Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obserwatorium Astronomiczne na Lubomirze. Sto lat patrzenia w gwiazdy

Katarzyna Hołuj
Katarzyna Hołuj
Archiwalne fotografie  Obserwatorium Astronomicznego na Lubomirze
Archiwalne fotografie Obserwatorium Astronomicznego na Lubomirze Archiwum Obserwatorium Astronomicznego im. T. Banachiewicza na Lubomirze
Na mapie Małopolski, a nawet Polski nie ma drugiego takiego miejsca jak Obserwatorium Astronomiczne na Lubomirze. Stąd Lucjan Orkisz dokonał odkrycia komety jako pierwszy Polak w niepodległej Polsce. Tę oraz drugą odkrytą tu przez Władysława Lisa znajdziemy w herbie gminy Wiśniowa, na terenie której znajduje się ten wyjątkowy obiekt, nie przez wszystkich jeszcze odkryty.

Był rok 1919. Prof. Tadeusz Banachewicz, któremu właśnie powierzono prowadzenie Obserwatorium Krakowskiego, szybko doszedł on do wniosku, że potrzebuje ono stacji zamiejscowej, z której będzie można obserwować ciemne niebo, nieskażone sztucznym światłem, dymem i jesiennymi mgłami.

O takie miejsce najłatwiej gdzieś wysoko, dlatego szukał go w górach. Na oddalonej 33 km (w linii prostej) od Krakowa Łysinie (dawna nazwa Lubomira, 904 m n.p.m.) zwanej przez miejscową ludność Przygolezią, znalazł nie tylko odpowiednie warunki, ale i sprzymierzeńca w osobie księcia Kazimierza Lubomirskiego, który podarował na ten cel 10 ha terenu i leśniczówkę. To na jego cześć nazwę Łysina zamieniono na Lubomir.

Za co chłopi winili astronomów?

W 1922 roku prof. Banachiewicz dopiął swego i pierwsza polska górska stacja obserwacyjna rozpoczęła pracę.

Na tamte czasy to była rzecz absolutnie wyjątkowa. Było to miejsce z bardzo dobrymi warunkami do obserwacji, ale jednocześnie kłopotliwe, bo wszędzie było daleko, po wodę chodziło się do studni, nie było prądu, o telefonie można było jedynie pomarzyć. Nie było łączności, a najbliższa stacja kolejowa znajdowała się w Kasinie Wielkiej – mówi prof. Jerzy Kreiner, założyciel obserwatorium astronomicznego na Suhorze (1000 m n.p.m.) w Gorcach, wybudowanego w 1987 roku staraniem krakowskiego Uniwersytetu Pedagogicznego.

Nie obyło się bez niesnasek. Jan Gadomski, pierwszy kierownik stacji na Lubomirze w grudniu 1922 roku w "Dzienniku Stacji Astronomicznej na Przygolezi" pisał: (...) Chłopi winią "astronomów" o złą pogodę i śniegi, grożą, że przyjdą do nas i wypędzą nas. (...)

Wspomniał o tym w „Dzienniku Polskim” Andrzej Domagalski w 2004 roku.

Groźby nie zostały spełnione i astronomowie mogli pracować, a do ich obowiązków należały m.in. obserwacje meteorologiczne.

Trafiali tu prawdziwi pasjonaci

Ta skromnie wyposażona, położona w trudno dostępnym terenie, pozbawiona wszelkich wygód stacja przyciągała tylko prawdziwych pasjonatów astronomii. I tacy tu trafiali. Jak Lucjan Orkisz, pierwszy w wolnej Polsce odkrywca komety.

Jak mówi prof. Jerzy Kreiner, według niektórych ocen, statystycznie potrzeba ok. 2000 godzin spędzonych na obserwacjach nieba, żeby odkryć kometę.

Lucjan Orkisz pierwszy raz dostrzegł tę kometę 2 kwietnia 1925 roku w gwiazdozbiorze Pegaza, ale było już jasno i nie zdążył zapisać jej pozycji. Jakież było jego zdziwienie następnego dnia, kiedy – jak pisze w Dziennikach- o drugiej i jedna druga, czyli o wpół do trzeciej, nie znajduje tego samego obiektu na pozycji na niebie, którą określił w sposób przybliżony noc wcześniej. Okazuje się, ze obiekt zmienił swoje położenie. Było to więc dowód na to, ze obiekt ten jest kometą – mówi dr Marcin Cikała, kierownik Obserwatorium Astronomicznego im. Tadeusza Banachiewicza na Lubomirze.

Potwierdzenie z Kopenhagi, gdzie mieściła się Międzynarodowa Unia Astronomiczna, przyszło dwa dnie później i usankcjonowało fakt, że Lucjan Orkisz jest odkrywcą rzeczonej komety.

„Zgodnie z ustaleniami Międzynarodowej Unii Astronomicznej kometa otrzymała prowizoryczne oznaczenie 1925c, a następnie nazwę odkrywcy – Orkisz 1925 I. We współczesnych katalogach jest znana jako kometa C/1925 G1 Orkisz” – pisze prof. Jerzy Kreiner w swojej publikacji „Górskie obserwatoria astronomiczne w przedwojennej Polsce”.

Profesor dodaje, aby pamiętać również o odkryciach gdańskiego astronoma Jana Heweliusza, który w XVII wieku odkrył kilka innych komet.

Następny po dr. Orkiszu odkrywca Władysław Lis miał pecha. Kiedy 17 lipca 1936 roku zmierzając wieczorem do Obserwatorium wypatrzył na niebie kometę przekonany, że to obiekt wcześniej nieznany, było zbyt późno, aby za pomocą heliotropu nadać sygnał do Krakowa informujący o jego odkryciu. Dlatego rowerem udał się do Kasiny Wielkiej, gdzie znajdował się najbliższy telegraf, ale tam napotkał na przeszkodę w osobie telegrafisty, który nie chciał otworzyć pomieszczenia z telegrafem i kazał czekać z tym do rana. Kiedy wreszcie informacja o odkryciu wyszła z Kasiny i dotarła tam gdzie miała dotrzeć, dwa inne telegramy: z Japonii i Uzbekistanu powiadomiły o tym samym odkryciu. Ostatecznie Władysława Lisa uznano za trzeciego, ale równoważnego odkrywcę, a kometę od nazwisk wszystkich trzech nazwano: C/1936 O1 Kaho-Kozik-Lis.

Jest to sukces tym większy, że Lis pochodził z chłopskiej rodziny z Węglówki i był samoukiem. Pracę w Obserwatorium na Lubomirze zaczął jako młody chłopak, „astronoga”, bo do jego obowiązków należało noszenie prowiantu, depesz, gazet itp. Z czasem nie tylko zainteresował się astronomią, ale i okazał się wielce pojętnym uczniem.

Te trzy nazwiska: Banachiewicz, Orkisz i Lis kojarzą się dziś najbardziej z Obserwatorium na Lubomirze, ale z miejscem tym związane były też inne niemniej ciekawe postaci. Jak na przykład Rozalia Szafraniec.

Mając 24 lata, na początku swoje długiej i owocnej kariery naukowej, trafiła do Obserwatorium na Lubomirze, aby jako pierwsza kobieta zostać szefem tej placówki.

Prof. Banachiewicz nie miał oporów przed powierzeniem jej tej funkcji, za to mocno naraziła się... miejscowemu księdzu. Wszystko dlatego, że w zimie zjeżdżała z Lubomira na nartach ubrana w spodnie, co zdaniem księdza nie przystoiło kobiecie.

Pani Rozalia z księdzem weszła w spór. Ksiądz chciał udowodnić, że da się w sutannie jeździć na nartach i faktycznie dało się, ale pani Rozalii nie przekonał, bo ksiądz jeździł po płaskim, a ona zjeżdżała z góry – mówi dr Cikała.

Znana jest też anegdota o tym jak odmroziwszy sobie twarz podczas prowadzenia w zimie obserwacji nieba, zrobiła sobie na drutach kominiarkę z otworami tylko na oczy.

Profesor musiał być z jej pracy zadowolony, skoro po niej kierowanie stacji znów powierzył kobiecie – Marii Makowieckiej.

To właśnie za jej kierownictwa o Obserwatorium znów zrobiło się głośno, za sprawą okrycia Władysława Lisa.

Swoim odkryciem zapisał się w historii nauki i Węglówki. Ta mała wioska nie wydała do tej pory nikogo, kto zyskałby większą sławę.

Medal, który przyznano mu za jego odkrycie omal nie został zniszczony, kiedy Niemcy 15 września 1944 roku spalili Obserwatorium, a później także pobliski Lipnik i część zabudowań Wiśniowej.

Jak spłonęło Obserwatorium i jak je odbudowano

Stacja spłonęła wraz z biblioteką i dziennikami obserwacyjnymi z minionych 20 lat oraz z dobytkiem Władysława Lisa, który jako pomocnik astronoma mieszkał tam z rodziną.

Tylko dzięki temu, że wrócił tam później i przeszukał zgliszcza odzyskał tę cenną pamiątkę.

Medal Władysława Lisa, podobnie jak i lunetę przez, którą swojego odkrycia dokonał dr Lucjan Orkisz możne dziś oglądać w holu Obserwatorium Astronomicznego im. Tadeusza Banachiewicza na Lubomirze.

W październiku minęło 15 lat od jego otwarcia. Odbudowano je z inicjatywy ówczesnego wójta gminy Wiśniowa Juliana Murzyna i pracy Komitetu, który założono w 2003 roku, a któremu wójt przewodniczył.

Podczas obchodów 100-lecia Obserwatorium na Lubomirze, Julian Murzyn powiedział, nam, że było to „pewnego rodzaju zobowiązanie, żeby pewne historyczne osiągnięcia okresu międzywojennego zostały utrwalone, a nie popadły w niepamięć”.

Gmina Wiśniowa. Obserwatorium Astronomiczne na Lubomirze ma 100 lat. Wyjątkowe pod wieloma względami

To jak ważne jest to miejsce i ważny element dziedzictwa kulturowego potwierdza prof. Józef Hernik, kierownik Katedry Gospodarki Przestrzennej i Architektury Krajobrazu na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie i jedna z tych osób, które od początku wspierały odbudowę Obserwatorium.

Obiekt na Lubomirze znalazł swoje miejsce w Multimedialnym katalogu dziedzictwa kulturowego Małopolski opracowanym przez UR.

Dziś Obserwatorium to pełni przede wszystkim rolę dydaktyczną i popularyzatorską. Sprzyja temu fakt, że jest położone przy szlaku turystycznym, więc turyści docierają do niego często niejako przy okazji wyprawy w góry.

Dr Marcin Cikała zaprasza na Lubomir zwłaszcza, że w prezencie jubileuszowym Obserwatorium otrzymało nowy teleskop.

Dzienne obserwacje Słońca wraz z obecnymi na nim protuberancjami zwanymi potocznie wybuchami będą teraz na najwyższym poziomie w Polsce, bo to druga luneta co do wielkości w kraju – mówi.

Bogumił Pawlak, wójt gminy Wiśniowa, do której należy obserwatorium, ma nadzieję, że zarówno ten nowy sprzęt, jak i mający powstać nowy szlak turystyczny na Lubomir sprawią, że do obserwatorium będzie zaglądało jeszcze więcej osób i jeszcze więcej zacznie się pasjonować astronomią. Mówi też o planach na przyszłość, którymi są nawiązanie współpracy pomiędzy obserwatorium a jedną z uczelni wyższych oraz wejście do światowego systemu obserwacji nieba.

Wyższy podatek od nieruchomości od 2023 roku

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski