Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O rodzinie, wnukach, a także lekcji pokory jaką zafundowało mu życie. Jerzy Stuhr opowiada podczas VIII Forum Seniora

Patrycja Dziadosz
Patrycja Dziadosz
Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
- Jestem dziadkiem z doskoku. Na odległość. Ale jak się już widzimy, to moim zadaniem jest czytać Mikołajka - mówi Jerzy Stuhr, który był gościem specjalnym VIII edycji Forum Seniora. Zapraszamy do obejrzenia relacji ze spotkania z aktorem oraz przeczytania wywiadu, jaki z okazji zimowej senioralnej konferencji ukazał się w specjalnym dodatku Forum Seniora.

O tym, co pomaga mu przetrwać trudny czas, jak przygotowuje się do starości oraz o rodzinie i lekcji pokory, jaką zafundowało mu życie, JERZY STUHR opowiada Patrycji Dziadosz

Panie Profesorze, jak samopoczucie?

Powoli zaczynam łapać wiatr w żagle. Niedługo stanę na planie filmowym, na którym nie było mnie bardzo długo. To będzie fajne spotkanie w tym dziwnym czasie. Wie pani, nie chcę zbluźnić, ale coraz częściej łapię się na myśleniu, że taki czas był mi potrzebny.

Mówi Pan o odpoczynku w związku z chorobą, czy tej przymusowej izolacji, z którą wszyscy musimy się mierzyć?

Chodzi mi o taki pewien rodzaj „zwolnienia energii używanej”. Po chorobie trzeba się nauczyć innego siebie. Już parę razy miałem nie żyć, ale żyję. Zawsze kiedy ktoś pyta mnie, co robiłem w ostatnim czasie, przypominam sobie słowa wspaniałego aktora i pedagoga z moich czasów Aleksandra Bardiniego. Na pytanie jednego z dziennikarzy: „Co pan robił przez ostatnie dziesięć lat?” odpowiedział słowami: „Przygotowywałem się do starości”. Teraz sam czuję, że znajduję się właśnie w takiej fazie przygotowań. Całe życie spędziłem w restauracjach i w hotelach. Teraz wreszcie jestem w domu i pytam małżonki: „Co jutro mamy na obiad?” W końcu jest szczęśliwa, że ma dla kogo gotować. (śmiech)

Życie Pana nie oszczędziło, bo i rak, i dwa zawały, teraz udar...

To prawda. Ale mam ciągle takie przekonanie, że dożyję sędziwego wieku. Może to absurdalne, ale jak się wychodzi z tych wszystkich traumatycznych zdarzeń, to ma się taką perspektywę tego, że dobrze się zna swój organizm.

Każda z tych chorób to nowe doświadczanie?

Sercowej chorobie towarzyszy strach, że cię może w każdej chwili dopaść duszność i nie da się tego skontrolować. A onkologiczne zmaganie pełznie powolutku, osacza cię i gruntuje świadomość, że mimo prób leczenia - sukcesu może nie być. W przypadku udaru myślałem, że ciągle jestem w saunie. Tak było gorąco. Najgorsze było to, że chciałem coś powiedzieć, a nie mogłem. Szczęśliwie trwało to tylko dwa dni.

Panie Profesorze, mówi Pan o przygotowaniach do starości, jak one u Pana wyglądają?

Odnajduję te książki, których nie przeczytałem wcześniej, bo nie miałem na nie czasu lub zrobiłem to nieuważnie. Uczę się bycia samemu i oglądania świata, a nie uczestniczenia w nim. Wracam do swoich umiłowanych hobby. Wie pani, ja przez lata pracowałem we Włoszech, ale nigdy nie miałem czasu, żeby je zwiedzić?! Pomyślałem sobie: To wstyd żebym ja mojej wnuczce nie umiał opowiedzieć o Rzymie. Zacząłem się uczyć z książek jego historii tej z dawnych lat, ale i współczesnej.

O czym Pan teraz czyta?

Teraz jestem przy baroku i renesansie. Ale ja do tych książek wracam bez przerwy, łatwo mi wiedza z głowy wietrzeje. Moim marzeniem jest pokazanie wnuczce zupełnie innego Rzymu. Nie tego zwiedzanego szlakiem pizzy i lodów, tylko np. Caravaggia. Przejść jego artystycznym szlakiem, opowiedzieć o papieżach, cesarzu… Wie Pani, że z fontanny na Piazza di Spagna można pić wodę, która płynie z akweduktów 40 kilometrów od Rzymu? Albo że we Florencji istnieje takie zaburzenie, jak choroba Stendhala, pochodząca od nazwiska francuskiego pisarza? Jest to reakcja na nadmiar piękna.

Czerpie Pan wielką radość z tych przygotowywań do podróży. Wnuki muszą Pana uwielbiać.

Mieszkamy daleko od siebie. Jestem dziadkiem z doskoku. Na odległość. Ale jak się już widzimy, to moim zadaniem jest czytać Mikołajka. Mają jakąś obsesję. Zawsze proponuję: „A może tym razem coś innego?” Odpowiedź jest ta sama: „Nie! Niech dziadzio czyta Mikołajka”! Córka mi opowiada, że oni tego Mikołajka na audiobooku potrafią słuchać całą drogę z Frankfurtu do Krakowa!

Przepiękna opowieść o rodzinie i życiu. Jest Pan bardzo dumny ze swoich dzieci i wnuków.

Tak. Rodzina daje ogromną siłę. Maciek od dawna płynie na swoich żaglach. Teraz bardzo ciekawy okres zaczyna moja córka Marianna, która jest graficzką. Jej prace zaczynają wchodzić na rynek profesjonalistów. Bardzo jestem wzruszony, bo przez całe moje filmowe krakowsko-łódzkie życie mieszkałem w Hotelu Grand, w którym teraz moja córka robi oprawę graficzną.

Panie Profesorze, Pan też podobno wraca do pracy i przygotowuje się do nowej roli.

To będzie moja pierwsza praca od ponad pół roku. Ostatni raz na scenie byłem w lutym. Czasem zastanawiam się, czy jeszcze w ogóle się w to bawić? Ten zawód musi być otoczony żelazną kondycją. Przez lata obserwowałem, jak moim koleżankom ze sceny, które wracały do pracy po urlopie macierzyńskim, było ciężko się zebrać. Teraz mam to samo. Zdecydowałem się jednak, że wezmę w tym udział, bo jest to zupełnie coś nowego, z czym spotykam się po raz pierwszy.

Zdradzi Pan, co to za rola?

Będę grał człowieka, którego znam, a film będzie dotyczył wydarzenia, w którym sam uczestniczyłem. „Sonata” to oparta na faktach poruszająca historia chłopca, który nie słyszał, a słuch przywrócił mu prof. Skarżyński. Słynny laryngolog z Kajetan pod Warszawą. Ten wyleczony chłopiec tak się zawziął, że postanowił zostać pianistą i wystąpić w filharmonii. Ja będę grał właśnie prof. Skarżyńskiego. Jeszcze nigdy mi się tak rola nie złożyła z wydarzeniami, w których uczestniczyłem.

Jak Pan myśli, będzie to dla Pana łatwiejsze czy trudniejsze?

Jeszcze nie wiem. Na razie mnie to podnieca. To trudne wyzwanie. Nie mogę przecież nikogo imitować i kalkować jeden do jednego. To będzie jednak pewnego rodzaju hołd i podziękowanie dla prof. Skarżyńskiego, który leczył także mnie. Pamiętam, że kiedy minęły wszystkie moje onkologiczne tarapaty, powiedziano mi: „Ta chemia, która była potężna, w pana przypadku osłabiła słuch”. Dopiero prof. Skarżyński wrócił mnie do świata żywych.

Czego Panu życzyć?

Optymizmu. I czasu spędzonego z rodziną. Mam wielką nadzieję, że uda nam się być w święta razem, w naszym domu pod Rabką. Po chorobie trzeba się nauczyć innego siebie. Już parę razy miałem nie żyć, ale żyję.

JERZY STUHR jest aktorem oraz reżyserem teatralnym i filmowym, a także pedagogiem. Stworzył wiele wybitnych i charakterystycznych kreacji, zarówno dramatycznych, jak i komediowych, m.in. w filmach „Wodzirej, „Amator”, „Seksmisja”, „Obywatel Piszczyk”. Przez lata związany był z Teatrem Starym w Krakowie. Po raz pierwszy po drugiej stronie kamery stanął w 1994 r., reżyserując „Spis cudzołożnic”, na podstawie powieści Jerzego Pilcha. Inne filmy jego własnej reżyserii to „Historie miłosne”, „Tydzień z życia mężczyzny”, „Obywatel”, „Duże Zwierzę” czy też „Korowód” i „Pogoda na jutro”. Jerzy Stuhr został odznaczony Złotym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis, Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Republiki Włoskiej, Złotym Krzyżem Zasługi, jest laureatem Złotych Lwów, a w 2018 r. został uhonorowany Orłem za osiągnięcia życia. Ostatnio można było go zobaczyć m.in. w Teatrze Łaźnia Nowa w Nowej Hucie, a także Teatrze Polonia w Warszawie. Urodził się w 1947 r.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: O rodzinie, wnukach, a także lekcji pokory jaką zafundowało mu życie. Jerzy Stuhr opowiada podczas VIII Forum Seniora - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski