Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obława na braci terrorystów [WIDEO]

Remigiusz Poltorak
Remigiusz Poltorak
Francja. Tysiące komandosów zostały zmobilizowane, żeby złapać Cherifa i Saida Kouachi, domniemanych sprawców masakry w Paryżu

Sposób, w jaki policjanci wpadli na trop dwóch braci poszukiwanych wczoraj przez cały dzień przez tysiące wyszkolonych funkcjonariuszy, jest w całej tej historii tak samo nieprawdopodobny, jak wcześniej krwawa masakra w redakcji "Charlie Hebdo" i zabicie z zimną krwią 12 osób. Sprawcy, uciekając z miejsca zdarzenia porzucili czarnego citroena, ale zostawili w nim także dowód osobisty jednego z zamachowców.

Źródło: x-news/RUPTLY

To wtedy okazało się, że młodszy z braci, Cherif, jest dobrze znany policji, bo w 2008 roku został już skazany na trzy lata za organizowanie bojówek, które miały być wysyłane na wojnę do Iraku. We francuskich mediach określa się go już jako jednego z pionierów lokalnego dżihadu. Wtedy też, zeznając przez sądem, mówił o sobie, że jest przestępcą. Na koncie miał trochę grzechów: rozboje, kradzieże, handel narkotykami.

Zeznania z tamtego okresu wskazują też, że młody chłopak wyróżniał się już w szkole jako najbardziej agresywny ze swojego otoczenia. Byli koledzy twierdzą nawet, że w jego głowie pojawiały się już wtedy szalone myśli, aby dokonywać zamachów przeciwko żydowskim kupcom. Ożenił się w 2008 roku, z kobietą, która po pielgrzymce do Mekki nabrała przekonania, że jej sylwetka powinna być całkowicie zasłonięta, od stóp do głów. Świadkiem na ślubie był tylko brat Saif, bo rodzice już wówczas nie żyli.

Prawdziwy zwrot w jego życiu nastąpił jednak po tym, jak zaczął chodzić na modlitwy do meczetu w 19. dzielnicy Paryża i jak poznał tam niejakiego Farida Benyettou, późniejszego szefa "irackiej filii" francuskich ekstremistów. Jeden z kolegów Cherifa Kouachiego, zeznających na procesie w 2008 roku mówił, że to, co widzieli w telewizji po ataku Amerykanów na Irak, a potem to, co działo się w więzieniu Abu Ghraib, bardzo ich zmotywowało. Późniejsze dwa pobyty w więzieniu, w sumie około dwa lata spędzone za kratkami, tylko zradykalizowały postawę Kouachiego.

Nie wiadomo dokładnie, kiedy jego brat Said nabrał podobnych przekonań i czy tylko pod wpływem Cherifa.

Wczoraj policjanci kilkakrotnie deptali im po piętach. Najbardziej wiarygodny sygnał nadszedł od zarządcy stacji benzynowej między Paryżem a Reims. Dwaj sprawcy mieli tam rano podjechać i grozić pracownikom. Według świadków, w samochodzie była broń. Opuścili jednak to miejsce na tyle szybko, że wezwana policja straciła trop. I to pomimo faktu, że obława była prowadzona ze wszystkich stron, także z powietrza, dzięki helikopterom. Według "Le Figaro", porzucili pojazd w lesie.

Od popołudnia największe siły zostały skoncentrowane w Villers-Cotterets i Corcy, a potem jeszcze Crepy-en-Valois. To tam mieli się zabarykadować uzbrojeni napastnicy. Jednak do nocy siły specjalne żadnego ataku tam nie przeprowadziły.
Wcześniej w ręce policji sam oddał się trzeci poszukiwany, 18-letni Hamyd Mourad. Nie postawiono mu żadnych zarzutów. Według świadków, Hamyd w czasie zamachu był w szkole.

W środku dnia cała Francja zatrzymała się na kilka minut, w katedrze Notre-Dame zaczęły bić dzwony - na cześć zamordowanych rysowników "Charlie Hebdo". Szacunek oddawali im także ci, którzy uważają antyislamskie i antykatolickie rysunki tygodnika za niesmaczne.

Kilka godzin wcześniej w spokojnej dzielnicy Montrouge na południowych obrzeżach Paryża, zginęła od strzałów z broni palnej młoda policjantka. Nie ma żadnej pewności, czy to zdarzenie należy łączyć z wcześniejszą masakrą w tygodniku satyrycznym, faktem jest, że u jego genezy stał wypadek samochodowy. Wezwani na miejsce policjanci spotkali się z ostrzałem (według AFP, podejrzani zostali zatrzymani). Ranna funkcjonariuszka wkrótce zmarła. Dość zaskakująco brzmiały przy tym wypowiedzi jednego z jej kolegów, że stróże prawa z tego rejonu często nie mają przy sobie broni.

Inna poruszająca historia jest związana z policjantem bestialsko zabitym strzałem w głowę dzień wcześniej przy redakcji "Charlie Hebdo". Ahmed Merabet był muzułmaninem, co pokazuje absurd całej sytucji, w której ofiarami ekstremistów często padają normalni, umiarkowani wyznawcy islamu.
Proroczy okazał się ostatni rysunek Charba, dyrektora wydawniczego gazety. Na tle napisu "Ciągle nie ma zamachów we Francji" mężczyzna z kałasznikowem na plecach mówi: "Czekajcie. Mamy czas do końca stycznia, żeby złożyć wam życzenia."

Analiza
Koincydencja jest zapewne przypadkowa, ale znamienna. Tego samego dnia, kiedy uzbrojeni islamiści wpadli do redakcji "Charlie Hebdo", rano w księgarniach pojawiła się nowa powieść Michela Houellebecqa, najbardziej prowokującego od lat pisarza nad Sekwaną. Temat? Jak muzułmanie przejmują władzę we Francji i jak ich reprezentant zostaje prezydentem w 2022 roku. W tle są sporadyczne zamachy, trochę krwi na ulicach, ale przede wszystkim wyczuwalne napięcie społeczeństwa, które bezskutecznie szuka tożsamości.

Dokładnie w tym samym czasie redaktorzy poważnego tygodnika "Valeurs actuelles", zwróconego bardziej na prawo, zamykali właśnie najnowszy numer z muzułmanką w burce na okładce i równie znamiennym tytułem: "Francuskie lęki. Islam - a jeśli Houellebecq ma rację?".

No właśnie. To pytanie, które będzie w najbliższym czasie jeszcze wielokrotnie powracać. Jakkolwiek bowiem debata o francuskim społeczeństwie, które nie potrafi sobie poradzić z asymilacją innych kultur, pojawia się ostatnio w sposób bardziej widoczny, to masakra w centrum Paryża z pewnością ją jeszcze ożywi. I nie tylko dlatego, że radykałowie islamscy dokonali zamachu na tak świętą we Francji wolność słowa, symbolizowaną właśnie przez redaktorów "Charlie Hebdo", którzy nie uznawali żadnych świętości.

Tu chodzi o coś więcej. Także dlatego, że w imię politycznej poprawności albo doraźnych interesów przywódcy przez lata chowali głowę w piasek, nie reagując na zmiany społeczne. A że one zachodzą, nie ma wątpliwości, skoro szacuje się, że ponad tysiąc młodych Francuzów szuka szczęścia w szeregach Państwa Islamskiego. To z takich ludzi mogą się potem rekrutować bojownicy, gotowi na wszystko nie tylko w imię Allaha, ale także w imię zburzenia europejskiego samozadowolenia.

Dlatego zamach w Paryżu dobitnie przypomina główne pytanie, jakie stoi nie tylko przed Francuzami - jaką politykę powinna prowadzić Europa wobec napływających tutaj wyznawców islamu, żeby zachować swoją tożsamość? Problem w tym, że cudownych odpowiedzi nie ma.

Tym bardziej, że z jednej strony Europa musi mierzyć się z faktem, że na jej terenie coraz pewniej czują się wyznawcy nowej religii - a jak zauważa "Liberation", historycznie taka sytuacja była ostatnio... w początkach chrześcijaństwa. Z drugiej - również islam stoi przed nowym dla siebie wyzwaniem, jakim jest stanowienie wyraźnej mniejszości w innym społeczeństwie. Jeśli do tego dodamy radykalizację postaw, widoczną od ataków w Nowym Jorku i wynikających stąd wojnach na Bliskim Wschodzie, to mieszanka jest wybuchowa.

Choć najbardziej niebezpieczne jest jeszcze coś innego, z czym najpewniej mamy do czynienia w przypadku zamachu w Paryżu. Abu Mussab al-Souri nie jest szerzej znany, ale jako autor 1600-stronicowego dzieła "Wezwanie do islamskiego oporu na świecie", opublikowanego przed 10 laty w internecie, może mieć wyraźny wpływ na ekstremistów.

Głosi bowiem, w przeciwieństwie do scentralizowanej Al-Kaidy, że najbardziej skuteczne są ataki nieskoordynowane, prowadzone przez pojedyncze komórki rozlokowane na Zachodzie. Bez centralnego dowodzenia. To tzw. teoria "trzeciego dżihadu" (po wojnie z Sowietami w Afganistanie i z Amerykanami w Iraku). Przeniknięcie do sprawców i poznanie ich zamiarów jest wtedy trudniejsze, by nie powiedzieć, niemożliwe.

Najgorsze byłoby uczynienie z niej przez radykałów nowej metody działania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski