Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obóz stanu wojennego. Dyktator bał się Kremla

Rozmawiał Włodzimierz Knap
Prof. Antoni Dudek, znakomity znawca PRL, wykłada na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego
Prof. Antoni Dudek, znakomity znawca PRL, wykłada na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego Fot. Anna Kaczmarz
Rozmowa. 13 grudnia 1981. Moskwa zawierzyła gen. Jaruzelskiemu. Był z jej woli polskim dyktatorem

- Jak wyglądał układ sił w obozie władzy przed wprowadzeniem stanu wojennego?

- Od października 1981 r. gen. Wojciech Jaruzelski skupił w swoim ręku wszystkie najważniejsze stanowiska. Był I sekretarzem KC PZPR, premierem, ministrem obrony, a „jego” człowiek i zarazem jeden z najbliższych współpracowników gen. Czesław Kiszczak został w lipcu 1981 r. szefem MSW. W praktyce resorty siłowe i naczelne kierownictwo polityczne państwa znalazły się we władaniu dwóch generałów LWP.

- Z kim obaj generałowie musieli się liczyć w kraju?

- Opozycję wewnątrzpartyjną mieli słabą. Z jednej strony byli to liberałowie partyjni, uosabiani np. przez prof. Hieronima Kubiaka, którzy próbowali szukać jakiegoś kompromisu z Solidarnością. Z drugiej strony -frakcja dogmatyków partyjnych. Jej czołowymi reprezentantami byli m.in. Stefan Olszowski, Mirosław Milewski i Tadeusz Grabski. „Dogmatycy” byli silniejsi niż „liberałowie”. Swoją pozycję zawdzięczali kontaktom z Moskwą i krytykowaniu Jaruzelskiego za to, że odwleka moment rozprawy z „kontrrewolucją”.

- Mogli obalić Jaruzelskiego?

- Nie. Generał decydował o terminie i wszelkich innych sprawach dotyczących uderzenia w Solidarność. Nie musiał słuchać ani tych, którzy radzili mu, by jeszcze się wstrzymał, ani też zwolenników przyspieszenia zdławienia związku.

- Jaką rangę miało Biuro Polityczne przed 13 grudnia?

- Formalnie był to najwyższy organ w państwie, ale Jaruzelski obniżył jego znaczenie. 5 grudnia 1981 r. odbyło się ostatnie posiedzenie BP przed wprowadzeniem stanu wojennego. Wtedy w praktyce oddano w ręce Jaruzelskiego decyzję co do wyboru terminu i sposobu rozprawienia się z „S”. Kolejny raz BP zebrało się 13 grudnia, gdy od kilkunastu godzin obowiązywał stan wojenny. W następnych sześciu tygodniach jego członkowie spotkali się trzy razy, co trudno uznać za dużą częstotliwość w ówczesnej sytuacji.

- Od lutego 1981 r. Jaruzelski był premierem. Czy w związku z tym wzrosło znaczenie Rady Ministrów?

- Nie bagatelizowałbym rangi rządu w okresie PRL. Kontrolował nie tylko całą administrację, lecz też niemal całą gospodarkę. Oczywiście ministrowie i premier byli uzależnieni od kierownictwa partii i wykonywali zalecenia płynące z Komitetu Centralnego, ale także członkowie rządu, a przynajmniej ci najważniejsi, byli równocześnie bardzo wysokiego szczebla działaczami partyjnymi.

- Wojewodowie mieli coś do powiedzenia?

- Niewiele. O ich pozycji świadczyć może choćby to, że twórcy stanu wojennego rozkazali o jego wprowadzeniu poinformować wojewodów dopiero o czwartej nad ranem 13 grudnia.

- A pierwsi sekretarze komitetów wojewódzkich partii?

- Oni zostali zawiadomieni o tej samej godzinie co wojewodowie.

- W jaki sposób zostali potraktowani członkowie Rady Państwa?

- Czysto instrumentalnie. Po północy z 12 na 13 grudnia członków Rady Państwa przywieziono do Belwederu, gdzie grupa generałów pod przewodnictwem Tadeusza Tuczapskiego przedstawiła im do podpisania dekret o stanie wojennym i kilka innych. Z wyjątkiem Ryszarda Reiffa wszyscy poparli tę decyzję. Chociaż rola Rady Państwa w tej sprawie była dekoracyjna, to jednak jej członkowie ponoszą odpowiedzialność za złożenie podpisów pod dekretami. Rada Państwa mogła bowiem wydawać je wyłącznie pomiędzy sesjami Sejmu, a jesienna sesja Sejmu trwała.

- Kiedy o stanie wojennym dowiedziała się większość posłów na Sejm PRL?

- Z porannego przemówienia gen. Jaruzelskiego, jak reszta społeczeństwa. Ale nie może to zaskakiwać, zważywszy, że również wielu członków Komitetu Centralnego PZPR o stanie wojennym dowiedziało się po włączeniu radia lub telewizji 13 grudnia. Jedyną osobą spoza ścisłego otoczenia Jaruzelskiego, którą powiadomiono nad ranem 13 grudnia, był prymas Józef Glemp.

- Jak bardzo umocniła się pozycja Jaruzelskiego w obozie władzy po 13 grudnia 1981 r.?

- Stał się dyktatorem w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie zmienia tego fakt, że powołał do życia nieformalne ciało: dyrektoriat.

- Kto do niego należał?

- Oprócz Jaruzelskiego znaleźli się w nim niektórzy sekretarze KC: Barcikowski, Olszowski, Milewski, członkowie rządu: Kiszczak, Siwicki, Rakowski, Obodowski i Jedynak. Skład dyrektoriatu był zresztą płynny. Wśród jego członków wymienia się także szefa Urzędu Rady Ministrów gen. Janiszewskiego i sekretarza KC Woźniaka.

- W jaki sposób zapadały decyzje w dyrektoriacie?

- To nie było ciało, które podejmowało decyzje kolegialnie. Pełnię władzy sprawował w nim Jaruzelski.

- Dlaczego uczynił członkami dyrektoriatu Olszowskiego czy Milewskiego, ludzi, których zaliczyć można do jego konkurentów w partii?

- Uczynił tak z racji ich dość silnej pozycji na Kremlu. Jaruzelski zawsze panicznie bał się reakcji Moskwy. I robił to, co Kreml akceptował.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski