Pochodzący z Nowego Targu "Taddy" udowodnił, że nerwy ma ze stali. Kierowca fabrycznego zespołu KTM wiedział, że tylko zwycięstwo w przedostatniej rundzie mistrzostw pozwala zachować mu szansę na piątą z rzędu koronę za oceanem i wielki finał.
Na bardzo wymagającym torze w stanie Idaho pojechał po mistrzowsku. - Najważniejszy był dobry start, czyli rzecz, której brakowało mi w ostatnich zawodach. Wreszcie dobrze ruszyłem zza opuszczonej bramki, wychodząc na drugą pozycję, a pod koniec pierwszego okrążenia objąłem prowadzenie - relacjonuje mistrz.
Przewodząc stawce motocyklistów Błażusiak popełnił niewielki błąd, wskutek czego ujechało mu przednie koło i na prowadzenie po wewnętrznej przedarł się Cody Webb, zwycięzca dwóch poprzednich rund. Podrażniony kierowca Orlen Teamu potrzebował niewiele czasu, by dobrać się do skóry Amerykaninowi, przyblokował rywala i powiększał przewagę do mety.
Radość była podwójna, bo dopiero na 4. pozycji wyścig ukończył Brown, całkowicie trwoniąc przewagę nad Błażusiakiem. Teraz obaj motocykliści mają w dorobku po 130 punktów, a to zapowiada olbrzymie emocje podczas finałowej rundy, 23 listopada w Las Vegas. - Teraz niekoniecznie trzeba wygrać zawody, a po mistrzostwo sięgnie ten z nas, który minie metę o jedno miejsce wyżej - mówi "Taddy", który w najbliższą sobotę w Liverpoolu zainauguruje cykl mistrzostw świata.
Artur Gac
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?