Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od galerii do galerii

Redakcja
Kunsthaus Tacheles - to chaos, legenda, happening, ale i instytucja, której stypendium warto się pochwalić w CV

   Blisko sto lat temu bogaty żydowski przedsiębiorca nazwiskiem Otto Markiewicz kupuje działkę przy Oranienburgerstrasse 54-56a w Berlinie. Marzy mu się w tym miejscu największy dom handlowy Europy. Nie przypuszcza nawet, że we wnętrzach obróconego w ruinę pasażu powstanie kiedyś Tacheles. Raj dla awangardowych artystów. Atrakcja turystyczna. I jeden z ostatnich pomników historii NRD.
   Otto ma pieniądze i fantazję. Jego luksusowa galeria w amerykańskim stylu powinna przyćmić nawet Pasaż Pod Lipami na Unter den Linden, nazywany "Katedrą Handlu". Wybiera dla niej doskonałe, zdawałoby się, miejsce. Róg gwarnej Friedrichstrasse, jednej z głównych arterii miasta, i Oranienburgerstrasse - centrum dzielnicy żydowskiej, tuż obok synagogi. Angażuje do udziału w przedsięwzięciu cesarskiego inspektora budowlanego Franza Ahrensa. Ahrens nie ma łatwego zadania. Koszt: siedem milionów złotych marek, powierzchnia: dwadzieścia jeden tysięcy metrów kwadratowych. Olbrzymi kompleks to wyliczanka samych "naj", prawie jak "Titanic": największy, najlepszy, najelegantszy. Pierwsza tak duża konstrukcja z żelazobetonu w Niemczech i jedna z pierwszych w Europie. Ukończona w rekordowym tempie, w 15 miesięcy. Wewnątrz mnóstwo cudów techniki: centralny system dystrybucji towarów, westybul wyłożony marmurem, a nawet most zaprojektowany na wzór weneckiego Rialto. W centralnej hali ze szklaną kopułą figury symbolizujące światowy handel - Amerykę, Afrykę, Azję i Australię.

Pierwszy upadek: kapitalizm

   Na otwarcie Friedrichstrassepassage przychodzą tłumy. Ale spełniony sen o świetności galerii trwa zaledwie kilka lat. Przychodzi kryzys lat dwudziestych. Pasaż bankrutuje. To pierwszy upadek budynku. Jednak gdy w 1928 r. nad głównym wejściem pojawia się świecący jaskrawo neon z napisem "AEG", wydaje się, że nowy właściciel - znany koncern z branży elektrycznej - przywrócił mu dawny blask. Po urządzonych na kilku piętrach dwudziestu salach wystawienniczych przechadzają się zwiedzający, podziwiając najnowsze produkty AEG. Nic dziwnego, że miejsce zostaje wkrótce przechrzczone na Dom Techniki. Nazwa ta nie utrzyma się jednak długo. Władzę w stolicy Niemiec przejmują naziści. Reprezentacyjny dom wystawowy jest dla zwycięzców wyjątkowo łakomym kąskiem. Niebawem wprowadzi się tutaj SS i związane z nią organizacje, między innymi Deutsche Arbeitsfront - nazistowska organizacja pracy. Co dzieje się w tym czasie z dawnym właścicielem gmachu, Ottonem Markiewiczem - nie wiadomo. Płonie synagoga na Oranienburgerstrasse, na szybach żydowskich sklepów w sąsiedztwie dawnego Friedrichstrassepasage pojawiają się napisy: "Juden raus". Gdy ludzie w brunatnych mundurach obejmowali we władanie Dom Techniki, w Berlinie mieszkało ponad 160 tys. Żydów. Po wojnie zostanie ich 6,5 tys.

Drugi upadek:

   Może i dobrze, że Markiewicz nie widzi teraz swojej wymarzonej galerii. Nie mógł przewidzieć, że w jednej z sal na piętrze narodowi socjaliści utworzą zaimprowizowane studio radiowo-telewizyjne, z którego w świat popłyną relacje z berlińskiej olimpiady w 1936 r. Do katalogu rekordów budynku dopisany zostaje wówczas jeszcze jeden: to tutaj powstaje jedna z pierwszych audycji telewizyjnych na świecie. Później, gdy wojna wkracza w nową fazę, ważniejsze od kulturalnego zaplecza staje się militarne zaopatrzenie. W dawnej galerii handlowej, przerobionej teraz na fabrykę, robotnicy produkują broń i amunicję. Nic dziwnego, że kiedy w 1943 r. alianci docierają nad Berlin, Oranienburgerstrasse 54-56a jest jednym z ich strategicznych celów. Bomby robią swoje, ale pierwszą konstrukcję z żelazobetonu w Europie nie tak łatwo obrócić w pył. Część pasażu przetrwa nawet kilkakrotne naloty.

Trzeci upadek: komunizm

   Władze NRD mają praktyczne podejście do zabytkowej ruiny: nie chcą się jej pozbywać, ale też nie dokładają starań, by zachować budynek w jak najlepszej kondycji. Do ocalonych pomieszczeń wprowadzają się kolejno: biuro podróży, szkoła artystyczna, szkoła zawodowa, liczne drobne zakłady produkcyjne i pierwsze po wojnie kino - "Camera". Tak mija kolejnych kilkadziesiąt lat. Radnym miejskim, którzy opracowują wreszcie projekt przebudowy ulicy, uwzględniający częściowe wyburzenie użytecznej rudery, nie udaje się jednak doprowadzić jej do kolejnego, ostatecznego upadku. Budynek od dawna przyciągał uwagę artystów. Gdy tylko pada mur berliński, na Oranienburgerstrasse 54-56a wprowadza się, nie pytając już o niczyje pozwolenie, utworzona naprędce Inicjatywa Sztuki Tacheles. "Tacheles" oznacza "mówić bez ogródek", a słowo pochodzi z języka jidysz, którym posługiwali się przedwojenni mieszkańcy Oranienburgerstrasse. Kto wie, może i sam Otto Markiewicz? Historia bywa przewrotna.
   "T.a.c.h.e.l.e.s." - to artystyczny manifest. T - jak "Testament" albo "Transparentność". A - "Apatia", ale i "Apetyt". C - "Chaos", ale i "Charakter". "H" - jak "Happening". E - "Exhibition" (wystawa). L - "Legenda", "Legalność". Kolejne "E" - "Egocentryzm" i "Ekspansywność". "S" - "Souvenir" (prezent) oraz "Subversion" (przewrót, rewolucja) - wykrzykują jego nowi mieszkańcy. Na zachwaszczonym podwórku, rok po upadku muru, kanadyjski fotograf Claude Latour organizuje niecodzienny happening. Relikty DDR-owskiej przeszłości - wśród nich czołgi - zagrzebane w piasku, ozdabiane grafitti na oczach przypadkowej publiczności, przemieniają się w nowoczesne dzieła sztuki. Jeden z nich, nazywany "Czołgiem Pokoju", trafi kilka lat później na berlińskie święto fanów muzyki techno - Paradę Miłości, służąc jako pojazd wykrzykującym pacyfistyczne hasła DJ-om.

Symbol i instytucja

   Tacheles powoli urasta do rangi symbolu. Najpierw - pozytywnych skutków zjednoczenia Niemiec. W remontowanych własnoręcznie studiach i galeriach zgodnie pracują niezależni twórcy ze Wschodu i Zachodu, do niedawna jeszcze przedzieleni murem. Drugi symbol to zwycięska walka o przetrwanie. Po krótkotrwałej euforii władze miejskie zaczynają baczniej przyglądać się temu, co zostało we wschodniej części Berlina. Nowa stolica, w której każdy metr kwadratowy powierzchni ma swoją cenę, powinna być reprezentacyjna. Liczy się przede wszystkim interes inwestorów, a nie intencje anarchistów i artystów, zasiedlających na dziko co bardziej atrakcyjne rudery. Tacheles ma spotkać taki sam los jak inne cenne nieruchomości w centrum dużych miast, przeznaczone do rozbiórki, by ustąpić miejsca nowoczesnym biurowcom.
   Jednak zdjęcia zapuszczonych, pomalowanych budynków, wśród których kręcą się dziwacznie poubierani ekscentrycy, zdążyły już trafić na okładki obcojęzycznych czasopism i do przewodników po Berlinie. Gdzie można kupić awangardową rzeźbę albo obraz? W Tacheles. Gdzie obejrzeć niezależny film, posłuchać koncertu alternatywnego zespołu? W Tacheles. Gdzie kupić narkotyki? W Tacheles, oczywiście. Tacheles staje się "trendy". Zmęczeni zwiedzaniem muzeów, buszowaniem po sklepach i spacerami od Bramy Brandenburskiej do kolumny Zwycięstwa młodzi turyści chcą wieczorami posiedzieć przy piwie w barze pod chmurką, działającym na zachwaszczonym podwórku. A potem zagubić się w labiryncie zrujnowanych pomieszczeń, gdzie na każdym piętrze dzieje się coś innego. "_Miłość od pierwszego wejrzenia - _pisze młoda Amerykanka na internetowym forum o podróżach. - _Nigdzie dotąd nie czułam się tak bardzo sobą, bez wyrzutów sumienia, bez wewnętrznego usprawiedliwiania się, taka, jaką naprawdę jestem. Wizyta w tym miejscu to jak noc spędzona w lesie pełnym dziwnych dźwięków, ekscytująca przygoda, prawdziwe odkrycie. _Miejsce wtapia się w miejski pejzaż tak bardzo, że gdy pewnego dnia z drugiego piętra Tacheles wyskakuje na ulicę młoda kobieta-samobójczyni, zabijając się na miejscu, przechodnie ani policja nie reagują. - _Myśleliśmy, że to fragment jakiegoś artystycznego spektaklu - _wyznają potem zszokowani stróże prawa.
   Po burzliwych pertraktacjach z mieszkańcami muszą ustąpić nawet najbardziej bezduszni urzędnicy. Tacheles pozostanie.
   Nie za darmo jednak. "Od galerii handlowej do galerii sztuki" - głosi nowy slogan. W ciągu kilku najbliższych lat wokół Tacheles ma wyrosnąć czterdzieści nowych budynków, tworząc dzielnicę pod nazwą Johannisviertel. Inwestor finansowy - The Fundus Gruppe - zyskał prawa do dawnej galerii handlowej, wydając prawie 6,5 mln dolarów na jej restaurację i adaptację dla potrzeb artystów. Kunsthaus uzyskał na razie status zabytku. Do 2008 r. ma służyć jako centrum sztuki, odnajmowane twórcom za symboliczne "ojro" za miesiąc.

Złote lata

   Dziś zrujnowany budynek na zabałaganionym podwórku nocą przypomina gigantyczny dom duchów. W świeżo wymienionych, olbrzymich oknach odbija się światło świec. Na świeżym powietrzu działa nadal zaimprowizowany bar. Pokryta graffiti, przypominająca labirynt klatka schodowa prowadzi na drugie piętro, gdzie wzrok przyciągają znajome plakaty - tu znajduje się High End 54, kino wyświetlające głównie niskobudżetowe i alternatywne produkcje. Obok kina kawiarnia, gdzie, siedząc na wysłużonych sofach, można słuchać muzyki i oglądać wyświetlane na fasadzie sąsiedniej kamienicy eksperymentalne obrazy.
   Odrapana fasada kryje jednak niespodzianki: budynek wyposażony jest w telefony, ma dostęp do Internetu, nowoczesne galerie, niedostępne dla zwykłych zwiedzających. Firmy odnajmujące tu pomieszczenia płacą normalny czynsz. Otto Markiewicz, przedwojenny przedsiębiorca z zasadami, byłby dumny.
   Na pierwszym piętrze mieści się Manufaktur, miejsce opanowane przez niezależnych artystów. Repetto Aldo, dwudziestosiedmioletni Chilijczyk, nie przerywa swojej pracy nawet na widok niespodziewanych gości. Większość awangardowych dzieł przeznaczona jest na sprzedaż. Obok tablicy, do której przytwierdzone są malowane na żywo niewielkie obrazki, wisi kartka informująca o cenach. Obok stoi puszka na drobne. Pełna samoobsługa.
   - Każdy, kto uprawia sztuki plastyczne, może nadesłać tutaj swoją aplikację i opis projektu, który chciałby realizować - _mówi Repetto. - _Jeśli pomysł zostanie zaakceptowany przez radę artystyczną, taki człowiek może przez określony czas korzystać z jednej z pracowni w Tacheles, nie płacąc czynszu, ponosząc wyłącznie koszty techniczne. Mnie się udało. Ale wśród stypendystów, o ile pamiętam, byli też Polacy.
   Dwa lata temu do Tacheles zawitała inna polska inicjatywa artystyczna - Galeria Bezdomna, projekt Tomasza i Sikory i Andrzeja Świetlika. Prace fotografów - amatorów i profesjonalistów, prezentowane podczas spontanicznych wystaw, organizowanych za darmo w różnych przyjaznych twórcom miejscach świata, tym razem zawisły we wnętrzach dawnego luksusowego pasażu handlowego. Jak wspominają organizatorzy - by załatwić pozwolenie na wizytę Bezdomnej w Berlinie, wystarczyło piętnaście minut rozmowy z właścicielami budynku.
   Jeszcze wyżej, na piątym piętrze, kolejny bar, tym razem z muzyką house i techno. Też na wolnym powietrzu - z balkonu, na którym ustawiono fotele i krzesła, rozpościera się widok na sąsiednie ulice Berlina. Tu odbywają się taneczne imprezy. Obok działa znana na całym świecie scena "off", eksponująca rzeźby, organizująca wystawy, koncerty i seanse filmowe. Przechodząc przez podwórko, można wstąpić do Cafe Zapata, gdzie koncertowali m.in. Guano Apes, UK Subs, Dr Feelgood i Lydia Lunch. Dziś trwa tam właśnie koncert peruwiańskiego zespołu La Mula. Surowo urządzone wnętrze spowijają kłęby papierosowego dymu. Kurtki i płaszcze - dzień jest wyjątkowo zimny - lądują szybko na podłodze, za barem. Do południowych rytmów kołyszą się miejscowi i turyści, z przewagą tych drugich. - _Przylatujemy tutaj co drugi weekend - _zwierza się Mark z Wielkiej Brytanii.
   Martin Reiter, manager Kunsthaus Tacheles, który osobiście woli, by nazywać go "pilotem chaosu", przyznaje jednak, że ma już trochę dość. Odkąd na stronie internetowej widnieją stale podziękowania dla sponsorów, to miejsce stało się dla niego zbyt przewidywalne. Tacheles lata świetności ma już za sobą, ale wciąż - na przekór wszystkim - istnieje. Stypendium, przyznawanym przez tutejszą radę mieszkańców, też ciągle warto pochwalić się w artystycznym CV.
BEATA CHOMĄTOWSKA
Fot. Iwona Pasieka
i archiwum

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski