Tłumy przybyły na spotkanie z benedyktynem
Dwie panie, tuż przy wejściu do studia, błagalnymi głosami: - Proszę nas przepuścić, musimy przejść, trzymamy kwiaty. Tłum rozstępuje się niezbyt chętnie, wszak wszyscy - mimo śnieżycy i mrozu - przyszli, by znaleźć się jak najbliżej Jubilata. Niewielu chętnych zmieściło Studio S5. Frekwencja przerosła oczekiwania. Ludzie stoją i siedzą na każdym wolnym metrze korytarza. Naraz ktoś podnosi głos: - Jest! Jest! Idzie. Rozlegają się brawa. Między szpalerem klaskających rąk widać szczupłą, ubraną w ciemny strój postać o. Leona. Stojącym obok ludziom udziela się entuzjazm, zapominają o panującym zaduchu i złej pogodzie, a na twarzach pojawia się uśmiech.
O. Leon przy akompaniamencie góralskiej kapeli Gronkowiany siada w studiu. Następnie, wraz z zaproszonymi gośćmi - Agnieszką Chrzanowską, Joanną Szczepkowską, opatem tynieckim o. Markiem Szeligą, Wojciechem Bonowiczem, Tadeuszem Chudeckim, Marianem Machurą i Wojciechem Nowakiem - opowiada o swoim życiu. Wspomina m.in. podróż na motocyklu do Tyńca, urzekające go tam śpiewy gregoriańskie, czy produkcję programu telewizyjnego "Ojciec Leon zaprasza".
Benedyktyn gestem i słowem zachęca do radości, pyta na wstępie: - Dlaczego miałbym się smucić? - Oczywiście, trzeba wiedzieć, kiedy się śmiać - dodaje. - Moje życie to sposób na walkę z antyklerykalizmem. Dzisiaj wiele słyszy się o przewinieniach popełnianych przez duchownych. Tym bardziej cieszę się, że ludzie, gdy mnie widzą, to się uśmiechają.
(RS)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?