Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oaza wolności

Redakcja
Fot. z albumu "Jan Paweł II. Syn tej ziemi" Wydawnictwa Biały Kruk
Fot. z albumu "Jan Paweł II. Syn tej ziemi" Wydawnictwa Biały Kruk
- Niebawem minie 30. rocznica pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do ojczyzny. Podczas pamiętnego spotkania z Papieżem na Skałce, witał Ksiądz Ojca Świętego w imieniu oazowej młodzieży. Jak przeżywaliście to wydarzenie?

Fot. z albumu "Jan Paweł II. Syn tej ziemi" Wydawnictwa Biały Kruk

ROZMOWA Z KS. dr. TADEUSZEM NOSKIEM, proboszczem parafii św. Mikołaja w Krakowie

- Czekaliśmy na Ojca Świętego ponad pięć godzin, bo spotkanie z wiernymi w Nowym Targu znacznie się przedłużyło. Każdy zakamarek placu obok kościoła na Skałce był wypełniony. Ci, którzy nie zmieścili się tam, stali na okolicznych murach, dachach, wdrapywali się na drzewa. Śpiewaliśmy pieśni oazowe, a gdy na podeście pojawił się Papież - studenci, licealiści, młodzi robotnicy z Nowej Huty, młodzież z zagranicy - zaczęliśmy wiwatować i dosłownie zasypaliśmy Ojca Świętego kwiatami. Potem podchodzili do niego kolejno przedstawiciele młodzieży. Ja witałem Papieża w imieniu grup oazowych. Byłem bardzo wzruszony. Dobrze, że miałem ze sobą tekst powitania, bo nie wiem, czy potrafiłbym sobie cokolwiek przypomnieć. Potem rozpoczęło się nabożeństwo Słowa Bożego, czyli celebracja z odczytaniem fragmentu Pisma Świętego i modlitwami. Brałem udział również w tej celebracji, śpiewając psalm. Potem przemówił Jan Paweł II. Od razu było widać, że zrezygnował z odczytania przygotowanego wcześniej przemówienia i nawiązał dialog z młodzieżą. Pamiętam, że powiedział na początku, iż postanowił nie wygłaszać tego przemówienia nie dlatego, że mu trochę brakuje głosu, ale dlatego że nie odpowiada ono w pełni temu, co od nas usłyszał. Poza tym dodał: "Jeszcze jako tako potrafię mówić po polsku, nie tylko czytać". Zwracał się kolejno do wszystkich grup młodzieży, które go witały. Zaczął od duszpasterstwa akademickiego, potem zwrócił się do grup apostolskich, członków ruchu oazowego, osobne słowa skierował do Sacrosongu. Papież, mimo że improwizował, miał doskonałe wyczucie, co powiedzieć, kogo wymienić, z jakim apelem wystąpić do młodzieży, na co zwrócić szczególną uwagę. To było nadzwyczajne. Chyba wszyscy uczestnicy spotkania na Skałce mieli takie samo odczucie jak ja, że uczestniczą w czymś niezwykłym, co może się już nie powtórzyć...
- Jak to się stało, że został Ksiądz wybrany do grona witających Ojca Świętego podczas tego pamiętnego spotkania?
- Młodzież mojego pokolenia miała wtedy dwie możliwości - albo związać się z Kościołem i duszpasterstwem, które Kościół proponował, albo podjąć ideę "nowego człowieka", wpajaną nam w ramach tzw. pedagogiki socjalistycznej. Ja oraz moi koledzy i koleżanki ze Wzgórz Krzesławickich w Nowej Hucie mieliśmy szczęście do wspaniałych duszpasterzy. Dzięki nim związaliśmy się z ruchem Światło-Życie, podejmując proponowany w ramach niego system formacyjny, który opierał się na dziesięciu krokach ku dojrzałości chrześcijańskiej. Spotykaliśmy się na peryferiach Wzgórz Krzesławickich w jednym z gospodarstw w Grębałowie. To były zwyczajne zabudowania gospodarcze, myśmy je nazywali "Chatą Betlejemską". Tak ją kiedyś, podczas pasterki w 1977, roku nazwał kardynał Karol Wojtyła jeszcze jako arcybiskup krakowski. Tam dawniej rzeczywiście były stajnie, zaadaptowane później na salki katechetyczne i kaplicę, w której za czasów ks. prałata Jana Hyca odprawiano msze święte. To była żywa wspólnota młodych prowadzona przez księdza Franciszka Motykę, mojego katechetę, który kształtował mnie w szkole średniej i był, jak się to wówczas mówiło, naszym moderatorem. Przed pierwszą pielgrzymką papieską, która miała się odbyć w związku z jubileuszem 900-lecia męczeńskiej śmierci św. Stanisława, centrala oazowa naszej archidiecezji ogłosiła konkurs na sztukę lub inną formę artystyczną w związku ze św. Stanisławem. Ja wówczas pisywałem wiersze do szuflady. Postanowiłem więc wziąć udział w konkursie. Napisałem, dość wysoko oceniony, poemat o biskupie. Pewnie dlatego, gdy debatowano, kto ma witać Papieża w imieniu ruchu oazowego, padła moja kandydatura. W ten sposób znalazłem się na Skałce, witając Ojca Świętego w imieniu oazy.
- Jak teraz, z perspektywy 30 lat, skomentowałby Ksiądz to, co zdarzyło się wówczas na Skałce?
- Patrząc na to spotkanie z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że to było takie przygotowanie młodzieży do bierzmowania, "bierzmowania dziejów", które nastąpiło kilka dni później. To było przygotowanie do tego, co Papież zamierzał nam powiedzieć 10 czerwca na Błoniach. Wtedy zaapelował: "Musicie być mocni, mocą wiary, nadziei i miłości, musicie być wierni". Ten sam apel powtórzył Benedykt XVI w czasie swojej apostolskiej podróży do Polski. Wracając do Skałki. Wtedy, w 1979 roku, tam była jedna, wielka oaza ludzi o podobnych poglądach, związanych z duszpasterstwem młodzieży archidiecezji krakowskiej. Dlatego myśmy się tam czuli jak u siebie. Wtedy Skałka to była oaza wolności.
- Jako uczestnik ruchu oazowego, obecnie proboszcz często spotyka się Ksiądz z młodzieżą. Jak liczne jest obecnie pokolenie JP II? Czy młodzi ludzie znają i biorą sobie do serca nauki papieskie?
- Wydaje mi się, że fenomen Karola Wojtyły - Jana Pawła II - jest tak mocny, iż większość Polaków, czy sobie to uświadamia czy nie, po prostu przynależy do tego pokolenia. Według mnie obecnie problem tkwi w tym, na ile my, już na spokojnie, bez emocji, to dziedzictwo, które nam Papież zostawił, potrafimy odpowiedzialnie przemyśleć w żywej wierze, nadziei i miłości. Przedtem, gdy Jan Paweł II żył i nas odwiedzał, górę brała słowiańska dusza - entuzjazm, łzy wzruszenia, radosne śpiewy. Teraz przychodzi czas, żebyśmy się pochylili nad przepowiadaniem papieskim do nas wszystkich w czasie jego pielgrzymek i nie tylko wtedy. Przychodzi czas, żebyśmy odpowiedzieli sobie na pytanie, co z dziedzictwem JP II jest tu i teraz w każdym z nas. Wracając do młodych ludzi. Każde pokolenie ma swój czas sposobny na odkrywanie piękna Ewangelii. Przecież Papież nie robił nic innego, tylko głosił nam Ewangelię. Podczas pierwszej pielgrzymki dał młodym na Jasnej Górze kapitalną definicję chrześcijaństwa. Powiedział wtedy tak: Chrystus wciąż ma uczniów, wszyscy jesteśmy Jego uczniami. Staliśmy się nimi poprzez Chrzest Święty, ale chodzi o to, żebyśmy z uczniów stawali się przyjaciółmi; a stajemy się przyjaciółmi wtedy, kiedy nie tylko słuchamy słów Jezusa, ale te słowa rozważamy, i w świetle tych słów sięgamy w głąb naszego serca, otwieramy je i wspólnie z Nim, z Chrystusem, cierpliwie i wytrwale kształtujemy w sobie nowego człowieka. A nowy człowiek, w wydaniu Karola Wojtyły - Jana Pawła II, to taki człowiek, który coraz bardziej myśli jak Chrystus, odczuwa jak Chrystus i działa jak Chrystus...
Rozmawiała: Grażyna Starzak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski