Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od kuchni

Redakcja
Może nika, emilia albo fantazja? Olcha, calvados albo techno? A najlepiej sosna antyczna. To dla przeciętniaków. Bo jeśli masz ochotę i pieniądze, możesz wybierać dalej – kompletować meble, zmieniać fronty, dobierać klameczki i okucia. Prawie bez końca. I to wszystko przy kupowaniu najzwyklejszej kuchni.

Barbara Rotter–Stankiewicz: ZA MOICH CZASÓW

Opasłe katalogi, wabiące tysiącem kształtów i kolorów mebli świadczą o tym, że mieszkanie można teraz urządzić na tysiące sposobów. Komu nie odpowiada przeglądanie papierowej "dokumentacji”, zawsze może sięgnąć do internetu, albo – jak za dawnych czasów – wybrać się do sklepu meblowego. Tylko jak porównać tego rodzaju placówki sprzed lat kilkudziesięciu z obecnymi?

Kuchnia z mojego wczesnego dzieciństwa to był stary, pomalowany na biało kredens z wysuwanymi blatami, wielki stół roboczy z chowanymi ocynkowanymi pojemnikami do mycia garów (wlewało się do nich gorącą wodę, a z przeproszeniem pomyje – wylewało do wiaderka pod spodem, odetkawszy wcześniej korek w dnie). Był też stolik, sprytnie zmodyfikowany przez moją mamę, która dorobiła do niego rozkładany blat, parę taboretów. Metalowy, owalny zlew przyśrubowany do ściany, z kranem, z którego lała się, oczywiście, wyłącznie zimna woda, a w drugim kącie – kaflowy piec, na którym czasem zimą coś się gotowało. Jedynym nowoczesnym urządzeniem była kuchenka gazowa z palnikami umieszczonymi nad czarną blachą, którą – gdy coś wykipiało – można było wysunąć i umyć. Do tego – podłoga z czerwonej, miejscami wyblakłej terakoty. A przecież kamienica nie była zabytkowa, lecz międzywojenna, nie na peryferiach, ale w centrum Krakowa. Po prostu tak się w latach pięćdziesiątych mieszkało, w takich warunkach gospodarowało.

Gdyby teraz ktoś z młodych zobaczył taką kuchnię – a co gorsza, był skazany na korzystanie z niej, chyba by umarł.

Potem przyszła pora na prawdziwy zlewozmywak, nad którym królował mały piecyk gazowy, na lodówkę, na porządniejsze meble. Ale i tamto wyposażenie budziłoby dziś grozę i niedowierzanie, że w takim wnętrzu mogą powstawać takie smakołyki, jakie serwowała moja mama.

Kuchnie, które przeżywały już modę na style od laboratoryjnego po rustykalny, były też ciemnymi, ciasnymi wnękami z "oknem” do pokoju, teraz najczęściej są otwarte – stały się częścią jadalni, salonów, a często zajmują tylko ścianę w jednopokojowym mieszkaniu. Nic więc dziwnego, że i meble muszą w nich być reprezentacyjne. Do gotowania – dyskretne płyty ceramiczne. Lodówki i zmywarki z błyszczącej stali – jak z filmu o kosmitach – albo ukryte za meblowymi drzwiczkami, szklane stoły, kolorowe blaty, eleganckie krzesła. Jednym słowem – kuchenna metamorfoza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski