Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O zapominanej sztuce epistolografii

Redakcja
Papeterie w latach sześćdziesiątych były takie, jakie były: umownie białe. Koperty w eleganckiej wersji miewały wyściółkę z dość grubej bibuły, fioletową, w odcieniu najbardziej smutnym z możliwych.

Jolanta Antecka: O PANIACH, PANACH I MIEJSCACH

Częściej niż papeterię kupowano po prostu sinoniebieskie koperty luzem. Wypełnienie – do wyboru: papier tzw. kancelaryjny, formatowo niedostosowany, kartki z zeszytów i notesów, cokolwiek, na czym dało się pisać.

A pisaliśmy dużo. Moje pokolenie było – nie da się ukryć – piśmienne, przynajmniej w młodości. Do dobrego tonu należało korespondowanie z dalszym światem. Popularny tygodnik „Dookoła Świata” zamieszczał dużo adresów do korespondencji. Adresy były zewsząd. Były Indie i Francja, Egipt i Włochy. Nieobecnością świeciły kraje ZSRR; ot, zagadka. Napisałam kiedyś do Japonii, ale mojej angielszczyzny wystarczyło na dwa ogólnie uprzejme listy, a dobiło mnie to, że sympatyczna zapewne Japonka zwracała się do mnie wyłącznie po nazwisku, ignorując wyjaśnienia, że moje first name brzmi inaczej.

Korespondencję krajową docenialiśmy miedzy innymi dlatego, że pozwalała na opowiadanie, na które w bezpośredniej rozmowie nie zawsze znajdowaliśmy czas i okoliczności. Mogła także posłużyć do wyjaśniania sytuacji, o których niezręcznie było mówić, stojąc oko w oko. Wierząc w to głęboko, napisałam kiedyś do pewnego chłopaka, że nie ma sensu, abyśmy spotykali się po wakacjach i w ogóle dajmy sobie sposób. Chłopak odpisał: „Kochana Jolu, Twojego ostatniego listu nie otrzymałem”. Wtedy pokochałam telefon, choć w erze przedkomórkowej była to trudna miłość.

Listy miały jeszcze jedną zaletę: można je było przechowywać w nieskończoność, wracać do nich po latach. Wszyscy miewaliśmy takie listy. Miały one, niestety, i tę wadę, że czasem ginęły. Można je było wyrzucić przez pomyłkę, albo zgubić, albo diabeł ogonem przysiadł i koniec. Na diabła nie było i nie ma sposobów.

Minęły lata. Sklepy papiernicze są jak panna młoda z bogatą wyprawą. Zeszyty obrazkowo-kolorowe, cudnie oprawione notesy, no i papeterie jak tęcza. Papeterii prawie nikt nie kupuje. Jeżeli już – to nabywamy raczej kartki; dwa razy w roku na święta i czasem (ale też rzadko) na wyjątkowe okazje. Dla leniwych są kartki z gotowymi życzeniami na wszystkie okoliczności, wystarczy złożyć autograf. Nie ma jeszcze pocztówek kondolencyjnych, ale wszystko przed nami.

Nad urodę papeterii i gotowość kartek przedkładamy szybkość mejli i SMS-ów. Może to i zrozumiałe, że w zdecydowanie drugiej połowie życia zaczęliśmy doceniać czas. Tylko tamtego smakowania urody słowa czegoś żal.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski