Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odszedł z Puszczy, ale spadek go zmartwił

Rozmawiał Tomasz Bochenek
Rozmowa. - Mam mieszane uczucia po tym sezonie. Z jednej strony radość, bo sam awansowałem do ekstraklasy, z drugiej smutek, bo Puszcza spadła - mówi SEBASTIAN JANIK, piłkarz, który zimą przeniósł się z niepołomickiej drużyny do Ruchu Chorzów.

- Jak teraz ocenia Pan swoją decyzję o zmianie klubu?

- Mogę tylko gdybać, czy gdybym został w Puszczy, to byśmy się utrzymali. Zrobiłem to, co podpowiadało mi sumienie. Uważam, że to był dobry krok. Zgłosiła się po mnie drużyna z ekstraklasy - tak naprawdę nie było nad czym się zastanawiać.

- Wiosną grał Pan w Ruchu mało. Jest perspektywa, że się to zmieni? Że staje się Pan coraz lepszym piłkarzem?

- Było z góry powiedziane, że przez pierwsze dwa-trzy miesiące trener będzie mi się przyglądał. To, że w niektórych meczach wpuszczał mnie na parę minut, jest promyczkiem nadziei - odbieram to tak, że szkoleniowiec mnie dostrzega. Gdy rozmawiam z nim, z prezesami, potwierdzają to. Powiedzieli, że od lipca będę dostawał więcej szans, bo ściągnęli mnie nie po to, żebym siedział na ławce. Muszę zachować chłodną głowę, a jak dostanę szansę - będę musiał ją wykorzystać.

- Pana rozstanie z Puszczą było szorstkie. Ale na jej meczach ostatnio się Pan pojawiał, jak wyglądają teraz relacje z prezesem, trenerem?

- Jestem mocno zżyty z tą drużyną, z chłopakami. Jeśli chodzi o prezesa, to wszystko sobie wytłumaczyliśmy, nasze relacje są bardzo dobre. Gorzej z trenerem. Po niedawnym spotkaniu z Górnikiem Łęczna usłyszałem od niego, że mecze w Niepołomicach powinienem oglądać z trybuny dla kibiców gości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski