Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odrzucony dar

Redakcja
Sława dr. Marka Witesa sięga daleko. Ten katowicki kardiochirurg przeprowadził najwięcej w Polsce "bezkrwawych" operacji. Być może jego śladem pójdą inni. W Polsce nadal niewiele osób wie, że niektórym chirurgom też już można powiedzieć: - Proszę bez transfuzji! Tymczasem operacje bez użycia cudzej krwi wykonywane są już w Krakowie, na Górnym Śląsku i w Warszawie.

ADAM MOLENDA

ADAM MOLENDA

Sława dr. Marka Witesa sięga daleko. Ten katowicki kardiochirurg przeprowadził najwięcej w Polsce "bezkrwawych" operacji. Być może jego śladem pójdą inni.

W Polsce nadal niewiele osób wie, że niektórym chirurgom też już można powiedzieć: - Proszę bez transfuzji! Tymczasem operacje bez użycia cudzej krwi wykonywane są już w Krakowie, na Górnym Śląsku i w Warszawie.

Gwiazdą kongresu kardiochirurgów, który w czerwcu ubiegłego roku odbył się pod Wawelem, był profesor Richard K. Spence, kierownik Katedry Chirurgii Uniwersytetu Stanowego w Nowym Jorku.
 - Uważam, że prawie każdą operację możemy przeprowadzić bez uciekania się do transfuzji - mówił, wywołując zdumienie znacznej części obecnych. - Mało tego, jest to bezpieczniejsze dla pacjenta, a ponieważ operuję w ten sposób od dwudziestu lat, mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że operowani lepiej znoszą taką właśnie interwencję chirurgiczną i krótszy jest również okres ich rekonwalescencji.
 Prof. Spence był prekursorem operacji, które, prowadzone bez transfuzji, stają się dzisiaj normą na kontynencie północnoamerykańskim. Jego Ośrodek Bezkrwawej Chirurgii w Alabamie walczył przez lata z przekonaniem, że cudza krew jest dla każdego pacjenta dobrodziejstwem.

Do picia i przetoczenia

 Przetoczeń krwi do celów operacyjnych dokonywali już starożytni Egipcjanie, Grecy i Syryjczycy. Pierwszy historycznie udokumentowany przypadek nastąpił w 1492 r., kiedy to nieskutecznie ratowano papieża Innocentego VIII. Medycy bez doświadczenia zapewne przesadzili z ilością, bowiem pacjent zmarł, tak samo jak dawcy, którymi było trzech dziesięcioletnich chłopców.
 Zabieg, mimo wszystko, świadczył o rosnącej wiedzy lekarzy, bowiem jeszcze zaledwie pięć lat wcześniej Ludwik XI, król Francji... pijał krew dzieci z niezłomną nadzieją, że uleczy go to ze śmiertelnej choroby. Podobnych przypadków w odległych dziejach było mnóstwo i zachowały się do niedawna w obyczajach ludów prymitywnych, pijących krew wroga, by zyskać jego odwagę.
 Krew stosowano także zewnętrznie, wierząc, że leczy trąd, choroby weneryczne, migreny, choroby psychiczne i wiele innych. Miał to być środek przywracający młodość i kiedy np. jedzie się przez Słowację w kierunku Bratysławy, przewodnicy pokazują zamek, którego pani kazała masowo mordować chłopskie dzieci, żeby móc napełnić ich krwią swoją wannę.
 Począwszy od drugiej połowy XVII stulecia eksperymentowano powszechnie z podawaniem ludziom krwi rozmaitych zwierząt. Ponieważ jednak dochodziło do częstych zgonów, Francja, Anglia i Włochy, przy poparciu papieskiego autorytetu, zakazały wszelkich transfuzji. Położyło to kres doświadczeniom na całe 150 lat. Dopiero w 1818 r. brytyjski położnik Blundell dokonał głośnego przetoczenia ludzkiej krwi. Wiele prób naśladowczych kończyło się śmiercią pacjentów, między innymi ze względu na kłopoty z zachowaniem sterylności.

Banki w płynie

 Podczas I wojny światowej naukowcy odkryli środki przeciwdziałające krzepnięciu krwi, co stało się swoistą, medyczną "rewolucją", przesądzającą o upowszechnieniu transfuzji. Przestano przetaczać krew bezpośrednio, zaś nieodłącznym towarzyszem wszystkich chirurgów stała się butla, wypełniona czerwoną cieczą. W 1940 r. odkryto czynnik Rh, zaczęto znakować krew, zorganizowano pierwsze jej banki. USA kończyły drugą wojnę światową z gotowym systemem krwiodawstwa i krwiolecznictwa, które upowszechniły się na całym świecie i z drobnymi korektami przetrwały do dzisiaj.
 Kiedy dwadzieścia lat temu świat ogarnęła panika związana z chorobą AIDS, lekarze operujący bez transfuzji zostali wręcz oblężeni przez rodziny chorych. Raport pracującej kilka lat, a specjalnie powołanej Komisji Prezydenckiej USA, ogłoszony w 1988 r., stwierdza jednoznacznie: "Najpewniejszym środkiem zapobiegawczym w odniesieniu do zasobów krwi jest zrezygnowanie z podawania pacjentowi krwi obcej".
 Do dziś nikt na świecie nie ma odwagi przeprowadzić szacunkowych nawet badań, które mogłyby wykazać, ilu ludzi zaraziło się wirusem HIV poprzez transfuzje prowadzone przy użyciu krwi latami przetrzymywanej w krajowych bankach. I bodaj nikt nigdy nie będzie mógł wyliczyć, czy i jaka liczba osób umrze na chorobę wściekłych krów z tego samego właśnie powodu.
 W Polsce, przed podaniem choremu, bada się krew na obecność czterech rodzajów zakażeń - między innymi AIDS i BSE. Tymczasem ta ciecz może przenosić trudną do policzenia liczbę chorób.

Przeszczep bez lekarstwa

 Świat przeżył w ostatnich latach prawdziwy szok związany z krwiodawstwem. Francją wstrząsnął skandal wokół sprawy masowo przetaczanej przez tamtejszą służbę zdrowia krwi kupowanej w Afryce, czyli na kontynencie najbardziej dotkniętym AIDS. Swoją wielką aferę miała również Kanada, gdzie transfuzje prowadzono za pomocą krwi pobieranej od przestępców z amerykańskich zakładów karnych. W efekcie, w niedawnej, ogólnonarodowej ankiecie 90 proc. Kanadyjczyków oświadczyło, że chce się leczyć bez transfuzji.
 Choroby epidemiczne to jednak tylko część problemów wiążących się z transfuzjami. We współczesnej medycynie coraz bardziej upowszechnia się pogląd, że krew to nie lek, ale przeszczep i, jak każdy przeszczep, bywa odrzucany, z negatywnym dla pacjenta skutkiem.
 Specjalne wydanie miesięcznika "Twój Magazyn Medyczny" _sprzed kilkunastu miesięcy w całości poświęcone zostało problemowi "oszczędzania krwi". Wśród autorów artykułów są takie sławy jak profesorowie: Zbigniew Religa, Marian Zembala czy Andrzej Bochenek.
 Polscy chirurdzy zainteresowali się przed laty możliwościami "bezkrwawego" operowania, odpowiadając na zapotrzebowanie między innymi Świadków Jehowy, którym nakaz religijny zabrania przyjmowania cudzej krwi, i którzy w swoim ośrodku w Nadarzynie pod Warszawą prowadzą _Służbę Informacji o Szpitalach.

 Dr Edward Malec, kierownik Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej Instytutu Pediatrii UJ, przeprowadził kilkaset operacji na otwartym sercu bez podawania krwi.
 - Wymaga to od lekarza zdecydowanie większego wysiłku i jest bardziej czasochłonne, ale zasadne. Wśród operowanych przeze mnie osób Świadkowie Jehowy stanowią nikły procent, ale staram się nie przetaczać krwi i jej preparatów także innym pacjentom. Chodzi o to, by za parę lat nikt nie mógł mi zarzucić, iż w trakcie operacji pacjent został zarażony na przykład żółtaczką. Istnieje prawdopodobieństwo wielu innych zakażeń, a także możliwość wystąpienia problemów immunologicznych...

Ryzykowne mity

 W światowych opracowaniach medycznych przeczytać można wiele alarmistycznych informacji:
 "Transfuzja krwi jest połączona z nieuniknionym ryzykiem: dla dawców, dla pacjentów, którzy ją otrzymują oraz dla pracowników służby zdrowia, którzy w niej pośredniczą".
 "Istnieją doniesienia o niekorzystnym wpływie transfuzji na wyniki operacji raka, polegającym na częstszej wznowie nowotworów żołądka, okrężnicy, płuc i mięśni szkieletowych, a także na częstszych przerzutach do wątroby".
 "Bez użycia krwi można z powodzeniem wykonać wszystko - od transplantancji serca, wątroby czy nerki, przez rozległe operacje naczyniowe, ortopedyczne bądź operacje serca i klatki piersiowej, do leczenia białaczki, niedokrwistości sierpowatokrwinkowej i innych chorób krwi".
 - To prawda - twierdzi doc. Marek Wites, kardiochirurg ze Szpitala Klinicznego w Katowicach Ligocie, lekarz, który bezkrwawych operacji przeprowadził najwięcej w Polsce. - Z moich doświadczeń wynika, że na stu pacjentów tylko jeden lub dwóch musi zostać poddanych transfuzjom. Przestrzegam jednak zasady, że pacjent, po zaznajomieniu się z metodą, godzi się na jej zastosowanie lub nie.
 Sława dr. Witesa sięga daleko. Właśnie przywieziono doń małą pacjentkę z Łotwy.
 Zachodnie, a od niedawna i polskie doświadczenia pozwoliły na obalenie wielu mitów i opracowanie strategii alternatywnych leczenia operacyjnego.
 Jedna z najpowszechniej stosowanych polega na oszczędzaniu krwi chorego, na przykład poprzez zamknięcie jego naczyń krwionośnych. Autotransfuzja z kolei, to przetaczanie choremu jego własnej krwi, odsysanej wcześniej za pomocą specjalistycznego sprzętu.

Wirus transfuzji

 Za oszczędnym stosowaniem transfuzji przemawiają również względy ekonomiczne. - Preparaty są bardzo drogie i to jeszcze jeden powód, dla którego przetaczanie należy ograniczać, choć oczywiście są przypadki, kiedy nie da się tego uniknąć - tłumaczy dr Malec.
 Za oceanem wskazuje się na negatywne konsekwencje transfuzji, w postaci kosztów leczenia i utrzymania rentowego osób zarażonych w ten sposób wirusami zapalenia wątroby typu B i C, a także wieloma innymi schorzeniami. U nas jeszcze nikt tak nie liczy.
 Operacje bez przetaczania cudzej krwi stają się coraz powszechniejsze, dzięki postępowi zarówno sztuki medycznej, jak wspomagających ją, coraz doskonalszych technologii. Kiedy dziesięć lat temu, w Teksaskim Instytucie Kardiochirurgii, przeprowadzono szczegółową statystykę, okazało się, że tego typu zabiegi obarczone były większym ryzykiem. Tak zwana śmiertelność wczesna w tej grupie pacjentów wyniosła siedem procent i w połowie przypadków spowodowana była niedokrwistością. Stąd na całym świecie zwraca się teraz baczną uwagę na przygotowanie przedoperacyjne pacjenta.
 - Staramy się wcześniej zgromadzić odpowiednią ilość krwi od osób, które będą poddane operacji - wyjaśnia dr Renata Stąpor, szefowa służby krwiodawstwa Kliniki Kardiochirurgii w Krakowie. - Lekarze spoza naszej placówki są często zdziwieni i pytają: "Po co dodatkowo męczyć chorego człowieka?". Warto, dla jego zdrowia, ze względu na wszystkie zagrożenia, które niesie ze sobą transfuzja. W najbogatszych krajach świata prowadzone są badania zmierzające do wynalezienia substytutu krwi, uwalniającego od ryzyka. Niestety, jak na razie - nieudane.
 Czy wobec tego transfuzje, ten do niedawna nieodłączny element operacji, znikną niebawem z praktyki lekarskiej? I czy nie będzie już stacji krwiodawstwa i banków krwi? Raczej wątpliwe, bowiem na stoły chirurgów zawsze będą trafiali ciężko poszkodowani w wypadkach pacjenci, dla których obca krew nadal będzie prawdziwym darem życia.

 "Utarło się hasło, że krew ratuje życie. Ale krew obca może też zabierać życie. Skarbem dla człowieka jest jego własna krew".
 (Miesięcznik "Twój Magazyn Medyczny")

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski