Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oby to nie był "ziemniak"

Redakcja
Austriaczka Patricia Mayr-Achleitner to dobra rywalka dla Agnieszki na pierwszą rundę Rolanda Garrosa?

Rozmowa z ROBERTEM RADWAŃSKIM

- Graliśmy z nią dwa lata temu i to, co widzieliśmy, jest nieaktualne. Teraz tej zawodniczki praktycznie nie znamy. To będzie trochę enigma, bo w ciągu dwóch lat można zrobić wielkie postępy w grze. Tu każda zawodniczka jest groźna. Jak w naszym slangu mówimy, trafiają się "ziemniaki", czyli zawodniczki, które cały rok grały słabo lub średnio, nagle na kortach ziemnych dostają skrzydeł. Grają o klasę lepiej i są niebezpieczne. Mam nadzieję, że Austriaczka nie należy do takich zawodniczek, oby to nie był "ziemniak".

- Przed rokiem Agnieszka zakończyła udział we French Open na drugiej rundzie po porażce z Jarosławą Szwedową. Na co ją stać w tegorocznym Roland Garros?

- Isia gra na kortach ziemnych słabiej niż kilka lat temu. Lata gry na twardej nawierzchni sprawiły, że odwykliśmy od ziemi. Córki wychowały się na ziemnych kortach, na nich zaczynały pierwsze turniejowe starty. Po paru latach w zawodowym tourze, gdzie 70-80 procent imprez w roku rozgrywanych jest na nawierzchni twardej, nagle ziemia sprawia nam kłopot. Kontuzje Agnieszki i Uli wynikły przecież z nagłej zmiany kortów. Pierwszy turniej w Stuttgarcie był udany (półfinał - przyp.), ale później było już gorzej, bo pojawiły się bóle w krzyżu od specyficznego biegania, uślizgów, innego poruszania się. Urazy są co roku, ale w tym sezonie w wymiarze ekstremalnym. Agnieszka gra w pasie, to najlepszy dowód, że czuje ból.

- W lutym Agnieszka i Urszula podpisały kontrakt z wielką agencją menedżerską Lagardere Unlimited. Czy są już jakieś efekty współpracy?

- Niestety, luty to nie jest najlepszy moment na szukanie reklamodawców, może coś się wykluje pod koniec roku. Na razie z kontraktami cisza.

- Lubi Pan Roland Garros jako turniej?

- Lubię Paryż, to piękne miasto. Niestety sam obiekt, na którym rozgrywany jest turniej, jest po prostu za mały. Przez ciasnotę tworzy się bałagan, są różne niedogodności. Nigdzie na świecie nie ma takiej sytuacji, że zawodnicy mają wspólną restaurację z VIP-ami. Jest to uciążliwe zwłaszcza podczas pierwszych trzech rund turnieju. Stoi się pół godziny w kolejce po obiad. Nie możemy sobie na to pozwolić, gdy mamy mecze i treningi. Kiedy już dostanie się obiad, często nie ma miejsca, by zjeść. To prozaiczne sprawy, ale utrudniają życie. Organizatorzy powinni pomyśleć o czymś większym.

- Tenis, za sprawą sukcesów Agnieszki, stał się w Polsce nieco bardziej popularny. Nadal jednak nie jest dyscypliną chętnie pokazywaną przez krajowe media.

- Media nie są za nami. To tak, jak z niektórymi politykami. Wątpię, by nasza dyscyplina przebiła się w kraju. Panowie, którzy rządzą mediami, a jest i ich czterech czy pięciu, nie są chętni, by lansować tenis, bez względu na to, czy Agnieszka albo Urszula wygrają np. Wimbledon. Długo, długo będziemy za innymi sportami. Tak to jest w Polsce, taka nasza specyfika.

Rozmawiała w Paryżu Agnieszka Bialik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski