Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od sukienki woli mundur

Barbara Wójcik
W planie zajęć są również obowiązkowe ćwiczenia strzeleckie. Przyszli oficerowie służb mundurowych uczą się obchodzić z bronią
W planie zajęć są również obowiązkowe ćwiczenia strzeleckie. Przyszli oficerowie służb mundurowych uczą się obchodzić z bronią Dominik Wełna
Łysa Góra, Tarnów. Siedemnastolatka Aleksandra Zagórska to "wystrzałowa dziewczyna" z Korpusu Kadetów. Przyznaje otwarcie, że życie w koszarach stanowi wyzwanie, ale też prawdziwą lekcję życia. W przyszłości chce być lotnikiem - tak, jak jej pradziadek

Liceum Akademickie Korpusu Kadetów w Łysej Górze. Uczy się tu 30 uczniów, wśród nich tylko pięć dziewczyn. Jedną z nich jest 17-letnia Ola Zagórska z Tarnowa. Drobna szatynka, każdego dnia udowadnia, że droga, którą wybrała, jest słusznym posunięciem. Choć nie jest jej tu lekko.

- Niestety w naszej klasie jestem jedyną dziewczyną. Na początku było trudno do tego się przyzwyczaić - mówi Ola.

Mamo, tato..., zakładam mundur
Po raz pierwszy w murach szkoły pojawiła się jako gimnazjalistka. Stojąc przed najważniejszą decyzją w życiu, pojechała do Łysej Góry. Z ciekawości. Chciała sprawdzić, jak wygląda życie kadeta. Kilka miesięcy później zakwaterowała się w szkolnym internacie.

- Nad przyszłością zaczęłam zastanawiać się dopiero w trzeciej klasie gimnazjum - wyjaśnia dziewczyna. - Dlaczego wybrałam wojsko? Chcę, żeby moi rodzice i dziadkowie byli ze mnie dumni, bo jednak jest to trudny kierunek. Tym bardziej dla kobiet - przyznaje Ola.

Ale to nie jedyny powód, dla którego 17-latka zdecydowała się wejść w typowo męski świat.

- Moim największym marzeniem jest być lotnikiem, tak jak mój pradziadek - zwierza się nastolatka.

Zapytana o przyszłość, jak na żołnierza przystało ma jasną, klarowną odpowiedź. Po maturze chce aplikować do Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. Ola przyznaje, że początkowo rodzicom trudno było pogodzić się z jej decyzją. Najwięcej obaw miała mama, która martwiła się o swoją ukochaną córeczkę.

- Dziadków rozpierała duma i bardzo mocno mnie wspierali. To dzięki ich pomocy udało mi się w końcu przekonać mamę, że warto spróbować - wyjaśnia kadetka. - Trochę ją rozumiem, bo jestem jedynaczką i tym trudniej było się jej ze mną rozstać - dodaje.

Rodzinny dom Oli oddalony jest zaledwie 25 km od Łysej Góry. Jednak zgodnie z panującym w szkole regulaminem nastolatka tylko raz w miesiącu wyjeżdża do Tarnowa. - Wszyscy kadeci mieszkają razem i to nasze skoszarowanie jest bardzo fajne. Zdarza się, że mamy nocne alarmy. W codziennym życiu kadeta nie ma czasu na nudę - opowiada Ola.

Kobieta do wojska się nie nadaje?
- Przed pierwszym dniem w szkole bardzo się bałam. Martwiłam, że mogę nie podołać ćwiczeniom fizycznym, jakie mamy na co dzień. Poranne zaprawy, weekendowe musztry, to naprawdę trudny orzech do zgryzienia, szczególnie dla dziewczyn, bo muszą ćwiczyć na takim samym poziomie jak mężczyźni - opowiada Ola. - Wiadomo, że chłopcy są ode mnie silniejsi, ale za to ja prześcigam ich pod względem kondycji i sprawności - podkreśla z uśmiechem.
Mimo wszystkich trudności nigdy nie myślała o zmianie liceum. Najwięcej przyjemności dają jej zajęcia strzeleckie. Gdyby wybrała inną drogę w życiu, nie miałaby możliwości nauczyć się strzelać z broni palnej. A przyznać trzeba, że ma celne oko, co udowodniła nam na strzelnicy.

To wywołuje zazdrość innych uczniów, ale też podnosi ducha rywalizacji. - Nie mam forów wśród kolegów z klasy, którzy starają się na siłę udowodnić, że nie nadaję się do wojska - zwierza się dziewczyna. - Śmieję się z tego. Ich zachowanie motywuje mnie jeszcze bardziej, aby pokazać, że kobieta może zostać żołnierzem - dodaje 17-latka.

Pluszowy miś od chłopaka
Niewielki, ale przytulny pokój w internacie, który zajmuje Ola nie przypomina wojskowych koszar. Biurko z laptopem, szafa na ubrania, łóżko, na którym leży równo zaścielona kołdra z wesołymi buziami postaci z kreskówki. Pod ścianą pluszowy miś.

To prezent od chłopaka, który jest absolwentem tego liceum - wyjaśnia Ola spoglądając na maskotkę.
Widują się bardzo rzadko, ale w koszarach nie ma zbyt wiele czasu na tęsknotę. Dosłownie każda minuta jest zapełniona obowiązkami.

Korpus Kadetów pobudka! Wstać! Przygotowanie do zaprawy" - tymi słowami uczeń Sebastian Ryś, każdego poranka budzi cały akademik. Długi dzień kadeta zaczyna się o godz. 6.25. Młodzi ludzie nie mają czasu na leniwe przeciąganie. - Mamy pięć minut, żeby się ogarnąć i założyć strój sportowy - wyjaśnia Ola.

Po zaprawie czas na poranną toaletę. Trzeba się śpieszyć, bo o 7.10 zbierają się na śniadanie. Zaraz potem zajęcia w szkole.

- Kładziemy duży nacisk na naukę, szczególnie na przedmioty ścisłe chemię, fizykę, matematykę oraz języki obce. Uczniowie uczą się angielskiego, niemieckiego i rosyjskiego - wyjaśnia ks. płk. dr Marek Wesołowski, dyrektor szkoły.

Na zegarku 15. Powrót do akademika. Tam czeka obiad. Dziś pomidorowa i spaghetti. - Jedno z moich ulubionych dań - cieszy się Ola niosąc cały talerz makaronu. Z pełnym brzuchem wraca do zajęć.

Teraz w-f. W piątki basen. W sali gimnastycznej trzeba wylać wiele potu, by sprostać wszystkim konkurencjom. Kalorie spalone do zera. Wychodzą po zmroku. Lekka kolacja o 18.30, wreszcie trochę czasu wolnego. 22 cisza nocna. Można się wyspać, no chyba, że znów zabrzmi syrena na ćwiczenia. Jutro kolejny ciężki, pracowity dzień.

- To nie więzienie, ale rygor całkiem podobny - żartuje nastolatka. - Mnie się tu jednak bardzo podoba. Dyscyplina, wiedza, umiejętność posługiwania się bronią, gdzie indziej dostałabym taką lekcję życia? - dodaje Ola z uroczym uśmiechem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski