Fot. Flikr CC
Zacznę od radykalnego stwierdzenia: konsekwencja dobra jest w tresowaniu dzikich zwierząt! W bliskich, pełnych miłości relacjach z własnymi dziećmi często dużo zdrowsza (i bardziej wychowawcza) okazuje się być niekonsekwencja.
Konsekwencja w wychowaniu
Dlaczego więc tak dużo się mówi i pisze o konsekwencji? Wynika to z opóźnienia, z jakim teorie psychologii naukowej docierają “pod strzechy”: poglądy żywcem wzięte z teorii behawiorystycznych, dotyczące warunkowania i odruchów, królują po dziś dzień w popularnej psychologii, choć już od dawna nie są w tej formie aktualne.Nie bez znaczenia jest też fakt, że ze wszystkich porad wychowawczych stosowanie się do zalecenia konsekwencji okazuje się dla rodziców najtrudniejsze; często też niekonsekwencja jest źródłem poczucia winy u rodziców. Zarówno jeden jak i drugi czynnik powoduje, że wokół tego zagadnienia generuje się dużo szumu.
Pytanie jednak, dlaczego rodzicom z takim trudem przychodzi żelazna konsekwencja w wychowaniu…? Być może dlatego, że… jest ona nienaturalna. A także dlatego, że ma bardzo niewiele wspólnego z szanowaniem dziecka jako odrębnej istoty ludzkiej. Tymczasem “wyznawcy konsekwencji” twierdzą, że z jej pomocą można osiągnąć każdy zamierzony efekt. A jeśli się nie udaje – tłumaczą sobie, że dziecko się buntuje, sprawdza, testuje… Jednym słowem – trzeba być konsekwentnym dalej.
Trzeba jednak dopuścić możliwość, że stawiane dziecku wymagania są nieadekwatne do jego wieku, potrzeb lub możliwości. Co, jeśli dziecko jest za małe? Jeśli nie rozumie, czego od niego oczekujemy? Jeśli poddając się naszemu wychowaniu, jednocześnie musi rezygnować z jakiejś ważnej dla siebie potrzeby? Dla bezkrytycznych wyznawców konsekwencji i tresury nie ma to najmniejszego znaczenia, jednak dla kochających rodziców – powinno. Nasza niekonsekwencja bardzo rzadko jest objawem naszej niewydolności wychowawczej! Dużo częściej związana jest z trafną intuicją, że droga, którą idziemy, prowadzi nas na manowce, że nie jest ona dobra dla dziecka, że mu nie służy. I wreszcie – że we wspólnym życiu warto uwzględniać nie tylko własne plany, cele i potrzeby, ale także plany, cele i potrzeby dziecka.
Można powiedzieć, że rodzicielstwo jest w dużym stopniu sztuką popełniania błędów i wyciągania z tych błędów wniosków.
Oczywiście jest też sztuką przyznawania się do tych błędów, mówienia: przepraszam, nie zrozumiałem, o co ci chodziło, za szybko zareagowałem, to było niepotrzebne. Czy da się przyjąć taką postawę, będąc zawsze konsekwentnym..?
Niekonsekwencja w wychowaniu
Wiara w dobro i mądrość dziecka wymaga od nas tego, abyśmy – kiedy już damy znać dziecku, co nam się podoba a co nie – robili krok do tyłu i umożliwiali mu dokonanie wyboru. Zaufanie do dziecka to wiara w to, że nie tylko my pragniemy dla niego jak najlepiej. Także dziecko chce tak jak potrafi współdziałać z nami, pomagać nam i spełniać nasze prośby. Dajmy mu szansę na to. I dajmy mu szansę podjęcia dobrej decyzji. Nawet jeśli dziecko czasem powie nie, nawet jeśli zrobi po swojemu, będziemy mieli świadomość, że kiedy już współpracuje z nami – robi to z własnej nieprzymuszonej woli. Rozumie co robi. I że zrobiłoby to samo, gdyby nikt nie patrzył i nie pilnował. Czy nie o to właśnie nam chodzi, aby dziecko działało w oparciu o zasady, które od nas przyjęło?
Własne niekonsekwentne zachowanie jest dla rodzica ważnym sygnałem, żeby zadać sobie pytania: Czy ja naprawdę wierzę w to, jak wychowuję moje dzieci? Czy widzę w tym sens? Czy dobrze się z tym czuję? Czy mi to pasuje? – Jeśli odpowiedź na te pytania brzmi nie, warto szukać dalej, zamiast starać się za wszelką cenę być konsekwentnym.
Różnorodność i niekonsekwencja
Niekonsekwencja odgrywa też ważną rolę wtedy, kiedy nasze dziecko styka się z różnorodnością świata: z różnymi ludźmi, poglądami, zasadami. Ma wtedy wspaniałą szansę budowania swojego świata i swojej tożsamości w oparciu o wiele modeli i wzorów. Nie ma żadnego uzasadnionego powodu, aby wszyscy mający kontakt z dzieckiem dorośli mieli identyczny sposób bycia, identyczne poglądy i upodobania. Naszemu dziecku nic się nie stanie, jeśli u babci będzie mogło siedzieć na krześle, które samo sobie wybierze, a u nas nie. W dalszym życiu również będzie miał do czynienia z prostym faktem, że w różnych miejscach pobytu obowiązują różne zasady zachowania: czego innego wymaga się od niego w szkole podczas lekcji, czego innego podczas wizyty u kolegi, itd. Bardzo ważna lekcja – ludzie są różni. Nie okradajmy z tego bogactwa naszego dziecka w imię kultu konsekwencji.
Nawet, jeśli mama i tata mają różne sposoby opieki, na różne rzeczy pozwalają, mają różne przekonania – to także najczęściej jest wzbogacające dla dziecka. Jeśli bardziej oczekujemy od naszego dziecka współpracy niż posłuszeństwa, dajemy mu wspaniały kapitał na przyszłość: szansę bycia dojrzałym, samodzielnym, szanującym innych człowiekiem.
Na pewno niektórzy zapytają, jak to możliwe – Tak mieszać dziecku w głowie! Jednak jeśli mama i tata mają na jakąś sprawę inne zdanie, to co mają zrobić? W rodzinach, które stawiają na bezwzględną konsekwencję, jedno z rodziców musi ustąpić. Dziecko, które doskonale widzi, co się dzieje, otrzymuje komunikat, że pełne szacunku współdziałanie z osobami o innych poglądach jest niemożliwe – że jedynym sposobem dogadania się jest sytuacja, w której ktoś wygrywa, a drugi musi ustąpić. I że mężczyźni nie powinni zajmować się dziećmi – bo to właśnie tata jest tym, który najczęściej musi ustępować w kwestiach wychowania… Tymczasem naprawdę nic złego się nie stanie, jeśli w relacjach z tatą i mamą obowiązują trochę inne zasady – o ile także rodzice potrafią te swoje odmienne zwyczaje nawzajem szanować i nie krytykować ich nieustannie w obecności dzieci.
Niekonsekwencja ważna jest z jeszcze innego powodu. Dzieci różnią się między sobą – to każdy wie. Ale także to samo dziecko co dzień jest w innej sytuacji: jednego dnia jest wesołe, innego smutne. Czasem jest silne i wypoczęte, czasem zmęczone. Dotyczy to także rodzica – czasem jest w lepszej formie, czasem czuje się źle. Realizując zalecenie konsekwencji dochodzimy do absurdu: oto bowiem nie dostosowujemy naszych zachowań do codziennie zmieniającej się sytuacji i do naszych potrzeb, tylko do… no właśnie – czego? Odgórnie ustalonego regulaminu? Bardzo jestem wdzięczna pewnej mamie, która opowiedziała mi piękną historię ku przestrodze konsekwentnym rodzicom. Wspomina ona, jak kiedyś wracała z tatą z przedszkola i bardzo prosiła go, żeby poniósł ją na rękach. Tata odpowiedział oczywiście, że to wykluczone, bo dziewczynka jest już duża i może iść sama. Doszli więc do domu – przodem szedł tata, za nim snuła się bardzo zmęczona córka. Następnego dnia dziewczynka trafiła do szpitala, bo okazało się, że jej zmęczenie było pierwszym objawem poważnej choroby. Po wielu latach, kiedy ta dorosła już dziewczynka opowiadała mi tą historię, doskonale pamiętała, jak przykro jej było, że tata nie potraktował poważnie jej słabości, koncentrując się na konsekwentnej realizacji ustalonych wymagań.
Jednego dnia można sobie pozwolić na więcej, dać sobie prawo do luzu, a innego dnia po prostu nie ma takiej możliwości. Wbrew pozorom dzieci zamiast wykorzystywać naszą niekonsekwencję przeciwko nam, będą doceniać to, że staramy się dbać o ich potrzeby i jakość wzajemnych relacji.
Na koniec jeszcze parę słów w obronie konsekwencji: bardzo się ona przydaje wtedy, kiedy dbamy o bezpieczeństwo naszych dzieci. Z pewnością jest też obowiązkowa, kiedy obiecujemy coś dzieciom – konsekwencja w realizacji obietnic jest niezbędna. Ale wtedy ma znacznie milsze określenie: dotrzymywanie słowa.
Autor artykulu:Agnieszka Stein
Inne artykuly na dziecisawazne.pl
Czy moje dziecko ma ADHD?
Rodzaje przedszkoli
Bawmy się, czyli o fantastycznej mocy swobodnej zabawy
Samodzielny rodzic, czyli o wychowywaniu dziecka w pojedynkę
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?