka:- Dostałem w nos na meczu kadry młodzieżowej (w środę z Węgrami), teraz poprawił mi Damian Gorawski. Chyba mam złamanie, leciała mi przecież krew. Mieliśmy trzy punkty, nie mamy żadnego i przez osiem godzin podróży autobusem będziemy w goryczy zastanawiać się, dlaczego do tego doszło.
    (MARO)

   Pod szatnią Wisły

Cudowne

   Kalu Uche:- Mam żal do sędziego. Strzeliłem gola w prawidłowy sposób. Nie byłem ani na spalonym (tu pomocnik Wisły się mylił), ani też nie sfaulowałem rywala. Przez jakiś czas nie mogłem zrozumieć, dlaczego tak zadecydował, dopiero potem zacząłem znów myśleć o grze. Ostatnich pięć minut to było coś, co będę pamiętał, bo nigdy wcześniej nie brałem udziału w tak dramatycznej końcówce. Wspaniałe, cudowne uczucie - podnieść się z wyniku 0-1. Szczęście było po naszej stronie, ale też wykazaliśmy się większą determinacja od rywali. (MARO)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski