Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O Nowej to Hucie piosenka

Redakcja
Wśród ludzi młodych dominują jednostki mniej ambitne. Obok nich emeryci i renciści, którzy 50 lat temu budowali to miasto - dziś odsunięci na dalszy plan.

ELŻBIETA BOREK

ELŻBIETA BOREK

Wśród ludzi młodych dominują jednostki mniej ambitne. Obok nich emeryci i renciści,

którzy 50 lat temu budowali to miasto - dziś odsunięci na dalszy plan.

   - Tylko raz, odkąd tu żyję i pracuję, było splendorem przyznać się do tego, że jest się z Nowej Huty - na początku lat 80., kiedy wybuchła "Solidarność" - mówi z nostalgią Mieczysław Gil, od wielu lat związany bardzo mocno z tą dzielnicą Krakowa.
   Józef Krężołek, przewodniczący Rady Dzielnicy Nowa Huta nr 18, dodaje, że, jego zdaniem, większość urzędników, od których zależy przyszłość Huty, nigdy tu nie była obecna, w najlepszym razie przejazdem. - I nawet zbytnio się nie dziwię - z żalem kiwa głową radny. - Do czego ludzie mają tu ciągnąć? Plac Centralny nie jest już centralny, w alei Róż nie ma róż. Degrengolada.
   Stanisław Handzlik nazywa stan, w jaki popada największa dzielnica Krakowa, "powolnym umieraniem".
   Osobiście nigdy nie lubiłam Nowej Huty, w której przyszło mi żyć w czasach szkolnych i studenckich. Nigdy też nie traktowałam jej jak dzielnicy Krakowa. Dla mnie było to obce, nieprzyjazne miasto, z którego uciekłam przy pierwszej okazji. Jednak nawet przy tak nieprzychylnych uczuciach przeżyłam szok, gdy niedawno przejeżdżałam przez plac Centralny. Nie mogłam uwierzyć, że miejsce, będące dla Nowej Huty tym, czym Rynek dla Krakowa, zostało tak ograbione ze swoistego, to prawda, ale jednak uroku, a przede wszystkim tak naznaczone pospolitością.
   Tam, gdzie działał klub Empik, skupiający snobistyczną elitę intelektualną Huty, dziś jest sklep "Bosman". Szwarc, mydło i powidło, kolorowo krzyczące z okien wystawowych. Miejsce salonu Mody Polskiej zajął szmateks. Ciuchy na wagę. Wysokie okna wystawowe, będące przedłużeniem narożnych arkad, biją po oczach czerwonymi banerami z napisem: "Tanie zakupy, tania odzież"...
   - To symbol upadku - mówi Józef Krężołek, bolejąc nad tym, jak zmieniło się oblicze centralnego placu Nowej Huty. - Nawet nie wiedziałem, kiedy to się stało. Któregoś dnia patrzę, a tu wiszą stare szmaty na wystawie. Zrobiliśmy od razu raban, ale okazało się, że właściciela nie ma. My go szukamy, a "Tania odzież" spokojnie funkcjonuje sobie na placu Centralnym.
   W ogóle było z tym dość dziwacznie. "Moda Polska", zajmująca lokal o powierzchni 230 m kw., znalazła się w kłopotach finansowych. Wówczas lokal wydzierżawiono spółce z o.o. Jednak i ta spółka popadła w finansową biedę, dlatego podnajęła 120 m kw. firmie Roban, sprzedającej tanią odzież. Bez wymaganej zgody Zarządu Budynków Komunalnych oraz miejskiego konserwatora zabytków.
   - Dziś wiemy, że Rada Miasta, ogłaszając przetarg na lokale, musi z góry ustalić, jaki jest cel najmu - mówi Józef Krężołek. - Nikt z nas nie przypuszczał, że do czegoś takiego dojdzie. Nie, żebyśmy mieli coś przeciw ciucharni, ale nie w tym miejscu! To tak, jakby ktoś chciał otworzyć szmateks w krakowskim Rynku. Plac Centralny to nasza wizytówka. Tu powinny być eleganckie sklepy i lokale, w lecie stoliki i parasole. U nas jakoś się to nie udaje. Nawet jak przed "Stylową" postawiono w końcu stoliki, to nie tak gustowne jak w Krakowie. A i piwo nie ma tego smaku.
   Mieczysław Gil pamięta czasy, kiedy plac Centralny oświetlały kandelabry.
   - Stały na czterech pierzejach placu. Nie wiem, komu to przeszkadzało. Może tamte władze uznały, że jest zbyt "mieszczańsko" jak na robotniczą dzielnicę? Znikły. Niedawno ktoś mi mówił, że nie zostały zniszczone, że gdzieś leżą. Moim zdaniem trzeba je odnaleźć.

Decyzję o budowie

w Polsce dużej huty stali władze państwowe podjęły w 1948 r. Zlokalizowana została kilkanaście kilometrów na wschód od ówczesnego Krakowa. Równocześnie zdecydowano o budowie satelickiego miasta, przeznaczonego dla budowniczych i późniejszych pracowników kombinatu metalurgicznego. Według początkowych przymiarek Nowa Huta miała docelowo liczyć ok. 60 tys. mieszkańców. Rok później władze centralne zdecydowały o powiększeniu miasta do 100 tys. Dziś dzielnica ma ich ponad 260 tys. - prawie jedną czwartą całego Krakowa. Zajmuje powierzchnię 111 km kwadratowych.
   Budowę pierwszych bloków rozpoczęto 23 czerwca 1949 r. Pierwsze mieszkania zostały oddane do użytku już w grudniu tego samego roku.
   Wtedy jeszcze z Krakowa do Nowej Huty można się było dostać jedynie stareńką ciuchcią. Zapał zwożonych z całej Polski młodych budowniczych socjalizmu był tak wielki, że nikogo nie zrażały trudności. Przybywali w poszukiwaniu pracy i mieszkania, gotowi znieść wszelkie przeciwności. W 1953 r. zaczął kursować pierwszy tramwaj. "Piątka", zwana "tramwajem śmierci". W tamtym czasie wagony nie miały zamykanych drzwi, ludzie wisieli wielkimi gronami na stopniach, wypadki więc zdarzały się bardzo często.
   Nie do końca udało się zrealizować wszystkie plany urbanistyczne dotyczące Nowej Huty. Na środku placu Centralnego planowana była wysoka iglica, zaś na jego bocznych ryzalitach miały zostać umieszczone płaskorzeźby, przedstawiające robotnice i żniwiarki. W środkowej części alei Róż planowano wybudować ratusz miejski. Nie powstał, bo po przyłączeniu Nowej Huty do Krakowa stał się zbędny.
   W konsekwencji Nowa Huta to absolutnie unikatowy przykład socjalistycznej urbanistyki, najlepsza i pełna realizacja okresu socrealizmu, włącznie z nazewnictwem (plac Centralny, nie rynek, osiedla oznakowane literami i cyframi: B-1, C-2 itd.). I to właśnie jest dziś jej głównym atutem. Wabikiem dla turystów i przyszłych inwestorów. Jak na ironię, Nowa Huta wyraźnie wstydzi się swojego pochodzenia i wyglądu. Jest to

miasto niewykorzystanych szans.

   Mieczysław Gil, podobnie jak wielu nowohucian, boleje nad tym, że aleja Róż, która otrzymała swoją poetycką nazwę od kwiatów, którymi była wysadzona, dziś została zamieniona w betonową pustynię.
   - Nie tęsknię do Lenina, którego władze postawiły nam tu w 1973 r. Jednak miejsce to powinno tętnić życiem. Może coś na wzór krakowskich Sukiennic? - pyta Gil. - Gustowne galeryjki ze stoiskami handlowymi? Gdyby umieścić tu restauracje, banki, ekskluzywne sklepy, myślę, że nie trzeba byłoby tworzyć specjalnych przepisów, by ściągnąć do Huty inwestorów. Oni doskonale wiedzą, że handel to życie.
   Jerzy Fedorowicz, dyrektor Teatru Ludowego, znany przede wszystkim z licznych działań mających na celu skupienie młodzieży wokół teatru, twierdzi, że dla Huty szansą może być wykorzystanie otwartej przestrzeni placu Centralnego.
   Moi rozmówcy podkreślają, że takich szans Nowa Huta ma wiele. Zupełnie niewykorzystane są rozległe łąki, które wiele lat temu planowano zalać i na ich miejscu stworzyć sztuczne jezioro, później miało tam powstać pole golfowe. I dziś tereny między Wisłą a placem Centralnym mogłyby być turystycznym hitem. Inne atrakcyjne miejsca to tereny wokół zalewu, kopca Wandy oraz okolice Branic i Przylasku Rusieckiego.
   Pragnę przedłożyć panu Prezydentowi pod rozwagę pomysł powołania pełnomocnika ds. Nowej Huty. Pogarszająca się sytuacja w Nowej Hucie dojrzała już do tego, by sprawami tej najliczniejszej i największej dzielnicy Krakowa zajął się pełnomocnik, który opracuje całościowy program rewitalizacji Nowej Huty - pisał do prezydenta Jacka Majchrowskiego Maciej Twaróg, radny miasta Krakowa, wymieniając walory Nowej Huty, które powinny zostać wykorzystane ku jej pożytkowi. Propozycja radnego nie znalazła jednak uznania i pomysł Twaroga upadł.
   - Miasto uchwaliło plan zagospodarowania, w którym określiło Nową Hutę jako miejsce strategiczne. Niestety, za słowami nie idą żadne działania - ubolewa Danuta Szymońska z Ośrodka Kultury im. Norwida w Nowej Hucie. - A ja widzę, ile tu można zrobić. Uważam zresztą, że jest to nasz obowiązek, rodzaj historycznej powinności. Aż się prosi jakiś wielki ruch obywatelski. Wiele wartości już utraciliśmy. Koniecznie trzeba zatrzymać proces destrukcji.
   Na razie jednak Nowa Huta w świadomości krakowian funkcjonuje jako gorsza dzielnica. Wystarczy spojrzeć na ceny mieszkań - w Nowej Hucie są najniższe. Wiele mówią też ogłoszenia prasowe: Mieszkanie w Krakowie wynajmę,

Nowa Huta wykluczona.

   - Moim zdaniem gorsze postrzeganie Huty nie wynika z gorszego stosunku władz miasta do tej dzielnicy. Problemy mieszkańców wynikają wprost z problemów kombinatu im. Sendzimira - głównego naszego żywiciela. Jego kłopoty ekonomiczne spowodowały efekt domina - związane z produkcją HTS pomniejsze zakłady także zaczęły upadać, a to z kolei spowodowało ubożenie ludzi - tłumaczy Stanisław Handzlik, przewodniczący Komisji Kultury Rady Miasta Krakowa. - Dlatego salon "Mody Polskiej" zmienił się w ciucharnię. To odzwierciedla siłę nabywczą mieszkańców. Likwidację Empiku także wymógł biznes. Klub prasy i książki po prostu był niedochodowy. Zmiany na placu Centralnym urosły do rangi symbolu.
   Zdaniem Handzlika dramat tego miejsca pogłębia fakt, że 100 proc. kształcących się młodych ludzi nie myśli o powrocie do Nowej Huty po ukończeniu studiów ani tym bardziej o rozkręceniu tutaj jakiegoś interesu.
   - Uciekają, emigrują - mówi Stanisław Handzlik. - W Nowej Hucie wśród ludzi młodych dominują, żeby powiedzieć eufemistycznie, jednostki mniej ambitne. Obok nich emeryci i renciści, którzy 50 lat temu budowali to miasto - dziś odsunięci na dalszy plan. Wszystko to razem tworzy nieciekawy konglomerat, rzutujący na atmosferę całej dzielnicy, która stwarza ponure wrażenie gasnącego miasta. Trzeba dużych i bardzo odważnych zachęt dla inwestorów, żeby weszli i lokowali swoje przedsięwzięcia w Nowej Hucie.
   Wierzę w walory Nowej Huty, w jej piękno i specyficzny charakter - wyznał niedawno Maciej Twaróg. - Wychowałem się w Nowej Hucie, jak wielu moich rówieśników, w duchu totalnie antykomunistycznym. Miejsce, w którym żyję, nie jest dla mnie koszmarnym spadkiem po socjalizmie, a szufladkowanie Nowej Huty razem z komunizmem, Stalinem, milicyjną pałką i czymś tam jeszcze uważam za krzywdzące.
   Maciej Twaróg wspólnie ze Stanisławem Handzlikiem wystąpili do prezydenta Jacka Majchrowskiego z wnioskiem o wpisanie Nowej Huty na listę UNESCO.
   - Upewniliśmy się, że najstarsza część dzielnicy spełnia wymagane kryteria - mówi Handzlik. - Ja wiem, że Nowa Huta nie każdemu się podoba, ja też nie jestem zwolennikiem socrealizmu, ale ten okres w naszych dziejach był faktem, a Huta jego dzieckiem. W całej Europie nie ma tak doskonale zaprojektowanych i zrealizowanych układów urbanistycznych z tego okresu. Szkoda byłoby to wszystko zaprzepaścić.
   Stanisław Handzlik wie, że projekt wpisania Nowej Huty na listę światowego dziedzictwa jest kontrowersyjny. Mówi, że gdy po raz pierwszy przedstawili tę propozycję, zobaczyli na twarzach większości radnych uśmiech niedowierzania i doczekali się jedynie kąśliwych uwag. W konsekwencji jednak pomysł został poparty przez niemal wszystkie kluby w Radzie Miasta Krakowa.
   Propozycja wpisania na listę UNESCO nie dotyczy całej Nowej Huty, lecz ściśle określonych miejsc, m.in. placu Centralnego i alei Róż, opactwa oo. Cystersów w Mogile, drewnianego kościoła św. Bartłomieja i kościoła Arka Pana.
   Warto przypomnieć, że Międzynarodowa Lista Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego powstała w 1978 r. Wówczas obejmowała 12 obiektów, w tym centrum Krakowa i Kopalnię Soli w Wieliczce. Dzisiaj na liście jest 730 światowych zabytków, z czego 11 w Polsce - poza dwoma wymienionymi są tam m.in. centrum Warszawy, obóz Auschwitz-Birkenau, zamek w Malborku, Kalwaria Zebrzydowska, drewniane kościółki Podkarpacia i Małopolski.
   - Wiemy, że wobec takiej konkurencji nasza propozycja wydaje się mało realna, ale ja osobiście mam nadzieję, że jeśli nawet ostateczna decyzja będzie negatywna, to niejako po drodze, w trakcie starań o wpisanie naszej dzielnicy na tę listę, stanie się wiele faktów dla Nowej Huty pozytywnych. Na to liczę - konkluduje Handzlik.

Minęło ponad 50 lat

od pierwszej decyzji o lokalizacji gigantycznego kombinatu metalurgicznego i satelickiego miasta na wschód od Krakowa. Z perspektywy tego czasu widać doskonale, że nie była ona przypadkowa. Komunistyczne władze pamiętały klęskę w referendum ludowym w 1946 r., w którym krakowianie opowiedzieli się przeciw władzom i w wyborach do Sejmu w 1947 r. chciały ukarać "reakcyjny" Kraków. Trzeba było zmienić inteligencki i katolicki charakter miasta.
   W 1950 r. podjęto próbę wysiedlenia z Krakowa części rodzin mieszczańskich. Klasa robotnicza miała zdominować krakowską inteligencję. Zamysł się nie powiódł: z 435 zaplanowanych eksmisji wykonano zaledwie ok. 100.
   Z Nowej Huty młodzi robotnicy mieli stworzyć pierwsze w Polsce miasto ateistyczne. Miała ich do tego skłonić sytuacja zewnętrzna. Jedynym funkcjonującym kościołem było opactwo oo. Cystersów w Mogile. O budowie następnych nie było co marzyć. Dopiero w 1956 r., na fali przemian polskiego Października, wydano zezwolenie na budowę świątyni na dzisiejszym os. Teatralnym. Wkopano w ziemię krzyż pod przyszłą budowę. Kościół powstał tam jednak dopiero po 1989 r.
   To przedziwne miasto, stworzone po to, by być świadectwem zwycięstwa komunizmu, w całości zaplanowane jako obiekt epoki socrealizmu, stało się ogromnym problemem dla ówczesnych władz. Napływowi robotnicy, ściągani z całego kraju do budowy komunistycznego miasta, nie chcieli na wiecach i w pochodach czcić pierwszomajowego święta pracy, za to tłumnie gromadzili się na tradycyjnych odpustach przy kościele cystersów w Mogile. W mieście, które miało być symbolem ateizmu i gdzie toczyła się prawdziwa walka zbrojna o jeden krzyż, zbudowano później sześć nowych kościołów.
   Postawiony w alei Róż w 1973 r. pomnik wodza rewolucji październikowej, na wykonanie którego zabrano hutnikom "trzynastki" i trzymiesięczną premię, nigdy nie został zaakceptowany. Pewnej kwietniowej nocy, sześć lat później, nieznani sprawcy próbowali go wysadzić w powietrze.
   Robotnicza Nowa Huta, przeciwstawiana inteligenckiemu, konserwatywnemu i patriotycznemu Krakowowi, w czasach stanu wojennego stała się jednym z bastionów antykomunistycznego oporu.
   Pierwotny pomysł, aby była samodzielnym, niezależnym od Krakowa miastem, upadł bardzo szybko. Już w 1951 r. przyłączona została do Krakowa jako jedna z jego dzielnic. Byłoby dobrze, gdyby mogła z tego faktu czerpać dla siebie korzyści.

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski