Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od nienawiści do miłości, czyli zakazane związki Polek i Niemców

Rozmawiała Grażyna Starzak
Mirosława Kareta
Mirosława Kareta Fot. Anna Kaczmarz
Dziennikarka i historyk Mirosława Kareta opisała w swej książce „Pokochałam wroga” realia życia w wojennym Krakowie. Chociaż wówczas związki Niemców z polskimi kobietami były stanowczo potępiane, zdarzały się dużo częściej, niż się powszechnie sądzi

- Bohater Twojej najnowszej książki zatytułowanej „Pokochałam wroga” to szanowany krakowski lekarz. Przypadkiem wpada na trop mrocznej rodzinnej tajemnicy i zarazem narodowego tabu…

- Maksymilian Petrycy odkrywa tajemnicę swojego pochodzenia. Jej ujawnienie może mieć wielki wpływ na jego życie osobiste i zawodowe, ale przede wszystkim na karierę polityczną. Jest początek roku 1991, Polska wybija się dopiero na prawdziwą niepodległość. Resentymenty związane z okupacją hitlerowską, a potem dominacją radziecką, są jeszcze bardzo silne.

Jak zresztą wiadomo, emocje na tle stosunków Polski z sąsiadami buzują do dziś. To jedna płaszczyzna, na której rozgrywa się akcja książki. Równoległą narrację stanowi pamiętnik matki Maksymiliana, zapis osobistych przeżyć kobiety postawionej w rzeczywistości wojennej, która zdecydowała się na złamanie kodeksu honorowego i związek z Niemcem.

Zastanawiałam się, co mogło skłonić Polkę, wychowaną w patriotycznej rodzinie, do dokonania takiego moralnego wyboru.

- Maksymilian Petrycy i jego matka to fikcyjne postacie, ale takie historie pisało samo życie. Na ich ślady trafiłaś - jak wiem - w Krakowie i w Monachium…

- W tej chwili mogę się powołać na dwa takie świadectwa. Jedno z nich złożyła w swojej książce, wydanej w Niemczech, Zofia Jasińska. Urodziła się w Krakowie w zasymilowanej rodzinie żydowskiej Gottliebów, była w okresie międzywojennym aktorką w Teatrze Słowackiego. W 1942 roku uciekła z getta i - posługując się fałszywymi dokumentami - rozpoczęła życie „na powierzchni”. Pracowała m.in. jako kucharka w majątku ziemskim pod Radomiem, gdzie poznała oficera Waffen-SS. Ten, nie wiedząc nic o jej pochodzeniu, zakochał się. Zginął później na froncie, a Zofia po zakończeniu wojny urodziła mu syna, który długie lata wierzył, że jest dzieckiem jej męża, poległego w akcji członka polskiego ruchu oporu.

Podobny wypadek, choć z innym zakończeniem, znalazłam we wspomnieniach Marii i Mieczysława Mariańskich. Opisują oni historię Katii Grubner, także Polki żydowskiego pochodzenia, którą w 1943 roku sprowadzili do Krakowa. Miała tzw. aryjskie papiery i wyglądała jak Niemka, była blondynką z niebieskimi oczyma. Znała też świetnie język, ponieważ mieszkała przed wojną w Bielsku i uczyła się w niemieckim gimnazjum. Po różnych perypetiach, w czasie których groziła jej dekonspiracja, poznała członka niemieckiej orkiestry filharmonicznej. Z jej zwierzeń wynikało, że ów człowiek był w niej zakochany, nie wiedząc, że jest Żydówką. Przedstawiał ją jako swoją narzeczoną, a nawet uzyskał dla niej pozwolenie wyjazdu do Niemiec, żeby ją zaprezentować swojej rodzinie. Musiała w tym celu stawić się na gestapo, gdzie załatwiono jej wszystkie potrzebne do podróży dokumenty.

Jak wspomina Maria Hochberg-Mariańska, kiedy latem 1944 roku rozpoczęła się pospieszna ewakuacja niemieckich urzędników i ich rodzin z Krakowa, Katia zniknęła wraz ze swoim muzykiem bez pożegnania i bez śladu. Maria Hochberg-Mariańska jest przekonana, że żyje gdzieś w Niemczech jako matka niemieckich dzieci.

- Dla kobiet pochodzenia żydowskiego taki związek mógł być jedynym sposobem na uratowanie życia. Polki nie były postawione w aż tak skrajnej sytuacji…

- Wiele Polek znalazło się w czasie okupacji w dramatycznej sytuacji życiowej. Mężczyźni - mężowie, bracia i ojcowie - zginęli, uciekli na Zachód albo zostali przez Niemców uwięzieni. Część kobiet, nauczycielek i urzędniczek, straciła pracę, zaczęły się wysiedlenia z mieszkań i majątków, a ceny żywności w Generalnym Gubernatorstwie drastycznie wzrosły. Groziło im wyniszczenie biologiczne, o co zresztą okupantowi chodziło. Często jedynym sposobem przeżycia i utrzymania rodziny był dla nich swoisty „układ handlowy” z niemieckim mężczyzną, spragnionym w obcym kraju damskiego towarzystwa i serdeczności. Czasami polskie kobiety były również zmuszane do takiego współżycia szantażem.

O uwarunkowaniach tzw. prostytucji bytowej napisała w swojej książce historyk Maren Röger, badaczka tego aspektu niemieckiej okupacji w Polsce.

- Wiemy, że polskie podziemie stanowczo potępiało takie związki. Jak reagowało na nie państwo nazistowskie?

- Wszelkie intymne relacje z Polkami były surowo zakazane. Nie dotyczyło to tylko płatnej miłości, sprowadzonej do czystej fizjologii - a i to w ściśle określonych miejscach. Aby niemieccy żołnierze mogli rozładowywać napięcie seksualne, tworzono dla nich - w miastach i na zapleczu frontu - domy publiczne, w których pracowały głównie polskie kobiety. W Krakowie takie przybytki powstały w wywłaszczonych budynkach na Kazimierzu, a konkretnie w Żydowskim Domu Akademickim przy ul. Przemyskiej 3 oraz w oddanym do użytku w pierwszym dniu wojny domu Stowarzyszenia Ochrony Starców Żydowskich przy ulicy Augustiańskiej Bocznej, dzisiejszej Chmielowskiego.

Wielu Niemców rozglądało się jednak za inną, bardziej osobistą relacją z kobietą. W niektórych sytuacjach rodziła się z niej miłość, a niekiedy nawet szukano sposobu na jej zalegalizowanie. Oczywiście dla partnerki wiązało się to z podpisaniem Volkslisty.

- Czyli takich właśnie historii, jak opisałaś wyżej, mogło być więcej?

- Na pewno. Anna Czocher, badaczka historii II wojny światowej, w książce „W okupowanym Krakowie” sygnalizuje istnienie związków między Niemcami i Polkami, chociaż z zastrzeżeniem, że wymagają one osobnych badań. Podkreśla, że pozostający przez kilka lat w obcym kraju wojskowi i policjanci często stykali się z młodymi Polkami. Pracowały one w administracji, firmach będących pod nadzorem okupanta, sklepach, restauracjach i zakładach usługowych.

W Krakowie, stolicy Generalnego Gubernatorstwa, mieszkało pod koniec wojny prawie 30 tysięcy Niemców. Mimo tworzenia odrębnej „niemieckiej dzielnicy” wielu samotnych mężczyzn dokwaterowano do polskich rodzin. Kontakt pomiędzy grupami narodowymi był tu więc dużo łatwiejszy niż w innych miastach. Jak wynika ze wspomnianej monografii Maren Röger, mieszane małżeństwa zdarzały się dużo częściej, niż się powszechnie sądzi.

- W tych zakazanych związkach rodziły się dzieci.

- Ich liczbę na całym świecie szacuje się obecnie na milion do dwóch milionów. Naziści prowadzili swoje statystyki i jeszcze do lat 50. ubiegłego wieku poruszano ten problem między innymi w niemieckich artykułach prasowych. Potem ten temat zniknął. Dopiero od niedawna zaczął pojawiać się w mediach na nowo, a to za sprawą samych „dzieci Wehrmachtu”, szukających swoich korzeni.

- Podejrzewam, że te dzieci nie miały łatwego życia.

- Dzieci niemieckich okupantów i miejscowych kobiet były stygmatyzowane, a tajemnica pochodzenia odbiła się na ich dalszych losach. W jednym z odcinków serialu historycznego „Wojenne Love Story”, emitowanego przez kanał Discovery Historia, Ewa Waldek, urodzona w Krakowie ze związku małżeńskiego swojej matki Polki z niemieckim lekarzem, wspomina mimochodem, że po wojnie na ulicach Krakowa rzucano za nią kamieniami. Profesor Röger twierdzi jednak, że akty agresji wobec tych dzieci w Polsce nie zdarzały się zbyt często. Być może dlatego, że w powojennym chaosie bardzo wiele kobiet zmieniło miejsce zamieszkania i nikomu nie opowiadały o swojej przeszłości. To bardzo bolesne sprawy.

- Dziękuję za rozmowę.

Przez 10 lat mieszkała z rodziną w Niemczech

Mirosława Kareta jest absolwentką historii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pracowała jako reporterka w „Dzienniku Polskim”, później przez dziesięć lat mieszkała z rodziną w Niemczech. Po powrocie do kraju uczestniczyła w przygotowaniu programu telewizyjnego na rynek niemieckojęzyczny przez polską firmę A plus C. Jest autorką książek: „Raj od kuchni”, „Kolorowe szkiełka” (Zysk i S-ka) oraz „Pokochałam wroga” (WAM). Wraz z mężem i trójką dzieci mieszka w Krakowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski