Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obojętność gubi zabytki na Ukrainie

Redakcja
Niedawno wróciłem z kolejnej podróży po Ziemi Winnickiej – kraju, gdzie ilość przeróżnych zabytków historycznych i przyrodniczych jest nie mniejsza od znajdujących się na Ziemi Lwowskiej czy Tarnopolskiej, gdzie o turystach jedynie chyba słyszano, ale prawie nigdy ich nie widziano. Konkluzje zrodzone w tej wędrówce, niestety nie są pocieszające: zabytki giną wprost na oczach, jak gdyby nikomu na nich nie zależało.

Pałac w Biłyczynie. fot. Dymitro Antoniuk

Zaczniemy od najbardziej, moim zdaniem, krzyczącego faktu, związanego z pałacem we wsi Biłyczyn, koło Baru. Jest to słynna, znana z prac krajoznawców i historyków – polskiego (Romana Aftanazego) i ukraińskiego (Dmytra Małakowa) rezydencja rodziny Krassowskich, która jeszcze do niedawna zdumiewała podróżnych pozostałościami pięknych płaskorzeźb i malowideł.
Za czasów radzieckich była tu szkoła, biblioteka i klub, które, oczywiście, spowodowały zniszczenie zabytków zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz. Mimo to, można było sobie wyobrazić, jak kiedyś żyli tu prawdziwi właściciele. Obecnie, niestety, podróżny może tylko snuć przypuszczenia o wyglądzie rezydencji. Przed dwoma laty pałac spłonął.
Prawdopodobnie – młodzież urządziła tu, w pustych salach pałacu pijatykę i być może, umyślnie lub nie, podpaliła go. Turystę, który odwiedzi to miejsce spotykają osierociałe filary głównego wejścia. Podwoje, które one do niedawna podtrzymywały, zawaliły się, podobnie, jak elementy konstrukcyjne dachu. Chodzić między ruinami jest bardzo niebezpiecznie. Co prawda, nawet pomimo pożaru, miejscami na ścianach pozostały atrakcyjne malowidła**w neogotyckim i klasycznym stylu. Można znaleźć również pozostałości kaflowego pieca i dwóch kominków. Nic nie świadczy o tym żeby ktoś zamierzał odnowić ten zabytek. W takim stanie, niewątpliwie jest skazany na całkowite zniszczenie…
Podobną sytuację widzimy i w innym końcu obwodu winnickiego, we wsi Obodówka trostianeckiego powiatu. Zachował się tu, jeśli można tak powiedzieć – główny majątek potężnej kiedyś rodziny Sobańskich. Główny, ponieważ prawie wszyscy członkowie tej rodziny zostali pogrzebani w obodowskim grobowcu, bez względu na to, gdzie umarli. Bogaty pałac z połowy XIX wieku do czasów niepodległości Ukrainy zachował się w mniej więcej normalnym stanie. Ten sam Małakow udokumentował autentyczny stan wnętrza zabytku. Wprawdzie, bez mebli, obrazów oraz innego sprzętu.
Po 1991 roku biura kołchozu, które mieściły się w pałacu oraz szkoła zostały przeniesione do innego miejsca. Pałac niezwykle szybko zaczął niszczeć. Wprawdzie, była nadzieja na uratowanie zabytku, gdy w latach 90. przyjechał tu potomek Sobańskich. Zaproponował głowie rady wiejskiej (wójtowi) zainwestowanie własnych pieniędzy w remont pałacu, nie pretendując na zajęcie majątku. Miejscowy urzędnik, ze znanych tylko jemu samemu pobudek nie przyjął propozycji. Podpisał wyrok na rezydencję. Po kilku latach także tu, podczas pożaru, tak samo, jak i w Biłyczynie zostało spalone zabytkowe wnętrze oraz dach. Wandale nadal niszczą ruiny zamku. Ktoś, nawet wlazł na wieżę pałacową aby strącić żelazną konstrukcję, na której kiedyś wisiała latarnia. Konstrukcja została pogięta, ale jeszcze stoi. Zabytek, a dokładnie jego zniszczeń broni tylko jedna osoba – urodziwa Olga Kuczer – dyrektor miejscowego amatorskiego muzeum krajoznawczego. Szuka sposobu aby zwrócić uwagę społeczeństwa na pałac Obodowski. Lecz niestety, co może zrobić jeden żołnierz na polu walki?
Zniszczenie dotknęło nie tylko względnie nieznane pałace, ale także znane zabytki o znaczeniu krajowym. Chodzi o ogromny, prawdopodobnie największy na Ukrainie kompleks pałacowy rodziny Potockich w Tulczynie. Na wiosnę, br. popadła w ruinę zabytkowa galeria, która łączyła pałac główny z prawą oficyną. Za czasów Stanisława Szczęsnego Potockiego i jego żony Zofii, dla uczczenia której powstała „Sofijówka”, w tej galerii urządzono ogród zimowy, a latem – jadalnia dla gospodarzy i gości. Obecnie leży tu góra rozbitych cegieł. Dyrektor Kolegium Kultury, który obecnie jest właścicielem kompleksu, powiedział, iż galeria została rozebrana ze względu na jej stan, grożący zawaleniem. Wszystkie potrzebne pozwolenia na to były otrzymane. Lecz, czy nie lepiej było by po prostu zachować tę część pałacu? Odpowiedź jest banalna: na to trzeba więcej pieniędzy, taniej rozebrać. I jeszcze jedno pytanie. Czy galeria zostanie odbudowana w najbliższym czasie, biorąc pod uwagę sytuację finansową w kraju i na świecie?
Natomiast w Seliszczi, powiatu tywrowskiego, chociaż obiekty zabytkowe nie zostały zburzone, są jednak bardzo zniszczone. Były deputowany Werchownej Rady Ukrainy (parlamentu ukraińskiego) i prezes Służby Celnej Ukrainy Wołodymyr Skomorowski „odbudowuje" zamek czerlenkowski, który kiedyś tu stał. Nie trzyma się jednak starego projektu, którego już nie ma, a robi to na ślepo. Planuje umieścić tu hotel, salę konferencyjną, restaurację i muzeum. Obiecuje wyremontować asfaltowe drogi, za co, osobiście jestem bardzo wdzięczny. Pozostaje pytanie – co z tego wyjdzie. Jak na razie, autentyczna wieża zamku Szeniowskich wciąż leży w gruzach. Chociaż ona również ma być włączona do kompleksu nowoczesnych pseudo fortyfikacji, które, wyglądają okropnie.
Zniszczenia, pożary, zniekształcenia – to jeszcze nie pełna lista owych klęsk, które, jak plagi egipskie spadły na dawne zabytki ziemi Winnickiej. Jest jeszcze jeden problem. Na przykład, w mieście powiatowym Illincy jakimś cudem zachowała się duża wspaniała synagoga z XVIII wieku, w architektonicznym stylu której można zauważyć wpływy baroku i rokoko. Mieści się ona w samym centrum miasteczka, ale nie można do niej podejść, nie mówiąc już o wejściu do środka. Teren wokół zabytku został sprywatyzowany przez jakiś prywatny zakład stolarski, pracownicy którego nie wpuszczają nikogo za wysokie ogrodzenie. Czy urząd miejski miał prawo wydawać pozwolenie na prywatyzację pomnika architektury, w którym, być może, zachowały się oryginalne wnętrza – pytanie retoryczne…
Dziękując Bogu, na Ziemi Winnickiej nie wszystko jest w tak beznadziejnym stanie. Na przykład, kaplicę Potockich w Jaskini, wzniesioną przez genialnego Władysława Gródeckiego, autora budynku z chimerami w Kijowie, oddano parafii rzymskokatolickiej pw. świętego Andrzeja Boboli. Zachowało się prawie całe wnętrze zabytku, z wyjątkiem witraży. W każdą niedzielę, o godz. 15:00 odprawia się tu Msza św.
W wytwornym pałacu generała Zabotina, we wsi Mała Rostowka, w powiecie oratowskim mieści się centrum rehabilitacyjne dla uzależnionych od narkotyków. A majątek we wsi Onytkowce, powiatu tywrowskiego został przekształcony na współczesny ośrodek rekreacyjny: odnowiono oficynę i skrzydła, gdzie mieści się sauna i nieduża restauracja. Być może, ktoś powie, iż jest to samodzielne odnowienie zabytku. Jednak lepiej, iż mieści się tam sauna i restauracja aniżeli pogorzelisko i okropne zniekształcenia. Miejmy nadzieję, że taki, niestety rzadko spotykany stosunek do obiektów zabytkowych mimo wszystko stanie się zjawiskiem normalnym i powszechnym.
Tylko nie bądźmy obojętni.

Dymitro Antoniuk
**

Zobacz galerię

**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski