"Odlot" w szkole

Rośnie popularność narkotyków

 (INF. WŁ.) Co roku rośnie liczba osób zatrzymywanych przez policję za przestępstwa narkotykowe. W ciągu 8 miesięcy br. w Małopolsce wszczęto 876 postępowań z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii (w ubiegłym roku 480). Zarzuty handlu, produkcji lub posiadania znacznych ilości narkotyków przedstawiono 167 osobom, w tym 49 nieletnim.

 Poza Krakowem narkotyki najbardziej rozpowszechnione są w powiecie tatrzańskim. Z badań wynika, że ok. 30 proc. dzieci i młodzieży miało z nimi kontakt. Podobne wyniki uzyskano w szkołach średnich powiatu bocheńskiego. W powiatach oświęcimskim i wielickim do zażywania narkotyków przyznaje się ok. 10 proc. młodzieży, w brzeskim - 4,6 proc., w gorlickim - 16 proc. dziewcząt i 21 proc. chłopców.
 Młodzież zaopatruje się w narkotyki głównie w dyskotekach, pubach, na ulicy, ale także w szkole. W wielu szkołach działają uczniowie-dealerzy, którzy rozprowadzają narkotyki wśród kolegów. Solidarność uczniowska gwarantuje im bezpieczeństwo. Mimo to w ręce policji czasami wpadają nieletni handlarze. W zwalczaniu handlu narkotykami niezwykle przydatne okazało się wyposażenie policji w możliwość tzw. zakupu kontrolowanego. Ważna jest także współpraca między policjami różnych krajów.
 - Dzięki takiej współpracy udało nam się jakiś czas temu rozbić międzynarodowy gang zajmujący się handlem narkotykami - _opowiada podinspektor Nowak. - _Cała sprawa zaczęła się od zatrzymania w Niemczech dwóch handlarzy, którzy zgodzili się na współpracę. Dzięki temu do struktur gangu wprowadzono dwóch policyjnych agentów, którzy od wewnątrz rozpracowywali grupę. Gang zaopatrywał się w amfetaminę w Krakowie. I właśnie działającym pod przykryciem policjantom - ówczesnego Wydziału do Walki z Przestępczością Zorganizowaną - trzej krakowianie - w wieku 25, 27 i 29 lat - sprzedali 4 kg amfetaminy o wartości 400 tys. zł. Wszyscy zostali zatrzymani w jednym z krakowskich moteli i obecnie odsiadują wyroki. Nigdy ani handlarze z Niemiec, ani z Polski nie dowiedzieli się, że wśród nich byli policjanci. Usłyszeli o tym dopiero na rozprawie.

(EK)