Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od wielkiej sławy do zapomnienia

Paweł Stachnik
Ferdynand Antoni Ossendowski, pisarz, dziennikarz, podróżnik
Ferdynand Antoni Ossendowski, pisarz, dziennikarz, podróżnik fot. Archiwum
27 maja 1876. Rodzi się Ferdynand Antoni Ossendowski. Jeden z najbardziej znanych w świecie polskich pisarzy. Wróg bolszewizmu i... autor pierwszej biografii Lenina

Był pisarzem, dziennikarzem, naukowcem i wykładowcą akademickim. Ale też po trosze awanturnikiem, obieżyświatem, poszukiwaczem przygód i wrażeń. Jego dokonaniami można by bez trudu obdarzyć kilka innych osób o mniej burzliwym życiorysie. W okresie międzywojennym należał do najbardziej znanych na świecie Polaków, a jego książki ukazywały się w przekładach na wiele języków. Określano go jako najpopularniejszego po Sienkiewiczu polskiego pisarza. Dziś – mimo że jego książki nadal są wydawane i znajdują czytelników – daleko mu do przedwojennej popularności, a nazwisko Ossendowski nie jest powszechnie znane.

Konno przez Syberię
Nasz bohater należał do licznej grupy Polaków, którzy w II połowie XIX i na pocz. XX w. robili karierę w carskiej Rosji, dochodząc do wysokich nieraz stanowisk. Urodził się w Lucynie na terenie dzisiejszej Łotwy, w polskiej rodzinie o tatarskich korzeniach. Studiował na Wydziale Matematyczno-Fizycznym Uniwersytetu Petersburskiego. Brał udział w wyprawach naukowych po Rosji i Azji. Pływał na statkach jako pisarz okrętowy. Zwiedził w ten sposób Indie, Japonię i Chiny. Za udział w zamieszkach studenckich, w 1899 r. musiał wyjechać z Rosji. Trafił do Paryża, gdzie na Sorbonie uzyskał stopień doktora chemii.

Po powrocie do Rosji został docentem Uniwersytetu Technicznego w Tomsku. Publikował prace naukowe m.in. na temat metalurgii złota. Po wybuchu wojny rosyjsko-japońskiej został wysłany do Mandżurii do pracy w laboratorium produkującym smary do osi wagonów kolejowych, co miało znaczenie strategiczne. Zaangażował się w wydarzenia rewolucji 1905 r. za co został aresztowany i skazany na półtora roku twierdzy. Swoje przeżycia tego okresu opisał w książkach „Cień ponurego Wschodu”, „Od szczytu do otchłani” i „W ludskoj pyli”, o której życzliwie wyraził się sam Lew Tołstoj. Ossendowski już wtedy dużo pisywał – głównie po rosyjsku jako Anton Ossendowskij – wydając reportaże ze swoich licznych podróży, powieści fantastyczne i obyczajowe. Pracował też jako dziennikarz w petersburskich gazetach.

Nowy rozdział życia otworzył się przed nim po wybuchu I wojny światowej. Zaangażował się wtedy w działalność propagandową przeciwko Niemcom. Opublikował powieść „Mirnyje zawoje-watieli”, opisującą aktywność niemieckiego wywiadu w Rosji. Miał też uczestniczyć w przygotowaniu tzw. dokumentów Sissona, ukazujących powiązania Lenina i bolszewików z Berlinem. Dziś wiemy, że powiązania takie istniały, niemniej spora część tych materiałów – które za 25 tys. dol. zostały sprzedane amerykańskiemu wywiadowi – została podobno osobiście przez Ossendowskiego sfałszowana.

Poszukiwany z tego powodu przez bolszewików opuścił Petersburg i schronił się na Syberii. – Był tam konsultantem technicznym w sztabie Kołczaka. Po jego upadku, uciekając przed bolszewikami, odbył długą i niebezpieczną konną podróż przez Syberię. Podążając na południe, dostał się do Tuwy, nazywanej wówczas Krajem Urianchajskim, a stamtąd do Urgi, czyli dzisiejszego Ułan Bator – mówi Witold Michałowski, badacz życia Ossendowskiego, autor kilku poświęconych mu książek, w tym najnowszej „Ossendowski. Podróż przez życie”. Tam nasz bohater zetknął się z gen. Romanem von Ungern-Sternbergiem, barwną, ale i przerażającą postacią, która mocno wpłynęła na jego dalsze życie.

Skarb barona
Ungern był bałtyckim Niemcem, oficerem kawalerii, znanym z awanturniczności i gwałtownego charakteru. Podczas I wojny światowej wykazał się odwagą i brawurą na froncie, a po przewrocie bolszewickim prowadził działania przeciwko nim na Syberii. Na czele Azjatyckiej Dywizji Konnej zajął Urgę w Mongolii i ogłosił się jej władcą – chanem. Z bolszewikami, a także z każdym, kto tylko wydawał mu się podejrzany, rozprawiał się brutalnie i bez litości, przez co zyskał miano „Krwawego barona”.

Po przybyciu do Urgi Ossen-dowski spotkał się z generałem i zdobył jego sympatię. Do tego stopnia, że Ungern miał mu przekazać informację o miejscu ukrycia gdzieś na bezdrożach Mongolii swojego wielkiego skarbu, na który składała się znacząca część depozytu bankowego carskiej Rosji. Skarb Ungerna przeszedł do legendy. Nigdy nie został odnaleziony, choć wiele razy podejmowano takie próby.

Z Mongolii Ossendowski przedostał się do Japonii. Tam spotkał amerykańskiego wydawcę L.S. Pallena, który namówił go do opisania swoich przeżyć. I tak w japońskim hotelu powstała napisana po angielsku książka „Beast, Men and Gods” (w wersji polskiej „Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów”), która szybko stała się światowym bestsellerem. Wydana najpierw w Nowym Jorku, potem w Londynie i Warszawie, została przetłumaczona na 19 języków i zyskała międzynarodowy rozgłos, dając autorowi wielkie uznanie jako pisarzowi, reportażyście i znawcy Azji.

Do Polski Ossendowski dotarł w 1922 r. Zajął się pracą dziennikarską, pisaniem i wykładaniem na uczelniach. Otoczony sławą autora głośnej książki, występował jako znawca spraw rosyjskich, chińskich i japońskich. Odbył dwie podróże badawczo-reporterskie do Afryki – Północnej i Zachodniej. Ich owocem były liczne książki, m.in. „Płomienna Północ”, „Pod smaganiem samumu”, „Huragan” i „Niewolnicy słońca”.

– Był inicjatorem realizacji pierwszych polskich reportaży egzotycznych i filmów dokumentalnych o przyrodzie i mieszkańcach Afryki, co czyni go prekursorem polskiego filmowego reportażu podróżniczego – zauważa Witold Michałowski. Prócz tego Ossendowski pisał też powieści podróżniczo-sensacyjne, historyczne, krajoznawcze o Polsce, książki dla dzieci, a także dramaty.

Drugim światowym bestsellerem Ossendowskiego stał się wydany w 1930 r. „Lenin” – pierwsza biografia przywódcy bolszewików, demaskująca jego prawdziwe oblicze i silnie krytykująca komunizm.

Ossendowski był niezwykle pracowitym człowiekiem. Pisał dużo i szybko, bywało, że w jednym roku publikował trzy, cztery, a nawet pięć książek, co zresztą odbijało się na jakości jego dzieł. Dużo publikował w prasie, występował z publicznymi odczytami i pogadankami w radiu. Nawiązał współpracę z Orbisem, z którym organizował drogie, ale ekskluzywne wycieczki po Polsce i zagranicy.
Sporo też procesował się z wydawcami o zaległe honoraria. Musiał dużo zarabiać, bo przyzwyczajony był do życia na dobrym poziomie, a w dodatku cały czas płacił wysokie (450 zł miesięcznie) alimenty pierwszej żonie Annie. Doszło do tego, że w latach 30., w okresie kryzysu, rozsyłał listy z prośbą o zatrudnienie m.in. do prezydenta Mościckiego, ale też do władz Francji, Belgii i Holandii, gdzie chciał podjąć pracę w ich administracji kolonialnej.

Do wybuchu wojny ukazało się 77 jego książek, które wydano w 150 przekładach na 20 języków. Przez pewien czas Ossendowski należał do piątki najbardziej poczytnych pisarzy na świecie, a jego książki porównywano z dziełami Rudyarda Kiplinga, Jacka Londona i Karola Maya. W okresie międzywojennym łączny ich nakład miał osiągnąć 80 milionów egzemplarzy.

Baron daje znak
Podczas okupacji Ossendowski zajął się handlem i administrował domami pożydowskimi. W 1943 r. wstąpił do konspiracyjnego Stronnictwa Narodowego i próbował działać w Departamencie Oświaty Delegatury Rządu. Ostatnie miesiące życia spędził w Żółwinie koło Podkowy Leśnej, gdzie schronił się po powstaniu warszawskim.

– Z jego śmiercią wiąże się taka opowieść: podczas pobytu w Mongolii pewien buddyjski lama przepowiedział Ungernowi i Ossendowskiemu moment śmierci. Ten pierwszy miał żyć jeszcze tylko 130 dni, a ten drugi miał umrzeć dopiero wtedy, gdy Ungern przypomni mu, że nadszedł czas rozstania się z życiem. Przepowiednia w odniesieniu do barona sprawdziła się. Niebawem dostał się w ręce bolszewików i został rozstrzelany. A jak było z Ossendowskim? W styczniu 1945 r. w Żółwinie odwiedził go niemiecki oficer Artur Doellert, który przedstawił się jako... krewny Ungerna. Parę dni później, 3 stycznia, Ossendowski zmarł – opowiada Witold Michałowski.

Po zajęciu Warszawy przez Rosjan w Żółwinie pojawiło się kilku oficerów NKWD poszukujących pisarza. Gdy dowiedzieli się, że nie żyje, udali się na cmentarz, kazali wykopać trumnę i porównali zwłoki ze zdjęciem. Tak oto Ossendowski zdołał – choć w dość specyficzny sposób – wymknąć się z rąk bolszewików...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski