Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od dzieciństwa marzyłem, aby grać z dużymi składami [WIDEO]

Rozmawiał Paweł Gzyl
Marcin Wyrostek zagra 20 marca w Auditorium Maximum
Marcin Wyrostek zagra 20 marca w Auditorium Maximum Fot. MIKOŁAJ SUCHAN
Rozmowa. Marcin Wyrostek mówi o występie z Sinfoniettą Cracovią i płycie "For Alice"

- Skąd pomysł Pana występu z Sinfoniettą Cracovią?

- Na mojej nowej płycie "For Alice" znalazły się nagrania, w których zagrała ze mną śląska orkiestra kameralna AUKSO. Kiedy postanowiłem wyruszyć w trasę koncertową promującą ten album, stwierdziłem, że zabranie jej ze sobą będzie generować zbyt duże koszty i problemy logistyczne. Dlatego wpadłem na inny pomysł: aby na każdym występie towarzyszyła mi jakaś lokalna orkiestra. Jest to możliwe tylko w tych miastach, które mają swoje filharmonie. Dlatego moja obecna trasa po Polsce przebiega tym tropem.

- I jak się Panu gra na każdym występie z inną orkiestrą?

- Wybrałem same najlepsze zespoły. W Słupsku dałem koncert z pełną orkiestrą symfoniczną, liczącą 60 muzyków. Podobnie będzie niebawem w Częstochowie. Z kolei w Gdańsku grałem z orkiestrą kameralną, mającą w składzie wyłącznie smyczki. To wszystko sprawia, że właściwie każdy koncert z tej trasy jest inny. Dlatego te występy są również ciekawe dla mnie. Za każdym razem czegoś się bowiem uczę. Każda orkiestra ma inne podejście do moich kompozycji, dodaje coś świeżego od siebie. Dzięki temu muzyka nabiera innych barw.

- Spotyka się Pan z każdą orkiestrą w dniu koncertu?

- Nie. Przyjeżdżam zawsze 2-3 dni wcześniej na próby. Oczywiście orkiestra dostaje przedtem nuty, więc jest przygotowana. Ale musimy się poznać, opracować koncepcję występu i zgrać się. Na to potrzeba trochę czasu.

- Tak będzie też w Krakowie?

- Oczywiście. Celowo wybrałem Sinfoniettę Cracovię, bo to wręcz legendarny zespół. Wiele o nim od dawna słyszałem dobrego - a nigdy nie miałem okazji razem z nim zagrać. Teraz wreszcie nadarzy się ku temu okazja. Cieszę się na to tym bardziej, że w tej orkiestrze gra kilku moich dawnych kolegów ze studiów. A jej koncertmistrzem jest moja koleżanka - Kasia Blajda. Na pewno będzie więc to miłe spotkanie.

- Do tej pory nie komponował Pan utworów na akordeon i orkiestrę. Co Pana tym razem pchnęło w tę stronę?

- Od dzieciństwa marzyłem, aby grać z dużymi składami. To zupełnie inne brzmienie. Dźwięk staje się wtedy bardziej szlachetny - rytmicznie i intonacyjnie. W nagraniach z mojej nowej płyty orkiestra jest wykorzystywana aktywnie - jej muzycy grają swoje sola, punktują kompozycje swoimi poszczególnymi partiami. Nagrywaliśmy w podkrakowskiej Alwerni - i trzeba przyznać, że są tam naprawdę wspaniałe studia. Przed chwilą dzwoniła do mnie żona, mówiąc, że słucha w samochodzie płyty i bardzo jej się podoba. To dla mnie ważne - bo to właśnie jej ten album jest dedykowany.

- Dlaczego?

- Tyle lat byłem poza domem, a ona siedziała w nim sama, że chciałem jej podziękować w ten sposób za miłość, cierpliwość i poświęcenie. Co więcej - niedawno urodził nam się synek Mikołaj, który skończył pół roku dokładnie 14 lutego, kiedy wypadła premiera płyty. Dlatego "For Alice" to takie podsumowanie mojej drogi artystycznej i życiowej, o jakim zawsze marzyłem.

- Dziewczynom imponowało to, że gra Pan na akordeonie?

- Niestety - to nie był żaden atut w moich rękach. Kolega, który uczył się w tej samej klasie szkoły muzycznej co ja, opowiadał, że kiedyś na dyskotece zaczął się przedstawiać dziewczynom, mówiąc, że gra na akordeonie. Wtedy wszystkie od razu odchodziły. (śmiech) Dlatego sam już tego nigdy nie próbowałem.

- Żonie to nie przeszkadzało?

- Chodziliśmy razem do tej samej szkoły. Potem opowiadała, że zwróciła na mnie uwagę po raz pierwszy w ósmej klasie, kiedy w marynarce w kratę grałem na jednym z uroczystych apeli. Czyli - jednak z tym akordeonem jakoś wyróżniałem się wśród innych uczniów. (śmiech) No i całe szczęście Alicja nie miała nigdy uprzedzeń do tego instrumentu.

- Miał Pan trudne chwile, zanim osiągnął sukces?

- Grałem wszędzie, gdzie się dało. Jechałem choćby do Niemiec i występowałem na ulicach. Grałem w świetlicach, na barkach, w szkołach i przedszkolach, w domach kultury, na wszelkiego rodzaju świętach. Przygotowałem z tysiąc ofert - i wysłałem je przez Internet. Gdy ktoś się zainteresował, odpisywałem natychmiast "OK", wsiadałem w samochód i gnałem przed siebie. Wszyscy byli wtedy zdziwieni, że nigdy nie pytam "za ile". A ja liczyłem, że moje życie się zmieni. I tak się w końcu stało dzięki "Mam talent".

- Przyszłość należy do akordeonu?

- Tak myślę. Akordeon jest wykorzystywany zaledwie od dwustu lat, a na akademiach muzycznych - dopiero od pięćdziesięciu. Tymczasem inne instrumenty mają wręcz tysiącletnie historie. Dlatego jest on jeszcze nie do końca odkryty w świadomości kompozytorów. Tymczasem świetnie sprawdza się w muzyce jazzowej, popowej i klasycznej. Ale z tym trzeba dopiero dotrzeć do świadomości słuchaczy.

Marcin Wyrostek: Całą trasę koncertową chcę zadedykować tacie. Myślę, że gdzieś tam z góry będzie słuchać

Żródło: Uwaga! TVN

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski