ODCINEK SPECJALNY, najsmutniejszy w sezonie, w którym nasz przewodnik wypowie tylko jedno zdanie. Ale to – w finale. Wyjątkowo narrator będzie dziś miał kwestię.
Wyburzenie zabytkowego mostu kolejowego stanowi – obok spalenia archiwum – wydarzenie zamykające pewien rozdział dziejów naszego miasta. Stały się rzeczy z rzędu tych, które – wydawało się – nie mogą się zdarzyć. A jednak. Odbierają ducha ludziom, którzy kochają Kraków – na mocy dziedziczenia, czy też – jak piszący te słowa – zadurzyli się z wyboru. Fakty różnej wagi, zamykające dyskusję nad tym, do kogo Kraków należy. Nie do mieszkańców.
Zdałem sobie sprawę, że jako jeden z nich nie tylko nie potrafię doprowadzić do zamknięcia hostelu, który zatruwa życie mojej rodzinie i sąsiadom od ponad dekady, ale i ciągnąc mego poznanego w Londynie przyjaciela z powrotem nad Wisłę zmuszam go do uczestnictwa w dość kiepskim spektaklu. Śpiewogrze dopuszczonej z wielkimi oporami na boczną scenkę, ustawioną po to, by ktoś mógł – na głównej – zgarniać krocie budując wiadukty i bloki, prowadzić zarzygane szynki, noclegownie, lub wypalać archiwalne ślady po krzywych biznesach. I że o nic więcej nie chodzi. Na życzliwe łamy gazety wyleję jeszcze tysiące słów, pociągnę kolejne odcinki tytułowej wędrówki bez celu?
Dlatego – wsłuchawszy się w piękny głos aktora, który tej roli grać nie chce, tembr mi znany, po kilkunastu latach wspólnej wędrówki dobrze rozumiany – pozostawiam sprawę przyjęcia tu Zygmunta Nowakowskiego… losowi. Może nie tylko: skwer i plac zabaw „Przylądek dobrej nadziei” na Plantach – powierzam Radzie Dzielnicy, tablicę – lokalnemu biuru upamiętnień IPN, ulicę (byle nie zaułek przy teatrze) – radnym miasta. Wydanie zbioru pism jego o „totius Poloniae urbs celeberrima” – Bibliotece Kraków. Aha, jak kładka powstanie od strony Zwierzyńca nazwijmy ją „Rubikonem”. O nic już nikogo nachodzić nie będę. Ten człowiek ma też wymiar ponad regionalny. A i w tej domenie by pomóc – sił trzeba.
„Gdyby mi dane było wrócić do Krakowa, nie ruszyłbym się już nigdzie aż do śmierci”. Mój Boże! („Rodacy w Kraju!”, „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza” z 25 sierpnia 1955).
Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?