Janusz Szydłowski zaprosił w niedzielę do stworzonego przez siebie Teatru Variete na benefis, którym zamknął 50 lat swej pracy artystycznej. Przed półwieczenm był jednym z założycieli Teatru STU.
Grał na scenie Rozmaitości (obecnej Bagateli), w Ludowym, w warszawskiej Komedii i w innych miastach, po czym powędrował do Włoch, z których przeniósł się do Londynu, by tam związać się ze środowiskiem artystycznej Polonii, tej kontynuującej tradycje międzywojnia. Symbolem tego jest noszona z dumą laseczka Mariana Hemara, otrzymana od jednej z legendarnych aktorek - Włady Majewskiej. Ta laseczka stała się przedmiotem bodaj najlepszego żartu wieczoru, a rzucił go Jerzy Gruza, mówiąc o jubilacie: - Ja szalenie wierzę w jego aktorstwo, przecież takich aktorów w Polsce nie ma... Przecież jak on bierze tę laskę, to tak jakby kulał od dziecka…
Ale mimo wszelkich żartów i zlośliwostek, był ów wieczór wyrazem uznania dla Janusza Szydłowskiego, który powróciwszy do Krakowa reżyserował w teatrach, prowadził w PWST zajęcia z piosenki, wreszcie - wymarzył sobie scenę Variete, której oddał kilkanaście lat życia. I stał się osobą, która „w tym mieście trochę namąciła” - jak mówił prezydent Jacek Maj-chrowski.
Artystyczną drogę jubilata przypominali koledzy z lat dawnych: Jerzy Trela, Jan Polewka (wierszem), prezes ZASP-u Olgierd Łukaszewicz, i aktorzy, których był nauczycielem, i Marta Bizoń, która śpiewała w jego spektaklu Hemarowskim, i młodzi z „Tajemniczego ogrodu” - Zuzanna Rosa i Leo Stubss, i Olga Szomańska, gwiazda Variete, i żona - Krystyna Podleska... I też piosenką o drodze - „My way” zakończył Janusz Szydłowski wieczór, wzbudzając owację, oczywiście stojącą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?