Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odważyła się głośno mówić o życiu ukraińskiej młodzieży w Polsce

Maciej Makowski
Iryna Antonyk uczy się w klasie o profilu taneczno-teatralnym w XXX Liceum Ogólnokształcącym
Iryna Antonyk uczy się w klasie o profilu taneczno-teatralnym w XXX Liceum Ogólnokształcącym Fot. Joanna Urbaniec
Reportaż. Iryna urodziła się Drohobyczu. Marzenia zaprowadziły ją do Krakowa, gdzie mieszka od dwóch lat. Na Ukrainie pozostali jej rodzice i siostra. Wojna zmusiła ich do walki o przetrwanie, a Irynę do walki o swoją przyszłość. Marzy o tym, aby zostać tancerką

Internat. Pierwszy dzień po przeprowadzce do Krakowa. Iryna Antonyk otwiera szafkę w pokoju, a w niej napis „Polska dla Polaków”. Poczuła się obca. W pokoju są jeszcze trzy dziewczyny – Polki. Tak jak Iryna dostały się do klasy o profilu taneczno-teatralnym w XXX Liceum Ogólnokształcącym.

Iryna pochodzi z Drohobycza – miasta Brunona Schulza. Zawsze chciała pomagać innym. Została wolontariuszką w tamtejszym Caritasie. Współpracowała z lekarzami z Polski, którzy przyjeżdżali, by leczyć najbardziej potrzebujących. Zajmowała się także osobami niepełnosprawnymi i brała udział w dobroczynnych zbiórkach. Wtedy poznała człowieka, który pomagał Ukraińcom załatwiać wyjazdy do Polski. – Po __lepszą przyszłość – tłumaczy Iryna.

Opowiedział jej o liceum w Krakowie z klasą o profilu taneczno-teatralnym. – _Może chciałabyś się tam uczyć _– zapytał.

Propozycja idealna, bo Iryna tańczy od zawsze. – Rodzice pokazali mi kiedyś film z mojego dzieciństwa. Kiedy inne dzieci płakały i krzyczały, ja tańczyłam. Nawet nie potrafiłam iść nie tańcząc – śmieje się. Do szkoły tańca w Drohobyczu rodzice zapisali ją, gdy miała 4 lata. Z czasem taniec stał się dla niej wszystkim. Ma za sobą także 9 lat szkoły plastycznej i tyle samo nauki śpiewu.

Nie od razu się jednak zdecydowała. „Inny kraj, 15 lat, bez rodziców: mamy Natalii i taty Dmytra, którzy są wszystkim” – kotłowało się w głowie dziewczyny.

W końcu odważyła się opowiedzieć o pomyśle ojcu. – Spoko, możesz jechać – odpowiedział bez wahania. – _Jeśli to jest twoje marzenie i __naprawdę tego chcesz, to zrobimy dla ciebie wszystko _– mówili rodzice Irynie.

Kilka tygodni później jechali już do Krakowa na wstępne egzaminy. Zatańczyła. Komisja była pod wrażeniem jej umiejętności. – _Bierzemy ją. Jest rewelacyjna _– powiedzieli nauczyciele jej rodzicom, ale ona nic nie rozumiała. Kompletnie nie znała polskiego. Mimo że ojciec Iryny z pochodzenia jest Polakiem, w domu rozmawiano wyłącznie po rosyjsku i ukraińsku. Przed rozpoczęciem roku szkolnego dzień i noc wkuwała polską gramatykę.

Chcesz wrócić? Jeszcze nie jest za __późno – pytała ze łzami mama Iryny, gdy żegnała się z córką w Krakowie. – Muszę skończyć to, co zaczęłam – odpowiedziała.

Marzenia zderzyły się z rzeczywistością. Najgorsze były pierwsze trzy dni. Iryna leżała na łóżku w pokoju, z głową wtuloną w poduszkę. Nie mogła przestać płakać. – Jakbym odleciała na __inną planetę, lepszą, ale obcą – wspomina. Rozłąka z rodziną spowodowała, że Iryna zamknęła się w sobie. Pierwszy rok jej pobytu w Krakowie był dla 15-latki próbą dostosowania się do nowego środowiska. Kolejną barierą był język. Z rówieśnikami rozmawiała trochę po ukraińsku, trochę po angielsku, z użyciem zaledwie kilku polskich słów, które znała. – Na początku nauczyciele dawali mi piątki tylko dlatego, że cokolwiek po __polsku napisałam – śmieje się Iryna.

Gdy na Ukrainie ludzie rozpoczęli walkę, a na Majdanie polała się krew, koleżanki i koledzy podchodzili do Iryny i zadawali mnóstwo pytań. Nie chciała odpowiadać, miała ochotę płakać. – _To miłe, że wszyscy się przejmowali, ale nie miałam siły o __tym mówić. Ja się cieszę, że Polacy tego nie muszą rozumieć _– mówi Iryna.

Ojciec Iryny dawał z siebie wszystko, by zapewnić córce utrzymanie, ale gdy na Ukrainie rozpoczęła się wojna, pieniędzy zaczęło brakować nawet na jedzenie. Podatki i ceny poszybowały w górę. Mama Iryny jest nauczycielką w szkole w Drohobyczu. Uczy muzyki i wiedzy o społeczeństwie. Tata handluje samochodami. – Ale kto teraz ma pieniądze na __kupno samochodu – mówi Iryna.

Do 10 każdego miesiąca musi płacić za internat, bo później rosną odsetki. Tylko z czego, jeśli nawet na zwykłą bułkę brakuje.

Iryna zawsze pomagała innym, teraz sama potrzebowała wsparcia. Tak została podopieczną Fundacji im. prof. Kazimierza Bartla, która zbiera pieniądze dla Ukraińców uczących się w krakowskich szkołach. Zgodziła głośno się mówić o swoich problemach i zostać twarzą kampanii „Kilometry Dobra”.

Po dwóch latach pobytu w Krakowie Iryna nie jest już tą samą dziewczyną. Doskonale mówi po polsku. Ma tu wielu przyjaciół.

–_ Skradła nam serca. Chcemy pomóc tej równie pięknej, co uzdolnionej dziewczynie rozwijać swoją pasję, bo na __to zasługuje _– przyznają zgodnie pracownicy fundacji.

Mimo że każdy dzień przynosi nowe problemy, nie boi się marzyć. Każdy dzień to dla niej ciężka praca. Od 8 do 14 lekcje, potem treningi nawet do 21.

Pokochała Kraków. Przypomina jej Lwów. –_ Dlatego poczułam się trochę jak w domu _– mówi. Choć trochę ze wstydem przyznaje, że nie ma czasu na bliższe poznanie miasta. – _Nie jest mi obcy chyba tylko dworzec i Rynek _– mówi.

Marzy o tym, żeby się dostać do słynnej szkoły tańca w Amsterdamie. Dlaczego? – Tańcząc, zapominasz o problemach i wspominasz __najlepsze chwile ze swojego życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski