Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odpracuj darmowe studia. Albo zapłać

Zbigniew Bartuś
Specjaliści wielu branż, wykształceni w Polsce, wyjeżdżają potem do pracy zagranicą
Specjaliści wielu branż, wykształceni w Polsce, wyjeżdżają potem do pracy zagranicą FOT. KRZYSZTOF KAPICA
Kontrowersje. Polska kształci specjalistów za grube miliony, a oni masowo emigrują. Może – wzorem Węgier i Białorusi – należy ich zmusić do pozostania nad Wisłą?

Już za 5 lat zabraknie w Polsce pracowników. Przy obecnej liczbie bezrobotnych (1,8 mln) może się to wydawać nieprawdopodobne, ale według prognoz Głównego Urzędu Statystycznego w 2020 roku będziemy mieć o 2 mln mniej osób w wieku produkcyjnym. Bezrobocie spadnie z 11,5 do 3,1 proc.

GUS zwraca uwagę, że ubędzie zwłaszcza ludzi mobilnych (w wieku od 18 do 44 lat). – W przypadku niektórych profesji naprawdę może zabraknąć rąk do pracy – mówi Małgorzata Łabędź, ekspert agencji zatrudnienia ManpowerGroup. To zagrożenie dla gospodarki i rozwoju kraju.

– Już dziś nie mamy specjalistów, m.in. inżynierów i informatyków. Oszczędzilibyśmy sobie też corocznej przepychanki z lekarzami, gdybyśmy mieli ich więcej – podkreśla przedsiębiorca Marian Bryksy, prezes Małopolskiego Związku Pracodawców Lewiatan.

Zwraca uwagę, że ponosimy jako społeczeństwo koszty publicznej edukacji tysięcy fachowców, a potem pozwalamy im wyjechać z Polski.

– Studiujący za darmo na publicznych uczelniach zaciągają dług wobec społeczeństwa. Powinni go spłacić, wykorzystując wiedzę i umiejętności dla rozwoju polskiej gospodarki – mówi Janusz Kowalski, prezes Małopolskiej Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości.

Jak wynika z badań Małopolskiego Obserwatorium Polityki Rozwoju, w niektórych powiatach, m.in. w suskim, gorlickim i chrzanowskim, odsetek uczniów szkół średnich deklarujących chęć opuszczenia kraju sięga 30 proc.

Co czwarty nowy polski emigrant ma wyższe wykształcenie. A według firmy konsultingowej Deloitte, wyjazd rozważa aż dwie trzecie studentów.

Zdaniem Janusza Kowalskiego i Mariana Bryksego, aby za kilka lat polska gospodarka nie załamała się, trzeba mocno ograniczyć emigrację specjalistów. Jak? – Mogę sobie wyobrazić obowiązek odpracowania darmowych studiów na terenie Polski lub w polskich firmach i instytucjach – mówi Bryksy.

Zwraca uwagę, że taki mechanizm dotyczy już w Polsce kilku profesji. Stosowne kontrakty zawierają m.in. studenci szkół mundurowych (muszą odpracować 10 lat), Krajowej Szkoły Administracji Publicznej (2 lata) oraz Krajowej Szkoły Sądownictwa i Proku­­­­ra­tury w Krakowie (3 lata).

Jeśli absolwent złamie umowę (odejdzie z wojska, zrezygnuje z pracy w sądzie na rzecz prywatnej kancelarii), musi zwrócić pieniądze za naukę; na Wojskowej Akademii Technicznej – koszty zakwaterowania, wyżywienia oraz umundurowania (ok. 70 tys. zł), a w KSSiP – stypendium podczas trzyletniej aplikacji (ponad 90 tys. zł).

Półtora roku temu Ministerstwo Zdrowia próbowało wprowadzić nowe zasady dla rezydentów robiących specjalizacje za państwowe pieniądze: musieliby odpracować rezydenturę w publicznych placówkach. Lekarskie związki storpedowały projekt.

Po ostatnim proteście lekarzy pojawił się pomysł, by obowiązkiem odpracowania studiów odjąć wszystkich (darmowych) studentów publicznych uczelni medycznych. Studia te kosztują podatników ok. 360 tys. zł od osoby.

Nowe propozycje mają jednak również wielu przeciwników. – To absurd – twierdzi Bartosz Wiśniowski, sekretarz NZS na UJ. – Konstytucja gwarantuje wszystkim darmową edukację, więc powszechny obowiązek odpracowania studiów w kraju zapewne by ją naruszył. Pogwałciłby też zasadę wolności oraz – w mojej opinii – przepisy unijne, gwarantujące swobodny przepływ studentów i pracowników.

Kto powinien odpracować w Polsce darmowe wykształcenie na studiach

Aby powstrzymać emigrację absolwentów polskich uczelni, zwłaszcza poszukiwanych na rynku specjalistów, część przedsiębiorców domaga się wprowadzenia obowiązku odpracowania darmowych studiów w Polsce. Pomysł ma jednak wielu przeciwników.

– Naszego kraju nie stać na kształcenie tysięcy fachowców na potrzeby innych państw – przekonuje Janusz Kowalski, prezes Małopolskiej Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości.

– Biznes chce mieć jeszcze więcej tanich fachowców zasuwających za kilo cukru – odpowiadają oponenci.

Jak by to miało wyglądać?

– Każdy, kto po skończeniu publicznej uczelni chciałby wyjechać z kraju, musiałby zwrócić koszty nauki – mówią przedsiębiorcy. Koszty kształcenia muszą już dziś państwu zwracać niedoszli wojskowi, policjanci, strażacy, sędziowie, prokuratorzy i urzędnicy.

Ministerstwo Zdrowia widziałoby na tej liście wykształconych za pieniądze podatników lekarzy. Przed wojną państwowe nakazy pracy w wyznaczonych miejscach obejmowały też m.in. świeżo upieczonych nauczycieli.

– Pomysł odpracowania darmowych studiów nie jest nowy, ani pozbawiony sensu, ale... wkładacie kij w mrowisko! – ostrzega sędzia Tomasz Kudla z Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Ma rację: wśród studentów i ich liderów z największych organizacji koncepcja ta wywołuje istną burzę.

– Rozwiązanie takie byłoby niesprawiedliwe i nieefektywne – mówi Katarzyna Widzi­szowska, szefowa zarządu krajowego Niezależnego Zrzeszenia Studentów (NZS). Jej zdaniem, doszłoby do jeszcze większego rozwarstwienia społeczeństwa. Bogatych byłoby stać na „wykupienie się od obowiązku” (świadczenia pracy w Polsce), a biednych nie.
– Proponowane rozwiązanie pogłębiłoby nierówności w dostępie do nauki i edukacji, a zarazem przypisało biedniejszych absolwentów do pracodawców, niczym chłopów pańszczyźnianych – uważa szefowa NZS.

W roli takich „chłopów” stawiają się dziś wszyscy chcący studiować na uczelniach mundurowych, w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury oraz Krajowej Szkole Administracji Publicznej.

Jeśli po ukończeniu uczelni nie odpracują studiów w określonych miejscach (policja, armia, straż pożarna, administracja, sądy, prokuratury) i w określonym czasie (od 2 do 10 lat), muszą zwrócić pieniądze za edukację.

Może to być nawet 100 tys. zł – co i tak stanowi niewielką część realnych kosztów kształcenia. Funkcjonowanie samej KSAP, którą kończy co roku 40 osób, kosztuje podatników ok. 18 mln zł rocznie.

Jak w praktyce wygląda „odpracowywanie studiów”? W mundurówce absolwent zostaje przydzielony do jednostki (ma przy tym pewien wpływ, do jakiej). W przypadku sędziów, prokuratorów i absolwentów KSAP obowiązują konkursy na stanowiska. I tu zaczynają się schody.

Młodzi po KSAP, tworzący elitarny korpus służby cywilnej, narzekają od początku na znikomą liczbę ofert pracy. Mimo że szefowie wszystkich jednostek administracji publicznej mają ustawowy obowiązek zatrudniania w pierwszej kolejności właśnie absolwentów KSAP – preferują po staremu pociotków i znajomych.

W ostatnich kilku latach na jednego absolwenta KSAP przypadały średnio 2–3 oferty pracy w całym kraju. Absolwent ma obowiązek którąś przyjąć, nawet jeśli nie do końca mu odpowiada. Jeżeli nie zrobi tego w ciągu pięciu lat po ukończenia szkoły – zwraca koszty studiów, w tym wszystkie stypendia.

– Jak takie rozwiązanie miałoby wyglądać w przemyśle, handlu, bankowości i innych dziedzinach? – pyta Bartosz Rejman, szef Zrzeszenia Studentów Polskich w Szkole Głównej Handlowej, będącej kuźnią kadr dla korporacji w całej Europie. Jego zdaniem, pomysł jej ciekawy, ale trudno byłoby go przełożyć na rozwiązania prawne.

Po pierwsze: państwo musiałoby dysponować odpowiednią liczbą miejsc pracy w poszczególnych branżach (nie może przecież zmuszać ludzi do pozostania w kraju – na bezrobociu!), tymczasem jego obecność w gospodarce stale maleje; kurczą się przedsiębiorstwa państwowe i z udziałem Skarbu Państwa (kopalnie, Poczta, kolej…).

Można sobie wyobrazić umowy państwa (państwowych uczelni) z przedsiębiorcami: absolwenci danej szkoły (kierunku) mieliby obowiązek odpracowania studiów w konkretnej firmie lub firmach.

– Tylko za ile mieliby tam pracować? Według stawek rynkowych? Wielu chętnie zgłosi się choćby dziś. To może według widzimisię przedsiębiorców? Na śmieciówkach? Za 4 złote za godzinę? Mieliby zostać na kilka lat niewolnikami? I ile taki absolwent ma odpracować? Czy podstawą wyliczeń byłaby kwota, jaką społeczeństwo wyłożyło na jego kształcenie na danym kierunku? – dopytuje Rejman. Jego zdaniem projekt jest „kompletnie nierealny w dzisiejszym świecie, przy otwartych granicach, wolnym rynku i globalizacji”.

– Jeden wielki absurd – zgadza się Bartosz Wiśniowski, sekretarz NZS na UJ. – Konstytucja gwarantuje wszystkim darmową edukację, więc powszechny obowiązek odpracowania studiów w kraju zapewne by ją naruszył. Pogwałciłby też zasadę wolności oraz – w mojej opinii – przepisy unijne, gwarantujące swobodny przepływ studentów i pracowników. Nie tędy droga. Ustawianie szlabanów na granicy nie rozwiąże żadnego problemu. Młodzi nie wyjeżdżają z tego powodu, że nie kochają Polski, tylko dlatego, że czują się przez Polskę niekochani i niepotrzebni. To trzeba zmienić.

Rejman dorzuca jeszcze jeden kontrargument: młodzi po studiach wyjeżdżają na Zachód, do pracy w korporacjach, by zdobyć doświadczenie. I wielu, wyposażonych w cenną wiedzę i niedostępne na studiach umiejętności, wraca. A to służy Polsce.

Katarzyna Widziszowska zwraca uwagę, że – w skali całej Europy – przymus odpracowania studiów wprowadzono jedynie na Węgrzech i Białorusi („co daje do myślenia”), przy czym u naszych bratanków od czasu jego wprowadzenia (w 2012 r.) liczba studentów zmalała o jedną czwartą.

– Czy o to nam chodzi? – pyta szefowa NZS. Również ona uważa, że wszelkie pomysły na zatrzymanie absolwentów siłą są próbą ominięcia problemu, a nie jego rozwiązania.

– Trzeba stworzyć młodym odpowiednie warunki pracy w kraju, to nie będą wyjeżdżać. Na razie perspektywa pracy na umowie zleceniu za 2 tys. zł brutto, bez żadnych gwarancji wynikających z kodeksu pracy i bez wizji stałego zatrudnienia przegrywa z perspektywą pracy za granicą: na etacie za kilka tysięcy euro – tłumaczy szefowa NZS.

Dorzuca do tego inne problemy, z jakimi boryka się polska młodzież, zwłaszcza brak mieszkań (ponad 40 proc. absolwentów to bam­boccioni – mieszkający i gospodarzący z rodzicami nawet po trzydziestce).

Podobne opinie głoszą działacze stowarzyszenia Młodzi dla Polski, przedstawiającego się jako najbardziej patriotyczna organizacja studencka.

Jej szef Mateusz Parys mówi nam: – Studenci są pełni energii, którą chętnie oddaliby Polsce, ale Polska ich nie chce. Rozumiem więc tych, którzy wyjeżdżają. Poza tym, poziom kształcenia na państwowych uczelniach, zwłaszcza humanistycznych, systematycznie się obniża – widziałem, jak niewiele wysiłku potrzebowali niektórzy koledzy, aby dostać papier. Cieszyli się z tego, ale przecież to wszystko zmniejsza szanse absolwentów na rynku pracy. Państwo jest temu winne. I teraz absolwent miałby temu państwu płacić za... No, właśnie za co? Za to, że po studiach nie może znaleźć przyzwoitej pracy? – pyta Parys.

W znacznej mierze zgadza się z nim sędzia Tomasz Kudla: – Mnie najbardziej bulwersuje nie to, że wykształceni przez podatników absolwenci wyjeżdżają z Polski, ale że tak wielkie publiczne pieniądze marnujemy, finansując idiotyczne studia na przerażająco niskim poziomie. Te wszystkie dziwne państwowe uczelnie i kierunki produkujące bezrobotnych licencjatów i magistrów, dla których jedyną deską ratunku pozostaje praca na zmywaku. To jest prawdziwy problem – uważa sędzia. Według GUS-u, blisko 20 proc. absolwentów szkół wyższych nie może znaleźć pracy.

Prof. Grażyna Prawelska-Skrzypek z Instytutu Spraw Publicznych Uniwersytetu Jagiellońskiego zauważa, że braki fachowców moglibyśmy uzupełnić, deregulując kolejne profesje (jak inżynier, architekt), a zarazem otwierając się szerzej na imigrantów (co poniekąd już się dzieje, przede wszystkim za sprawą kryzysu na Ukrainie).

– Musielibyśmy jednak zmniejszyć poziom ksenofobii, a zwiększyć wynagrodzenia specjalistów. W przeciwnym razie Polska będzie dla nich nadal krajem na dłuższą metę nieatrakcyjnym, chwilową przystanią w podróży do lepszego świata – kwituje profesor.

Gorzej, że jako taką przystań postrzega swój kraj wielu Polaków.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski