MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Oczy małego Ksawerego bardzo proszą o pomoc

Katarzyna Hołuj
Ksawery z rodzicami Joanną i Łukaszem Sadzikami.
Ksawery z rodzicami Joanną i Łukaszem Sadzikami. Fot. Katarzyna Hołuj
Społeczeństwo. W gałkach ocznych chłopca z Bysiny koło Myślenic zdiagnozowano złośliwe guzy. Może go uratować terapia w USA. Ale rodzice muszą zebrać na nią ponad milion złotych.

Na leczenie w Stanach Zjednoczonych potrzeba ponad milion złotych. Trwa zbiórka pieniędzy. Czas ucieka, a stawką w tym wyścigu jest wzrok Ksawerego Sadzika, 14-miesięcznego mieszkańca Bysiny pod Myślenicami.

Półtora miesiąca temu jego rodzice usłyszeli przerażającą diagnozę. U ich synka stwierdzono siatkówczaka, czyli nowotwór złośliwy oka. Obustronny...

Mama chłopca jest ortoptystką, zajmuje się badaniem wzroku i to ona pierwsza zaczęła podejrzewać, że coś jest nie w porządku. Niepokoiło ją to, że kiedy Ksawery na dłużej skupiał na czymś wzrok, jedno oko "uciekało" mu w bok. Po wizycie u okulisty od razu skierowano ich do szpitala. Tam zaordynowano chemioterapię. Dwa cykle. Po pierwszym rodzice zabrali Ksawerego ze szpitala.

W tym czasie byli już po rozmowach z rodzicami innych dzieci chorych na to schorzenie, które przeszły leczenie w Polsce i takich, które trafiły na terapię do USA. Doszli do wniosku, że ratunkiem dla Ksawerego będzie leczenie za oceanem. Ich nadzieja to dr David Abramson. Przekonują ich jego metody (np. to, że chemia jest doprowadzana poprzez wkłucie do tętnicy udowej bezpośrednio do oka, czyli tam, gdzie jest potrzebna) oraz skuteczność tej metody.

- Dr Abramson od 9 lat zajmuje się właśnie siatkówczakami. Miesięcznie leczy 50 osób. Jedynie w dwóch przypadkach w jego karierze się to nie udało - mówi pan Łukasz, tata Ksawerego.

W krakowskim Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym, jak mówi jego rzeczniczka Magdalena Oberc, nie podaje się "chemii" w ten sposób. Robi się tak za to w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.

Rodzice Ksawerego są jednak zdeterminowani leczyć synka w USA. Bo jak mówią, w Polsce nikt nie dał im ani procentu pewności, że chemioterapia uratuje wzrok ich dziecka. Lekarze dawali im raczej do zrozumienia, że walka toczy się o życie. A dla nich najważniejsze jest uratowanie gałek ocznych syna.

- Moglibyśmy leczyć go tu, w Polsce, i patrzeć na to, jak jego odporność z dnia na dzień jest niszczona. Ale on ma guza obu oczu, nie chcemy czekać i dawać chorobie czasu na to, aby komórki nowotworowe się rozrastały. Nie możemy tak ryzykować. Nie chcemy! - mówią.

Z kliniki w USA dostali odpowiedź, że mogą zostać przyjęci po wpłaceniu równowartości ponad 1,1 mln zł. A ponieważ Narodowy Fundusz Zdrowia nie refunduje leczenia w Stanach Zjednoczonych, bez zwłoki rozpoczęli zbiórkę pieniędzy. Odbywa się ona na portalu podajdalej.net. Można też wpłacać pieniądze na konto: 97 1140 2004 0000 3402 7575 3125 (tytuł wpłaty: Ksawery).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski