– Czuję się bezsilna. Nie mam już do kogo się zwrócić. Wszyscy, którzy mieli nam pomóc, zawiedli, a on teraz chodzi na wolności. Jestem pewna, że to Przemek zamordował naszą córkę – mówi Teresa Matjaszek, mama zaginionej Joanny.
Rankiem 3 listopada 2010 roku, zanim wyszła do szkoły, rozmawiała z mamą o zakupach na studniówkę. Po szkole miała iść na urodziny do swojego chłopaka Przemka, który mieszkał w Niwce. Wieczorem w domu się nie pojawiła.
Rodzice przez całą noc obdzwaniali szpitale, pogotowia i policję. Policjanci twierdzili, że Joanna była osoba dorosłą, więc nie było wystarczających przesłanek, aby uznać ją od razu za zaginioną. Dopiero po kilku dniach uczyniła to tarnowska policja i rozpoczęła poszukiwania. Bez rezultatu.
– Mówiłam, że ostatni raz moją córkę widziano na imprezie, z Przemkiem– wspomina mama Joanny.
W maju 2011 r. sprawę przejęła tarnowska prokuratura. Nie udało się jednak ustalić okoliczności zaginięcia dziewczyny. Prokuratura sprawę umorzyła. Po kilku miesiącach zajęli się nią policjanci z krakowskiego Archiwum X. Ustalili, że jednym z głównych podejrzanych jest jej ówczesny chłopak Przemek.
Jak udało się ustalić dziewczyna, na imprezie urodzinowej pokłóciła się z chłopakiem i postanowiła wrócić do domu autobusem. Ostatni raz była widziana na przystanku autobusowym w Niwce. Stała tam z Przemkiem. Dalszego przebiegu tej feralnej nocy nie udało się odtworzyć. Chłopak nie przyznał się do tego, że ma jakikolwiek związek z zaginięciem Joanny.
Sprawa utknęła w martwym punkcie. Policjanci z Archiwum X zaczęli poszukiwania ciała dziewczyny na terenach wokół Niwki. Przy użyciu georadaru zaczęto przeczesywać okoliczne lasy. Pobliski zalew przeszukali płetwonurkowie.
Krakowska policja poprosiła o pomoc jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego. Ten stwierdził, że Joanna została zamordowana przez bliską jej osobę.
Wskazał też, że najprawdopodobniej ciało dziewczyny zostało wrzucone do zbiornika wodnego w okolicy Niwki.
13 listopada 2007 roku śledztwo ostatecznie umorzyła tarnowska prokuratura.
– Mam żal do policji, prokuratury. Mam wrażenie, że nikt też na poważnie nie zajął się sprawą naszej córki, ale takie mamy państwo. Tyle dowodów zebrali i nie potrafili go oskarżyć... – mówi pani Teresa.
Policja sprawy nie zamknęła. Okres przedawnienia w tym przypadku wynosi aż 30 lat.
– Nie mam nadziei, że w sprawie córki jeszcze uda się zrobić cokolwiek – dodaje pani Teresa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?