Po meczu Polska - Czechy w Warszawie
Trener Janusz Wójcik wobec kontuzji kilku przewidzianych do gry graczy (Brzęczka, Czerwca), słabszej formy innych (Juskowiaka, Kowalczyka) nieco przemeblował skład i wyszło to nieoczekiwanie na korzyść reprezentacji.
Zestawiona ad hoc druga linia (Hajto, Iwan, Nowak, Michalski, Siadaczka), zwłaszcza w I połowie, radziła sobie nadspodziewanie dobrze. Graliśmy bez faktycznego reżysera gry, a jednak cała piątka nieźle uzupełniała się. Miłym zaskoczeniem była postawa Krzysztofa Nowaka. Nie jest to piłkarz błyskotliwy, widowiskowy, potrafi jednak dobrze panować nad piłką, ma przegląd sytuacji, gorzej było u niego ze strzałami. Jego zejście po kontuzji w 70 min (wybicie barku, leczenie potrwa co najmniej 2-3 tygodnie, czy będzie w pełni sił na 4 czerwca na mecz z Bułgarią?) osłabiło nasz zespół. Jak zawsze waleczny, ruchliwy był Iwan, nieźle grał Michalski, poza jednym fatalnym błędem w 35 min, kiedy to o mało co nie strzelił samobójczego gola. Siadaczka, Hajto - twardzi, nieustępliwi, choć za konstruktywni w ofensywie. Ten drugi przesadza jednak z ostrą grą, na konferencji prasowej trener Janusz Wójcik przyznał, że czasem cierpnie mu skóra po zagraniach Hajty. - Widać chce prześcignąć Effenberga w liczbie żółtych kartek - żartował nasz szkoleniowiec.
Pierwszoplanową postacią w naszym zespole i na boisku był Mirosław Trzeciak. Trudno sobie w tej chwili bez niego wyobrazić naszą reprezentację. Kiedy Trzeciak jest dobrze przygotowany fizycznie, szybkościowo, a tak było w środę, jest graczem niezastąpionym. Potrafi udanymi rajdami, "kiwkami" wypracować pozycje kolegom, umie sam celnie strzelić (w środę w 17 występie w reprezentacji strzelił 8 gola).
W ataku trener postawił też na Artura Wichniarka i Tomasza Frankowskiego. Okazało się, że warto stawiać na młodych graczy, którzy w lidze wykazują wysoką formę. Wichniarek kilka razy "szarpnął", szukał pozycji, przy strzelonym golu zachował się jak prawdziwy "sęp". Myślę, że już w tej chwili nie jest na pewno gorszym graczem od Juskowiaka. A może grać lepiej od gracza Wolfsburga. Frankowski był na boisku krócej, przez 26 minut. Nie widać było w jego poczynaniach tremy, parę razy ładnie zagrał piłkę partnerom, raz groźnie strzelił. Jak wywnioskowałem ze słów Wójcika, zamierza nadal stawiać na duet Wichniarek - Frankowski i myślę, że dobrze na tym wyjdzie.
Można więc mówić w kontekście meczu z Czechami o podwójnym sukcesie, odnieśliśmy nie tylko zwycięstwo, trener Wójcik z pozytywnym skutkiem sprawdził kilku piłkarzy. Poszerzyła się reprezentacyjna kadra, przybyło kandydatów na eliminacyjne mecze w czerwcu z Bułgarią i Luksemburgiem. Ale to może tylko cieszyć, bo nic lepiej nie służy budowaniu silnej reprezentacji jak ostra i zdrowa konkurencja. Od przybytku głowa nie boli. Choć z drugiej strony trener Wójcik będzie się musiał dobrze nagłówkować, by wybrać najlepszych.
A musimy mieć na Bułgarię mocną drużynę. Jestem przekonany, że pojedynek 4 czerwca w Warszawie będzie dla naszej reprezentacji znacznie trudniejszy niż środowe spotkanie z Czechami. Dla Bułgarów, podobnie zresztą jak i dla nas, będzie to mecz o wszystko. Obie drużyny zadowoli tylko zwycięstwo, każdy inny rezultat będzie porażką.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?