Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odczuwałem naciski

Redakcja
Fot. Jacek Turczyk/PAP
Fot. Jacek Turczyk/PAP
ROZMOWA. Prof. BOHDAN CYWIŃSKI o rezygnacji z członkostwa w kapitule Orderu Odrodzenia Polski i postawie przeciwników krzyża przed Pałacem Prezydenckim

Fot. Jacek Turczyk/PAP

Jest Pan trzecią osobą - po Zofii Romaszewskiej i Ryszardzie Bugaju - która zrezygnowała z członkostwa w kapitule Orderu Odrodzenia Polski. Dlaczego?

- Napisałem do prezydenta Bronisława Komorowskiego list, w którym wyjaśniłem przyczyny mojego odejścia. Piszę w nim m.in.: "Kapituła orderu, jako zespół osób zaszczyconych funkcją współdecydowania o przyznawaniu odznaczeń ludziom szczególnie zasłużonym, powinna w swych ocenach kierować się wspólną hierarchią wartości. Odnoszę wrażenie, że w moim przypadku taka wspólnota z ocenami wyrażanymi przez Pana Prezydenta nie zachodzi. Z tego względu rezygnuję z funkcji pełnienia członka kapituły".

- Również Zofia Romaszewska tłumaczy powód rezygnacji odmienną hierarchią wartości. Jaka jest w Pana przypadku różnica pomiędzy Panem a prezydentem Komorowskim?

- Ma dwojaki charakter. Z jednej strony dotyczy ona samej pracy członków kapituły. Chodzi o to, że odczuwałem ze strony najbliższych współpracowników prezydenta próbę wywierania nacisku, byśmy podejmowali takie decyzje, jakie są - mówiąc kolokwialnie - na rękę obecnie urzędującej głowie państwa.

- Jakie konkretne próby nacisku były wywierane na kapitułę?

- Nie odpowiem, by nie przekroczyć pewnego progu elegancji, moralności, ale też nie zaszkodzić funkcjonowaniu kancelarii i samego prezydenta.

- To dlaczego w ogóle wspomina Pan o tego rodzaju odczuciach?

- By zasygnalizować problem, który - w mojej ocenie - jest poważny. Liczę na to, że ten swego rodzaju dzwonek ostrzegawczy, wysłany przeze mnie, przyniesie pozytywny skutek, czyli Bronisław Komorowski i jego otoczenie przemyślą sprawę, a także - mam nadzieję - uczulą pozostałych i ewentualnie nowych członków kapituły na nią.

- A druga różnica?

- Dotyka pojmowania tego, co rozumiemy jako wartość, czym jest ona dla nas, jaką wyznajemy jej hierarchię. W konkretnym przypadku rzecz idzie o to, że kapituła podejmuje decyzje, które z istoty rzeczy mają charakter wartościujący. Oceniamy ludzkie postawy i zachowania, dotyczące odwagi cywilnej, patriotyzmu, poświęcenia, godności człowieka, godności Polaka. Patrzeć i oceniać musimy też drugi biegun ludzkich zachowań, np. egoizm, oportunizm, zdradę, nielojalność czy działania szkodzące Polsce.

- Czy Pan i pozostali członkowie kapituły, których powołał poprzedni prezydent Lech Kaczyński, roszczą sobie wyłączność na wydawanie jedynie słusznych ocen co do zachowań innych ludzi?

- Oczywiście, że ani mnie, a z pewnością również pozostałym członkom kapituły, taka myśl nawet w głowie nie powstała. Mam pełną świadomość, że podejmowane przez nas decyzje mogły kogoś skrzywdzić, mogły być błędne. Nie zmienia to jednak faktu, że kapituła musi być wolna od jakichkolwiek nacisków, a w swoich decyzjach kierować się pełną wolnością i wręcz bezkompromisowością. Chciałbym podkreślić, że order nie jest nikomu niezbędny do życia. Jeśli ma zostać przyznany, to bezinteresownie. Pamiętam czasy, kiedy niektóre odznaczenia nie przynosiły chluby, a wręcz hańbiły, bo nadawane były nie bezinteresownie, a ze względów politycznych.
- Konstytucja daje prezydentowi prawo przyznawania orderów i odznaczeń. Może prowadzić w tej kwestii politykę, jaką uzna za słuszną i nie odpowiada przed nikim, nawet przed Sejmem czy rządem. Także przed członkami kapituł orderowych.

- Owszem, ale też proszę nie odmawiać mi prawa powiedzenia "nie", gdy nie podzielam polityki orderowej prezydenta Komorowskiego.

- Uważa Pan, że prezydent przy przyznawaniu orderów i odznaczeń kieruje się nie tylko bezinteresownością, ale też względami politycznymi?

- Mam takie obawy. Nie chciałbym wchodzić w szczegóły, by nikogo nie obrazić czy urazić, gdyż nie mam tzw. twardych dowodów. A nie mam ich, bo nawet jako członek kapituły nie miałem dostępu do źródeł i materiałów, dzięki którym mógłbym bliżej zapoznać się z życiorysami i dokonaniami osób, które prezydent odznaczył jednym z najwyższych odznaczeń państwowych, to jest Orderem Odrodzenia Polski.

- Czy ze względu na dobro państwa i godność urzędu prezydenta RP nie powinien Pan pozostać członkiem kapituły?

- Moim zdaniem podjąłem zdecydowanie słuszną decyzję. Twierdzę, że godność państwa zależy od tego, czy samo jest wiarygodne. Przekładając to na praktykę, codzienność, można powiedzieć, że wiarygodność państwa zależy od postawy ludzi, którzy stoją na jego czele.

- Zofia Romaszewska bardzo krytycznie ocenia prezydenta za to, co zrobił w sprawie krzyża na Krakowskim Przedmieściu . Pan podobnie myśli?

- Przez długi czas nie zauważałem, by prezydent robił w sprawie krzyża cokolwiek. Nie dostrzegłem też konkretnych działań Episkopatu Polski. Ale o ile za prezydenta nie czuję się odpowiedzialny, to za Episkopat dużo bardziej.

- I jaka jest Pana ocena postępowania purpuratów?

- Bardzo negatywna. Uważam, że krzyż przed Pałacem Prezydenckim był wyrazem szacunku i bliskości społeczeństwa wobec zarówno ofiar zbrodni katyńskiej, jak i tragedii smoleńskiej. Dlatego Episkopat powinien natychmiast włączyć się w te działania i tej religijnej i patriotycznej potrzebie nadać głębszą formę. Biskupi nie zadbali, by tak się stało. Robił, co mógł, tylko niezawodny w trudnych sytuacjach, zawsze odważny ksiądz Stanisław Małkowski. Bierność biskupów wykorzystały władze cywilne, które cały problem ośmieszyły i przyczyniły się tym samym do wywołania niepokojów społecznych.

- Przecież pod krzyżem zbierali się jego zagorzali zwolennicy i równie żarliwi przeciwnicy. Ich Pan nie obciąża odpowiedzialnością?

- Dziwi mnie porównanie tych "zagorzałych zwolenników" i "równie żarliwych przeciwników". Ktoś przychodzi w przestrzeń publiczną, manifestując swą solidarność z ofiarami tragedii i modli się. Ktoś inny natomiast wyśmiewa go, a nie mając widocznie żadnych argumentów, bije modlącego się, tablicę z nazwiskami ofiar obrzuca gównem, sika w ustawione znicze, wreszcie obraża krzyż, najważniejszy symbol dla chrześcijan. Ludzie, którzy w ten sposób protestują przeciw czemukolwiek, skreślają się sami z udziału w jakimkolwiek dialogu. Cuchną. Przechodząc z konieczności obok nich, zatykam nos. Po drugie - protestując przeciwko tej właśnie publicznej modlitwie, odchodzą od dwóch wspólnot: narodowej i religijnej. Owszem, wolno im tak postępować, lecz poniosą moralne konsekwencje tego faktu. Będą pamiętali to swoje zachowanie na zawsze. Nawet, gdy nikt ich nie rozpozna. Są poza - i kiedyś tego pożałują. Część mediów, donosząc o tych wydarzeniach, potraktowała je jak temat do kpin. W moim przekonaniu - Polaka, katolika, ale także historyka kultury i społecznika - zdarzyło się coś obrzydliwego, a jednocześnie ważnego: tego policzka długo nie da się zapomnieć. Naprawdę nie ma się z czego śmiać.
Rozmawiał: Włodzimierz Knap

PROF. BOHDAN CYWIŃSKI,

Historyk idei, pisarz, działacz społeczny. Obecnie wykłada w uniwersytecie w Wilnie. W latach 70. był redaktorem miesięcznika "Znak", działał w opozycji, był m.in. współtwórcą Uniwersytetu Latającego, Towarzystwa Kursów Naukowych, ekspertem Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego i współredaktorem porozumienia sierpniowego. W imieniu "Solidarności" odbierał Pokojową Nagrodę Nobla dla Lecha Wałęsy i wygłosił w jego imieniu wspaniałe przemówienie. Autor wielu publikacji, m.in. "Ogniem próbowane", "Mój kawałek Europy", a przede wszystkim "Rodowodów niepokornych", książki pokazującej postawy inteligencji polskiej na przełomie XIX i XX w., przypominającej o jej dawnej wielkości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski